Kiedy całe wojsko koronne zbierało się do walnej bitwy na Ukrainie (bitwa pod Beresteczkiem miała miejsce na przełomie czerwca i lipca), w całym kraju nie było żadnej siły zdolnej powstrzymać zbuntowane chłopstwo, Żadnej, z wyjątkiem prywatnych zaciągów biskupa krakowskiego – księcia siewierskiego Piotra Gębickiego. Własnym sumptem wystawił on ze swoich małopolskich dóbr może ni silną, ale wystarczającą armię. W jej skład weszły następujące oddziały: z Siewierza 200 ludzi piechoty, 60 harników (czasami w tym kontekście jest mowa o kawalerii) oraz dwa działa, z Lubowli 150 ludzi i także 2 działa, z samego Krakowa 250 ludzi oraz dragonia biskupa z jego dóbr muszyńskich – w sumie pod Czorsztynem połączone siły biskupa liczyły około tysiąca ludzi z przynajmniej czterema działami. Energiczne działania bp Gębickiego (jego armia pod Czorsztynem pojawiła się już 22 czerwca) skutecznie powstrzymały rozwój powstania na Podhalu. Powstańcy, skupieni w licznych zbrojnych watahach, ruszali już na Kraków, ale sam Napierski w Czorsztynie zupełnie nie był przygotowany do obrony – załogę zamku w tym czasie stanowiło zaledwie 27 chłopów i 5 dziewcząt. Posłaniec, którego wysłał po zakup kul i prochu, został schwytany. Napierski „topił ołów z okien, gwoździe z gontów wyjmował, posadzki marmurowe rzucał, kule zbierał, lał na dragonów smołę, raził gradem kamieni i choć sam ranny, bronił się przez dwa dni do upadłego”. 24 czerwca zamek został zdobyty, Kostka-Napierski schwytany i wkrótce potem (28 lipca) nabity na pal. Podhalańscy chłopi podobno jeszcze próbowali ratować swojego przywódcę, ale egzekucja w zasadzie odbyła się bez przeszkód. We wtorek przed południem na podkrakowskich Krzemionkach zebrał się rządny wrażeń lud krakowski. „Kat Szymek nie umiał pala wbić, po kilka razy weń uderzył, nim egzekucję spełnił”. Kosztowało to podatnika całe 40 florenów, z czego 30 poszło na „napitek”…
Udział wojska księstwa siewierskiego w tłumieniu powstania Kostki-Napierskiego był właściwie ostatnim jego wystąpieniem na arenie dziejów Polski. Przynajmniej – ostatnim znanym. Jeszcze w roku 1653 szlachta siewierska najeżdżała zbrojnie śląskie dobra Donnersmarcków w odwecie za zniszczenia, jakich dopuścili się werbowani przez nich rajtarzy na terenie ziemi siewierskiej rzekomo powoływani w celu pomocy Rzeczypospolitej w walce z Kozakami. Ciekawe skądinąd, że wraz z zanikiem aktywności siły zbrojnej biskupów krakowskich, pojawiają się informacje o różnych chorążych, rotmistrzach i innych urzędnikach wojskowych. Być może mamy w tym przypadku do czynienia jedynie z tytulaturą honorową, nie mającą żadnego przełożenia na tan faktyczny.
W temacie niewielkiej (w myśl przywilejów biskupich miało to być 200 ludzi piechoty i 60 konnicy) siły zbrojnej biskupiego Księstwa Siewierskiego nie da się dziś wiele powiedzieć. Nie dysponujemy w tej materii ani jednym konkretnym świadectwem, a wszelkie informacje są rozproszone w przeróżnych źródłach, nigdy dotąd pod tym kątem nie badanych. Do tych chlubnych, dziś już niemal zapomnianych, tradycji próbuje nawiązywać siewierskie bractwo rycerskie (Chorągiew Rycerska Księstwa Siewierskiego) w postaci kilkuosobowej sekcji „siedemnastowiecznej”, która regularnie ćwiczy swoje umiejętności w „robieniu szablą”. Mniej widoczni i spektakularni niż średniowieczni rycerze, mniej „wybuchowi” niż rekonstruktorzy czasów I i II wojny światowej, skutecznie nawiązują do rodzimych, militarnych tradycji Xięstwa.
Jarosław Krajniewski
Artykuł ukazał się również w magazynie „Nowe Zagłębie”
Tytuł książęcy biskupów krakowskich XX wieku ne wiążę się z Siewierzem tylko przywilejem Franciszka Józefa z roku 1889. Tytuł ten Kościół i II RP honorowała jako dożywotni tytuł bp. (późnej abp) Adama Sapiehy