Czy wiesz, że mitem jest to, iż najemnicy mieli w kontraktach zapisanie, że nie muszą walczyć z husarią?

Jeden z najdziwniejszych ‘internetowych’ mitów dotyczących husarii mówi o tym, jakoby najemnicy[1] mieli w swoich kontraktach zastrzeżenie, że mogą walczyć przeciwko wszystkim rodzajom wojsk, poza polską husarią. Oczywiście na dowód tego bajkowego stwierdzenia nie pada nigdy nawiązanie do jakiegokolwiek źródła, no ale przecież internet swoje wie… Zastanówmy się więc dzisiaj przez chwilę nad tą, nie bójmy się tego słowa, wierutną bzdurą.

Już od panowania Karola IX oddziały zaciężne[2] stanowiły podstawę piechoty w szwedzkich armiach polowych, także ciężka kawaleria (kirasjerzy) czy liczne oddziały rajtarii formowane były w ten sposób. W żadnym znanym mi źródle nie pada informacja o tym, że żołnierze owi mieliby jakąkolwiek specjalną klauzulę wykluczającą walkę przeciw husarii.  Biorąc pod uwagę, jak duży procent armii polskiej czy litewskiej stanowiła w pierwsze połowie XVII wieku husaria, szwedzcy władcy musieliby – delikatnie rzecz biorąc – upaść na głowę, żeby zawrzeć taki punkt w kapitulacjach dla oficerów zaciężnych. Wszyscy zapewne słyszeli o wielkich zwycięstwach husarii nad armiami szwedzkimi: Biały Kamień, Kircholm, Kłuszyn, Trzciana; mało jednak uwagi poświęca się tym starciom, w których husaria nie była (z różnych przyczyn) w stanie przynieść zwycięstwa nad pludrakami, a czasami wręcz z nimi przegrywała. Twer, Walmozja czy Górzno pokazują, że owi najemnicy nie zawsze musieli się bać husarii, bo nie miała ona monopolu na zwycięstwa. Zaskoczenie, dobrze zastosowany fortel czy lepsze dowodzenie potrafiły przechylać szalę zwycięstwa na stronę Szwedów, nawet w obliczu licznej husarii. Zachowało się do naszych czasów kilka pamiętników napisanych przez szwedzkich najemników i mimo że czasami wspominają oni o sławie i zdolnościach bojowych husarii, żaden z nich nie zapisał informacji o specjalnym kontrakcie jaki mieliby podpisać w obliczu walki z tą formacją. Nie oszukujmy się, gros najemników na służbie szwedzkiej nigdy wcześniej o husarii nie słyszało, sława tej formacji nie była wszak aż tak rozpowszechniona. To że słyszano i mówiono o niej na europejskich dworach królewskich nie znaczy jeszcze, że każdy knecht czy rajtar przybywający walczyć do Inflant czy Prus z trwogą wyglądał husarzy szarżujących zza najbliższego krzaka.

Co ciekawe jednak, sami Szwedzi próbowali w okresie wojny 1600-1611 powiększyć swoje jednostki mogące stawić czoło husarii w polu, szukając możliwych ochotników wśród (tańszych od najemników) krajowych żołnierzy. Nazwane Skölderusttjänsten, oddziały te były zupełnie nieudaną próbą zapewnienia armii szwedzkiej dostatecznie dużej ilość ciężkiej piechoty (pikinierów) i kawalerii – czyli formacji których najbardziej Karolowi IX brakowało – dla uzupełnienia armii polowej po klęsce pod Kircholmem w 1605 roku. Nazwa (związana ze słowem „tarcza”) pochodzi od tarczy herbowej, jako że ochotnicy z tej formacji mieli otrzymać prawo posługiwania się specjalnym herbem. Żołnierze mieli otrzymać w nagrodę, oprócz owego herbu, stały żołd a także dożywotnie zwolnienie od podatków. Plan utworzenia w ten sposób 9 chorągwi jazdy i 13 chorągwi piechoty spalił jednak na panewce, bo nawet ochotnicy zgłaszający się do armii nie byli zainteresowani służbą w tych oddziałach. Nie należy jednak specjalnie doszukiwać się w tym drugiego dna, że oto Szwedzi i Finowie drżeli w obawie przed skrzydlatą jazdą. Po prostu służba w ciężkiej piechocie (dla chłopów) i kosztownej ciężkiej jeździe (szlachta) nie uśmiechała się nawet ochotnikom, którzy woleli służyć jako piechota strzelcza i lżejsza jazda. To zresztą dość typowy problem dla armii szwedzkiej za panowania Karola IX, dopiero reformy Gustawa II Adolfa nauczyły szwedzkich i fińskich piechurów szacunku dla kombinacji piki i muszkietu. Chcąc nie chcąc, Karol IX wciąż musiał opierać się o piechotę najemną jako podstawę swoich ‘ciężkich’ formacji.  Żołnierze ci walczyli z różnym skutkiem – udanie pod Twerem, dzielnie acz bez sukcesów nad Gawią i pod Kłuszynem.

Za panowania Gustawa II Adolfa to właśnie oddziały zaciężne/najemne stanowiły podstawę królewskich sił polowych, zwłaszcza piechoty. Z husarią przychodziło im się bić często i z różnym skutkiem, żeby tylko wspomnieć Gniew, Tczew, Górzno i Trzcianą w Prusach, a także Kropimojzę, Mitawę, Walmozję, Wenden, Selbok czy Treiden w Inflantach.  W żadnym z tych starć nie doszło jednak do przypadku, by żołnierze szwedzcy odmówili walki przeciw husarii, powołując się na jakiś zapis w swoim kontrakcie. Oczywiście zdarzały się przypadki ucieczki w pola boju w obliczu szarży (Kropimozja i dragonia de la Barre, Trzciana i rajtaria fińska), niemniej jednak to już zupełnie inna kategoria, nieprawdaż? Co ciekawe, w większości tych walk piechota szwedzka wystawiała tylko muszkieterów, generalnie przypadki gdy husarze walczyli przeciw Szwedzkim pikinierom po 1610 roku są bardzo nieliczne.

Także i pamiętnikarze z armii Karola X Gustawa: Gordon, Holsten i von Ascheberg, nie wspominają nic o specjalnych zapisach w swoich kontraktach. Zresztą dwaj pierwsi zetknęli się z husarią dopiero w czasie walk w Polsce, von Ascheberg[3] mógł zapewne o husarii słyszeć – nawet od krewniaków którzy mogli walczyć u jej boku przeciw Szwedom – jednak brak u niego wzmianek o jakieś nabożnej bojaźni w stosunku do tej jazdy. Oczywiście należy przy tej okazji pamiętać, że ilość husarii w czasie „Potopu” była, w porównaniu z wcześniejszymi wojnami szwedzkimi, o wiele mniejsza, stąd też i jej wpływ na przebieg i wynik starć nie był aż tak dominujący.

Oczywiście jeżeli któryś z Czytelników jest w posiadaniu dokumentu źródłowego (podkreślam: źródłowego, a nie opracowania), który zaprzeczy moje tezie i udowodni, że się myliłem, zachęcam do komentowania. Nie omieszkam zamieścić na sprostowania!

Michał Paradowski
Autor bloga – kadrinazi.blogspot.co.uk

 

Przypisy:

[1] W domyśle: na służbie szwedzkiej.
[2] Przede wszystkim niemieckie, ale też szkockie i angielskie, w mniejszym stopniu pochodzące z innych krajów Europy Zachodniej.
[3] Z pochodzenia Kurlandczyk.

One Comment

  1. Jarosław Biernacki

    Niestety dopiero dzisiaj przeglądam ten portal i od razu zauważyłem, że stał się Pan – pogromcą mitów i prawd. Tak jak Wałęsa vel Bolek „obalył” sam komunę tak Pan chce obalić całą polską historię razem oczywiście z mitami i legendami. Ciekawe dlaczego sam Pan nie podaje tekstów źródłowych swoich wpisów i uważa je za stuprocentowo pewne (bo nawet pisarze i kronikarze nie uczestniczyli we wszystkich zdarzeniach), a żąda od innych źródeł?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*