Tego dnia 1922 roku na karę śmierci skazany został Eligiusz Niewiadomski, zabójca prezydenta Gabriela Narutowicza
Eligiusz Niewiadomski w 1922 roku został skazany na karę śmierci za zabójstwo Gabriela Narutowicza. Siedem dni przed swoją śmiercią, wolą Zgromadzenia Narodowego, Gabriel Narutowicz został wybrany na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Z takim obrotem spraw nie pogodzili się zwolennicy ugrupowań narodowych. Do takich osób należał Eligiusz Niewiadomski, uzdolniony malarz, były pracownik Ministerstwa Sztuki i Kultury związany z ideą narodową.
Mord na Prezydencie miał miejsce 16 grudnia w gmachu „Zachęty”. Kiedy Narutowicz kontemplował obraz „Szron” Teodora Ziomka, Niewiadomski strzelił do Niego trzykrotnie, nie pozostawiając sobie szansy na pomyłkę. Prezydent zmarł chwilę później, a zabójca, mimo początkowego zamieszania, nie próbował zbiec z miejsca zbrodni, ale spokojnie oddał się do dyspozycji zszokowanych świadków zdarzenia.
Podczas procesu Eligiusz Niewiadomski nie wyraził żalu z powodu swojego czynu. Stwierdził ponadto, że pierwotnie planował zamordować Józefa Piłsudskiego, ale kiedy ten wyjawił, że nie będzie kandydować na urząd prezydenta, zaniechał swoich zamiarów. Nie zgadzał się również z linią obrony, na która zdecydował się mecenas Kijeński, obrońca oskarżonego. Niewiadomski był w pełni świadomy wagi swojego czynu oraz jedynego możliwego wyroku, jaki na niego czekał. W sądzie powiedział, że dla niego kara więzienia byłaby hańbiąca.
Sąd, zgodnie z przewidywaniami, uznał Niewiadomskiego winnym i skazał go na śmierć. Oskarżony nie skorzystał z apelacji. Został rozstrzelany 31 stycznia 1923 roku.
W tej chwili winę za występek, którego dopuścił się Eligiusz Niewiadomski, nierzadko przypisuje się jego domniemanej chorobie psychicznej. Problem w tym, że, jak dowiódł Patryk Pleskot, autor biografii Niewiadomskiego, zabójcy prezydenta nie zbadał żaden psychiatra. Wszystkie przypuszczenia co do niestabilności psychicznej mordercy swoje oparcie mają albo w mowach sądowych Niewiadomskiego, albo w relacjach jego współpracowników i znajomych, a to trochę mało, żeby postawić trafną diagnozę.