W skład pierwszego sztabu kompanii żuawów oprócz dowódcy, pułkownika Rochebrune, wchodzili: kapitan Biernacki, adiutanci dowódcy, podporucznik Emanuel hr. Moszyński i podporucznik Jan Serafin Tomkiewicz, lekarz Franciszek Kuttek. Na sierżantów mianował Rochebrune Rożę i Salwacha, a chorążym został urzędnik skarbowy z Krakowa Heród. Obsada tego ostatniego stanowiska zmieniła się szybko, gdy 14 lutego do powstańców dołączył austriacki patrol, który kontrolując przygraniczne wioski, przekroczył kordon i pogalopował do Olkusza. Oddział składał się z pięciu ludzi: jednego Polaka o nazwisku Lewandowski i… czterech Włochów. Wszyscy za zgodą pułkownika wcieleni zostali do żuawów, a sierżant Orsetti został chorążym (Heróda awansowano na porucznika). Orsetti, odbierając sztandar żuawów, ukląkł, rozwinął go, ucałował obraz Matki Boskiej i krzyknął trzykrotnie: „E viva la Pologne!”.
Chrzest bojowy kompania żuawów przeszła w nieudanej bitwie miechowskiej 17 lutego 1863 roku. Z jednej strony obnażyła ona nieudolność w dowodzeniu Apolinarego Kurowskiego, a z drugiej pokazała męstwo niedoszkolonych i niedozbrojonych powstańców. Szczególnie tyczyło się to żuawów, którzy szli w awangardzie powstańczego zgrupowania i pierwsi rozpoczęli walkę z załogą Miechowa, atakując rosyjskie pozycje na cmentarzu. Oddajmy głos uczestnikowi bitwy, Edwardowi Webersfeldowi: „Gdy reszta oddziału [Kurowskiego] zbliżyła się do nas, na jakieś dwieście kroków, pchnął Rochebrune kilku żuawów na szczyt wału [okalającego miasto] dla rozejrzenia się w sytuacji, lecz gorąca krew zapaleńca przemogła w nim względy na własne bezpieczeństwo i kilku skokami znalazł się na wale. Nie dostrzegł widocznie nic podejrzanego, bo zakomenderował: Zuaves de mort! Par gimnastique en avant! Biegiem wpadliśmy na wał, a równocześnie spuścił się z niego Rochebrune na tamtą stronę ku miastu. Jeszcześmy nie stanęli na wale pewną nogą, gdy z położonego pod samym jego brzegiem cmentarza posypał się na nas grad kul nieprzyjacielskich, dziesiątkując atakujących. Moskale przyczajeni w pojedynkę za mogiłami, nagrobkami i drzewami, wytrzymali spokojnie pojawienie się kilku naszych z Rochebrunem na wale, czekając z salwą na wystąpienie liczniejszych sił. Nie mieli jednak czasu nabić broni do drugiego strzału, bo żuawi zwalili się jak huragan na cmentarz, wpadli na rozrzuconych po nim i na kolby i pięści poczęli się zmagać z osłupiałymi na taki sposób walki sołdatami”. Walczących zażarcie żuawów szybko wsparli strzelcy Niewiadomskiego i wspólnie oczyścili cmentarz z nieprzyjacielskich wojsk. W tym momencie przybył komendant Kurowski i rozkazał żuawom uformować czwórki i ruszyć wąską uliczką do centrum miasta. Rochebrune zaprotestował i próbował tłumaczyć, że skazuje to jego oddział na pewną zagładę. Wtedy Kurowski odpowiedział: „Je suis ici le Commendant! Enevant!” i odjechał na tyły zgrupowania. Rochebrune zaklął siarczyście, pogroził pięścią odjeżdżającemu Kurowskiemu i jako stary żołnierz przystąpił do wykonania rozkazu. Niestety, nie pomylił się w swej ocenie. W wybiegających z ulicy Krakowskiej na miechowski rynek żuawów uderzył ogień salw dwóch rot piechoty. Kilkunastu atakujących padło martwych na bruk, a reszta zaczęła się cofać tą samą drogą, którą przybiegli. I w tym momencie posypały się na nich kule z okien, dymników i dachów kamienic stojących wzdłuż ulicy. Pogrom powstańców był całkowity, a pułkownik Apolinary Kurowski dołożył do niego jeszcze swą kawalerię, której rozkazał szarżować wąskimi i będącymi pod ogniem nieprzyjaciela uliczkami miasta… W tej krwawej bitwie poległo około 250 powstańców. Z kompani żuawów liczącej stu sześćdziesięciu żołnierzy, zginęło osiemdziesięciu jeden, a czterdziestu było rannych.
Po tej niefortunnej bitwie niezmordowany pułkownik Rochebrune (który od tego czasu zaczął się podpisywać de Rochebrune) przystąpił do odtworzenia oddziału, który nazwano pułkiem żuawów śmierci, choć w rzeczywistości osiągnął wielkość batalionu liczącego około czterystu ludzi. Podzielono ich na dwie kompanie dowodzone przez Irlandczyka Tytusa O’Briena de Lacy występującego pod pseudonimem „Drzymała” i hr. Wojciecha Komorowskiego. Oddział pułkownika Rochebrune znalazł się w zgrupowaniu generała Mariana Langiewicza, a do walki powrócił nie jak podają niektórzy historycy pod Małogoszczem, lecz pod wsią Szczepanowice w obwodzie miechowskim 13 marca 1863 roku. Wtedy to żuawi idący w straży przedniej starli się z kozackim patrolem wysłanym na rekonesans z Miechowa. Zginąć miało dziewięciu kozaków przy stracie jednego żuawa.