Działo się to już pod koniec oblężenia, 28 września 1621 roku, wojska Rzeczpospolitej resztkami prochu i amunicji odpierały szturmy. Obrońcy mieli różne pomysły, strzelano szkłem i kawałkami metalu.
Jednak najbardziej pomysłowy okazał się pułkownik Szamberg. Z relacji zbiegów można było się dowiedzieć:
„ – Czemu po onegdajszym szturmie (tj. 29 IX) do nas już nie szturmują?
– Bo postrzegli, żeście ich oczarowali- odpowiedzieli podobno zbiegowie.
Co to za czary postrzegali po nas? – pytali ciekawi żołnierze.
– Strzelaliście do nas czymś zielonym, tak że nas dusiło i zabiło w okamgnieniu prawie czterysta dobrych Turków (liczba sporo przesadzona).
Słysząc te słowa nas parsknęli śmiechem. Zielone strzelanie były to wiechcie trawy, którymi proch w działach zakładali puszkarze. – I tak trawa owych siekła po gębach nie zgorzawszy , co oni sobie za czary rozumieli.”[1]