Druga wojna światowa. Inna historia okładka

Druga wojna światowa. Inna historia |Recenzja

Marco Pizzuti, Druga wojna światowa. Inna historia

Druga wojna światowa. Inna historia porusza różne, mało znane, zagadnienia dotyczące tego konfliktu. Autor porusza tutaj kwestie żydowskich znajomości, kontaktów oraz rzekomego semickiego pochodzenia Adolfa Hitlera. Opisuje również dowody alianckich zbrodni wojennych. Wszystko utrzymane jest w formacie nieco sensacyjnym, momentami wręcz spiskowym.

Przeczytaj fragment książki:

Czy warto czytać książkę Druga wojna światowa. Inna historia?

Książkę Pizzutiego czyta się ciekawie, choć nie da się ukryć, że jest on zainspirowany wszelkiej maści teoriami spiskowymi. Choć lubię o takich sprawach czytać, to ich jakość naukowa czy merytoryczna często bywa wątpliwa. I w tym przypadku również mam mieszane uczucia.

Wiele spraw poruszanych przez Autora jest niedostatecznie uzasadnionych. Inne zaś są mocno naginane. Zbulwersowała mnie zwłaszcza kwestia pochodzenia etnicznego współczesnych Żydów. Ukazanie ich jako bezpośrednich potomków średniowiecznego ludu Chazarów jest ogromnym, może nie tyle niedociągnięciem, co konfabulacją.

Wprawdzie wśród Chazarów zdarzali się władcy i „arystokraci” wyznający judaizm, ale większa część chazarskiego społeczeństwa była wyznawcami innych religii. Co więcej, po rozgromieniu ich państwa przez książąt ruskich, rozpłynęli się oni w etnosie koczowniczym.

W zasadzie brak jakichkolwiek śladów, które mogłyby świadczyć o tym, że ze stepów nadczarnomorskich i nadkaspijskich powędrowali oni na Ruś, do Polski czy innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Na pewno jacyś Chazarowie tam się znaleźli, ale z pewnością nie byli oni wystarczająco liczni, aby dać asumpt do utworzenia ogromnej liczebnie społeczności Żydów aszkenazyjskich. Tak więc – przepraszam, ale tego nie kupuję.

Moje zaciekawienie wzbudziła za to kwestia asymilacji Żydów niemieckich, który miał się odbyć na przełomie XVIII-XIX wieku. Przyznam, że problem ten nie jest mi znany. Dotychczas nie miałem o nim żadnych informacji, więc to, co przedstawia Autor w tej pracy, jest czymś ogromnie ciekawym. Jednak nie jestem do końca pewien aż tak daleko idącej interpretacji. Niemniej – z pewnością trochę poszperam, aby skonfrontować uzyskaną tutaj wiedzę.

Podobnie intrygująco brzmi kwestia Żydów zamieszkujących Włochy. Można odnieść wrażenie, że we wszystkim, co działo się w poprzednim wieku, palce maczali Żydzi. Jednak nie umiem rozwiązać problemu, czy Autor stawia tę teorię jako filosemita czy antysemita. Momentami miałem wrażenie, jakbym czytał „Protokoły mędrców Syjonu”.

Nazistowskie sympatie

Autor ciekawie jednak pisze o sprawach, o których się u nas nie mówi otwarcie. Chodzi mi na przykład o zafascynowanie nazistowskimi „teoriami” i sukcesem Adolfa Hitlera. Nie ma co ukrywać – za Atlantykiem był on postrzegany jak bohater, istny heros i geniusz gospodarczy. W krótkim czasie, z pokonanych Niemiec, stworzył gospodarcze imperium.

Przy niewielkim wysiłku doprowadził nie tylko do odbudowy podupadłej gospodarki, ale i zdołał odbudować potencjał terytorialny (choćby odzyskanie Zagłębia Ruhry, Sudetów). W Stanach Zjednoczonych lat 30. i 40. ubiegłego wieku można było znaleźć wielu sympatyków hitlerowskich antysemickich haseł i postulatów. Zresztą pronazistowskie lobby w Ameryce nadal świetnie się trzyma. I to ponad 80 lat po zakończeniu wojny.

Jak również wiadomo, część przedstawicieli brytyjskiego domu panującego, żywiła, i to otwarcie, pronazistowskie sympatie. Do tego grona należał chociażby Edward VIII, znany również ze swej romantycznej abdykacji z powodu miłości do pani Simpson. Małżonkowie kontaktowali się z nazistowskimi dostojnikami, wydając im tajemnice państwowe… A to nie koniec. Ale, aby się o tym dowiedzieć, musicie sięgnąć po tę, i inne prace.

Alianckie „wyrównywanie rachunków”

Autor zwraca naszą uwagę na fakt, że alianci sami dopuszczali się wielu zbrodni na ludności cywilnej czy na jeńcach wojennych. Dla przykładu – alianci, którzy wylądowali na plażach Normandii w czerwcu 1944 roku niejednokrotnie dopuszczali się mordów na niemieckich jeńcach, strzelając im w tył głowy. Kanadyjczycy brali odwet na żołnierzach Hitlerjugend. Podrzynali jeńcom gardła. Również tym, którzy byli ranni.

Podczas wyzwalania obozu w Dachau Amerykanie zamordowali esesmanów, którzy – sami i dobrowolnie – wcześniej się im poddali. Ponadto pozwolili oni na mordowanie rannych Niemców przez dopiero co wyzwolonych obozowiczów. A nie bawili się oni w kurtuazję – mordowali przy użyciu łopat, siekier, prętów… A działo się to w świetle konwencji genewskiej (którymi zasłaniali się alianci podczas procesów w Norymberdze), gdy wojna dogasała.

To tylko drobne przykłady. Na przełomie lipca i sierpnia 1943 roku alianci bombardowali Hamburg. W ciągu 10-dniowego bombardowania śmierć poniosło więcej ludzi niż w czasie ataku atomowego na Nagasaki. Miasto legło w gruzach niczym Warszawa po powstaniu warszawskim.

W lutym 1945 roku alianci poszli na całego. Tuż przed walentynkami, w nocy z 13 na 14 lutego, alianckie bombowce nadleciały nad Drezno. Miasto pozbawione było obrony przeciwlotniczej, nie miało też żadnego znaczenia taktycznego.

W tym, zasadniczo bezbronnym mieście, poza jego mieszkańcami, przebywało około 400 000 uchodźców i robotników przymusowych. Mimo znajomości tych faktów, zdecydowano się „rzucić wroga na kolana”. Na miasto spadły setki tysięcy bomb, które zrównały sporą jego część z powierzchnią ziemi. Zginęło około 25 000 ludzi. W mieście wybuchły tak silne pożary, że budynki się topiły, a w mieście szalały istne ogniowe tornada.

Po zakończeniu wojny Amerykanie utworzyli wiele obozów jenieckich. Zakładano je wzdłuż Renu od kwietnia 1945 roku. Amerykańscy żołnierze dokładali wszelkich starań, aby ukarać niemieckich „podludzi”. Niemcy byli bici, spali pod gołym niebem pozbawieni jakiegokolwiek okrycia.

Często również w błocie i kałużach. Jeńcy ponadto chorowali (malaria, tyfus, czerwonka), a głód panował tak wielki, że dochodziło do kanibalizmu. Szybko zaczęto obozy nazywać „obozami śmierci Eisenhowera”. Dlaczego? Bo z rozkazu tego generała drastycznie zmniejszono racje żywnościowe niemieckim jeńcom.

W ten sposób zmarło ok. 56 000 niemieckich żołnierzy, najczęściej siłą wcielonych niemieckich rolników. Prawdziwi, zatwardziali zbrodniarze, zostali przewiezieni do Stanów Zjednoczonych, dając początek amerykańskim programom kosmicznym, czy służbom wywiadowczym. Większość z nich zmarła w luksusie. Ot co – taka kulawa sprawiedliwość.

Kobieto – puchu marny…

Podobną skalę miały amerykańskie i francuskie gwałty na Niemkach. O ofiarach Brytyjczyków nie wiadomo prawie nic – archiwa skutecznie milczą.

Jankesi z piechoty nie rozróżniali, która kobieta jest skąd. Wszystkie należało ukarać lub potraktować jako należną zapłatę za wojenny trud. W Mühlhausen nieopodal obozu koncentracyjnego w Dachau, amerykańscy żołnierze dokonali zbiorowego gwałtu na więźniarkach. W Högerthausen z piętnastu Niemek uczynili niewolnice seksualne w założonym przez siebie burdelu.

Amerykańscy żołnierze urządzali istne łowy na niemieckie kobiety. Najpierw je gwałcono, a potem mordowano, aby nie stanowiły wyrzutu sumienia. Zresztą – nie patrzono nawet na wiek. W ten sposób „ukarano” wiele nastolatek i dziewczynek. Co ciekawe – większość gwałcicieli uniknęła jakiejkolwiek kary. A jeśli już – to głównie żołnierze o czarnej barwie skóry.

Nasi romantyczni Francuzi również sobie nie odmawiali. W samym tylko Stuttgarcie i jego okolicach, zgwałcili ponad tysiąc kobiet. Tutaj granicą również nie był wiek.

Podsumowanie

Książkę czytało się ciekawie, pomimo faktu, że nie z wszystkimi tezami czy interpretacjami Autora się zgadzam. Myślę, że to coś dla tych, którzy będą poszukiwali znacznie bardziej rozbudowanych informacji. Publikacja utrzymana jest w nastroju nieco spiskowym, co dodaje jej uroku. Jednak na dłuższą metę sporej części nie da się utrzymać. No chyba, że Autor mocniej udowodni, że coś jest na rzeczy. Ja nie czuję się przekonany.

Tak naprawdę odniosłem wrażenie, że książka kręci się tylko wokół dwóch tematów – Adolfa Hitlera i Żydów. Całość jest tak jakby dodatkiem.


Wydawnictwo RM
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem RM.

Comments are closed.