360 lat temu, 16 lutego 1665 roku w Sokołówce na Ukrainie zmarł Hetman Stefan Czarniecki, wojewoda ruski, a następnie kijowski. Zasłużył się podczas wojen moskiewsko-kozackich, a w czasie potopu szwedzkiego wsławił się odważnymi działaniami przeciw wojskom Karola X Gustawa. Jako jeden z dwóch Polaków upamiętniony jest w zwrotce polskiego hymnu narodowego.
Dokładna data, a nawet rok urodzin Stefana Czarnieckiego, herbu Łodzia, nie jest znany. Historycy przyjmują, iż urodził się między 1599 a 1604 rokiem w Czarncy, niedaleko Włoszczowy w ziemi sandomierskiej.
Jego niezamożny ojciec Krzysztof Czarniecki ożeniony z Krystyną Rzeszowską miał dziesięciu synów, którym oczywiście nie był w stanie zapewnić majątku. Młody Stefan praktycznie miał do wyboru trzy drogi kariery: jako duchowny, służbę wojskową lub zajęcie na magnackim dworze. Za przykładem swoich czterech starszych braci, wybrał wojsko.
Nie zachowały się żadne źródła mówiące o początkach służby Stefana Czarnieckiego – historycy zakładają, że jako prosty towarzysz[1] brał udział w potyczkach z Tatarami, czy w bitwie pod Chocimiem (1621). Ponieważ uważa się, że zaciągnął się do lisowczyków[2], to mógł walczyć w służbie cesarskiej czy polskiej wojnie ze Szwecją (1626-29).
Początki kariery
Czarniecki musiał wyróżniać się talentem wojskowym i dokonaniami wśród lisowczyków, bo wiemy, że już w 1633 roku był porucznikiem chorągwi kozackiej (pancernej) hetmana polnego koronnego Marcina Kazanowskiego. W 1635 w czasie koncentracji wojsk króla Władysława IV przeciw Szwedom wymieniony został jako porucznik chorągwi husarskiej Władysława Myszkowskiego.
Po pokoju w Polanowie z Moskwą, który zawarto jako „wieczysty”, otrzymał od króla w nagrodę 200 włók ziemi w Popowej Górze na Smoleńszczyźnie, ale zamienił je ze swoim bratem Stanisławem na dobra rodzinne i spłacił resztę rodzeństwa. W 1637 roku wziął ślub z Zofią Kobierzycką, która w sposób istotny wspomagała męża w powiększaniu majątku, często w sposób bezwzględny.
Nie zasiedział się w domu z żoną, bo wziął już udział w tłumieniu powstań Pawluka (1637)[3], Ostrzanina i Huni (1638). W bitwie z Kozakami pod Kumejkami Czarniecki mocno się wyróżnił. To szarże jego chorągwi oraz Samuela Łosia rozerwały powstańczy tabor, co doprowadziło do klęski Kozaków. Zwycięstwo było efektowne, ale brawura Czarnieckiego sporo kosztowała husarzy. Jego chorągiew poniosła rzadko spotykane aż 40 proc. straty. Z tego powodu musiała być wycofana z linii.
Jeszcze większą sławę przyniosła mu szarża dowodzonej przez niego chorągwi w bitwie z Tatarami pod Ochmatowem (1644) w której hetman Stanisław Koniecpolski wraz z księciem Jeremim Wiśniowieckim pokonali liczniejsze siły tatarskie Tuhaj-beja.
Kiedy hetman Koniecpolski chciał przez groblę przeprowadzić polskie wojska by je rozwinąć do natarcia na wrogów, ich wódz skierował ok. 6000 Tatarów, którzy mieli powstrzymać przeprawę wojsk hetmańskich. Na szczęście zostali wyparci przez husarię Stefana Czarnieckiego z pułku Lubomirskiego. Oczyszczona z nieprzyjaciół grobla umożliwiła przeprawę wszystkich chorągwi.
Zwycięstwo ochmatowskie zostało w całej Rzeczypospolitej przyjęte entuzjastycznie i było szeroko komentowane. Opis bitwy został opublikowany między innymi we Włoszech oraz Niemczech, sławiąc imię polskiego króla oraz hetmana. Część tego blasku spłynęło też na Czarnieckiego. Wiemy, że w tym roku miał już stopień rotmistrza, a za zasługi ochmatowskie otrzymał od króla dobra Karyczyńce – 3 wsie i wziął w zastaw miasteczko z folwarkiem.
Nie mogło go zabraknąć w walkach przeciw powstaniu Bohdana Chmielnickiego. 21 kwietnia 1648 roku w kierunku oddziałów Chmielnickiego wyruszył syn hetmana Stefan Potocki, którego wspierali radą doświadczeni żołnierze – Stefan Czarniecki oraz komisarz kozacki Jacek Szemberg. Błędy hetmana Mikołaja Potockiego doprowadziły do klęski wojsk polskich pod Żółtymi Wodami. Czarniecki dostał się do tatarskiej niewoli, wykupiono go dopiero po ugodzie zborowskiej w 1649 roku.
Senator Czarniecki
Wziął udział w bitwie pod Beresteczkiem (1651) i przegranej bitwie pod Batohem (1652). Współcześni mówili, że sceny okrutnej rzezi polskich rycerzy na rozkaz Chmielnickiego, które podobno obserwował z ukrycia, całkowicie już nastawiły go wrogo do całej Kozaczyzny. Przecież pod Batohem stracił brata, bratanka oraz szwagra.
Po bitwie został mianowany oboźnym koronnym (w miejsce poległego pod Batohem Samuela Jerzego Kalinowskiego) oraz został kasztelanem kijowskim, co czyniło go senatorem. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że on – syn niezbyt zamożnego szlachcica, żyjącego głównie z dzierżawy królewszczyzn – przebił szklany sufit.
Wiosną 1653 roku został wysłany na Bracławszczyznę z zadaniem oczyszczenia osad i fortec z załóg kozackich. Stojąc na czele dużego oddziału 8000 jazdy i dragonów, zdobył Borszczagówkę, Pohrebyszcze, Żywotów, Jakubowkę, Lipowiec, Niemirów, Kalnik, Ilińce i Bałabanówkę.
Była to operacja karna, którą Czarniecki realizował z żelazną konsekwencją. Dochodziło też do mordów mieszkańców. Taki los spotkał chociażby cywilów z Borszczakówki, Pohrebyszczy, czy Żywotowa. Dlatego, sposób realizacji zadania przez przyszłego hetmana, spotkał się z krytyczną oceną już współczesnych, kanclerz litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł wręcz stwierdził: jedynie chłopów nazabijali, zjedli żywność, która mogła nam służyć, konie poczynili niezdatnymi do boju i wrócili niesławnie.
W czasie oblężenia Monasterzysk, bronionych przez pułkownika kozackiego Iwana Bohuna (pierwowzoru sienkiewiczowskiego Bohuna), otrzymał ranę postrzałową w podniebienie, kiedy jako pierwszy wdarł się za palisady grodu.
Po tym incydencie medycy musieli zastąpić część podniebienia rannego metalową blaszką. Jak pisał w „Pamiętnikach” Jan Chryzostom Pasek, służący pod rozkazami Czarnieckiego – wystrzelone podniebienie srebrną do śmierci szpontował blachą; bo inaczej, kiedy mu ją do przemywania wyjęto, słowa jednego przemówić nie mógł.
Na przełomie 1654/55 roku Czarniecki wziął udział w kampanii hetmanów – wielkiego Stanisława Rewery Potockiego i polnego Stanisława Lanckorońskiego. Czarniecki był w szpicy wojsk. Z dymem poszło wiele miast i miasteczek, a od polskich szabel ginęli tak buntownicy, jak i zwykli chłopi. Historyk Ludwik Kubala nazwał ją później krwawym spacerem z Winnicy do Humania i z powrotem.
Wyprawa nie przyniosła większych sukcesów militarnych. Polakom nie udało się zdobyć choćby Humania, dobrze obsadzonego przez Kozaków. Po tej kampanii i wygranej bitwie pod Ochmatowem (1655), co nie zmieniło układu sił, Czarniecki został nagrodzony przez króla starostwem niegrodowym kowelskim[4].
Wróg Szwedów, wierny Janowi Kazimierzowi
21 lipca 1655 roku szwedzka 14 000 armia pod wodzą feldmarszałka Wittenberga wkroczyła w granice Polski. Wojska kwarciane zajęte były na wschodzie walką z agresją wojsk Moskwy i zrewoltowanych Kozaków.
Siłą rzeczy obroną kraju musiało się zająć wielkopolskie pospolite ruszenie szlachty, wspierane przez 1400 żołnierzy piechoty łanowej. Po niemrawym oporze „pospolitacy” skapitulowali pod Ujściem, uznali Karola X Gustawa za swojego króla i … rozeszli się do domów.
W wyniku wielu podobnych klęsk kapitulowały kolejne ziemie, ostatecznie zwierzchnictwo szwedzkie przyjęły też wojska koronne i litewskie, pod dowództwem swych hetmanów. Czarniecki przez trzy tygodnie bronił Krakowa, nie doczekawszy się jednak odsieczy skapitulował honorowo, wychodząc z wojskiem z miasta. Później udał się do króla Jana Kazimierza, który schronił się na Śląsku.
Bezprzykładne grabieże jakich dopuszczali się Szwedzi w Rzeczypospolitej nie tylko na chłopach czy mieszczanach, ale także na szlachcie, spowodowały oddolny ruch oporu wobec chciwych najeźdźców. Czarniecki mianowany w styczniu 1656 roku regimentarzem, otrzymał rozkaz prowadzenia zimowej akcji przeciw Szwedom.
Stosując taktykę szybkich ataków i odwrotów, Czarniecki likwidował mniejsze oddziały wroga, zmuszając Szwedów do chronienia się w miastach i poruszania się po kraju jedynie silnymi oddziałami.
Taktyka wojny „szarpanej”, partyzanckiej, była bardzo skuteczna, jednak uczciwie należy powiedzieć, że kiedy Szwedom udawało się zmusić Czarnieckiego do przyjęcia bitwy, ta najczęściej kończyła się jego porażką. Czarniecki przegrał pod Gołębiem[5], Kłeckiem, Kcynią i Chojnicami. Należy jednak podkreślić, że w kwietniu 1656 roku pokonał wroga pod Warką[6] na Mazowszu i było to pierwsze większe starcie w tym konflikcie wygrane przez stronę polską.
Świetny „zagończyk”, wychowanek twardej szkoły lisowczyków, znacznie gorzej radził sobie z wymogami nowoczesnej wojny, często stawiając kawaleryjski impet przed taktyką i ponosząc niepotrzebne straty. Nie bez przyczyny Jan Chryzostom Pasek pisał o nim: sam przed nami natarczywie skoczywszy, siekł, strzelał, narażał się nie jak hetman, ale jak prosty żołnierz. Już współcześni wielokrotnie zarzucali mu też, że nie zwraca uwagi na ponoszone straty.
Wojewoda i hetman Stefan Czarniecki
Rozżalony brakiem nominacji na hetmana polnego z powodu oporu senatorów (w 1657, po śmierci hetmana Lanckorońskiego), miał wypowiedzieć słowa: Jam nie z soli, ani z roli, ale z tego, co mnie boli, wyrosłem.
Na osłodę otrzymał od króla intratny urząd wojewody ruskiego oraz tytuł „generała lejtnanta, zastępcy wodza wojsk Jego Królewskiej Mości”.
W latach 1658–59 walczył w Danii na czele kilkutysięcznego polskiego korpusu jazdy. Wraz z nim ruszyły też sprzymierzone oddziały Fryderyka Wilhelma oraz cesarza Leopolda I Habsburga. Sojusznicy postanowili odbić ze szwedzkich rąk ważną, posiadającą 3 miasta oraz kilkadziesiąt wsi, wyspę Als.
Od lądu oddziela ją cieśnina o szerokości od 500 metrów do kilku kilometrów. 14 grudnia 1658 roku rozpoczął się atak. Piechota brandenburska na łodziach sforsowała cieśninę w najwęższym miejscu ale jej ruch został zatrzymany przez Szwedów. Wtedy Czarniecki, na czele oddziału około 800 jeźdźców – na tratwach, łodziach, barkach (podobno ciągnąc za nimi część koni?) przeprawili się na wyspę.
Jak opisał to J. Ch. Pasek: Chorągiew też, która wyszła z wody, to zaraz na nieprzyjaciela skoczy. Szwedzi widząc, że choć dopiero z wody, a przecie strzelba nie zmokła, ale strzela i zabija, w nogi; owych też, co ich przybywało na pomoc przerznęli końmi, a dopieroż w nich jak w dym. Powiadali zaś więźniowie „żeśmy rozumieli, żeście dyjabli, nie ludzie”.
Szwedzi wycofali się do zamków Sonderborg i Nordborg. Załogę pierwszego ewakuowały szwedzkie okręty, Nordborg skapitulował. Wyspa Als została wyzwolona. Następnie regimentarz wsławił się na Półwyspie Jutlandzkim zdobyciem dawnej rezydencji królów duńskich, Koldyngi. Zasługi Czarnieckiego zostały docenione, a papież Aleksander VII oraz cesarz Leopold I wystosowali doń listy pochwalne, król Danii Fryderyk III nagrodził go złotym łańcuchem.
Wydarzenia w Danii rozsławił wiele lat potem (1797) Józef Wybicki w pieśni Legionów Polskich, zwanej Mazurkiem Dąbrowskiego. Pieśń została polskim hymnem narodowym. Zwrotka o Czarnieckim dzisiaj brzmi:
Jak Czarniecki do Poznania
po szwedzkim zaborze,
dla ojczyzny ratowania
wrócim się przez morze.
W wersji oryginalnej zwrotka miała słowa:
Jak Czarnecki do Poznania
wracał się przez morze
dla ojczyzny ratowania
po Szwedzkim rozbiorze.
3 maja 1660 roku Rzeczypospolita podpisała pokój ze Szwecją, nadszedł więc czas na oswobodzenie Litwy spod moskiewskiej okupacji. Czarniecki został wysłany na pomoc Litwinom. Tam wraz z litewskim hetmanem Pawłem Sapiehą rozbił siły rosyjskie pod Połonką (25 VI 1660)[7] oraz stoczył nierozstrzygniętą batalię nad rzeką Basią.
Na sejmach 1661–62 Czarniecki związany ze stronnictwem dworskim poparł króla w walce o wzmocnienie władzy królewskiej i przeprowadzenie elekcji vivente rege (za życia króla) – biorąc za to dukaty od stronnictwa francuskiego królowej Ludwiki Marii Gonzagi.
W okresie konfederacji wojska koronnego 1661–63, w różny sposób popierając króla, stracił swój autorytet w wojsku i wśród szlachty. Na jego temat krążyły liczne plotki i paszkwile. Szczerze mówiąc, wobec niechęci magnaterii, wojewoda nie miał innego wyboru, jak pozostać wiernym dworowi.
Rozżalony wziął udział w kampaniach – zadnieprzańskiej na przełomie 1663 i 1664 (oblegając Głuchów znów naraził wojsko na duże straty) oraz na Prawobrzeżnej Ukrainie, gdzie tłumił nowe powstanie kozackie. W nagrodę został wojewodą kijowskim.
W walce dworu przeciwko J. Lubomirskiemu znów poparł stronnictwo królewskie, za co otrzymał w styczniu 1665 upragnioną buławę polną koronną.
W czasie jednej z potyczek, podczas oblężenia miasteczka Stawiszcze, odniósł poważną ranę. Zmarł 16 lutego 1665 w Sokołówce w drodze do Lwowa. W ten sposób spełniłaby się jego rzekoma przepowiednia, że wtenczas dadzą mi buławę, kiedy ani do wojny, ani ręka do szabli zdolne nie będą.
Hetman Stefan Czarniecki – problematyczny bohater
Stefan Czarniecki na stałe „zasiadł” w panteonie narodowym jako wzór żołnierza i patrioty, niestety jednak, i to delikatnie mówiąc, nie był człowiekiem kryształowym. Na tle wielu dowódców, nawet hetmanów, Czarniecki rysował się jako zwycięski wódz, który ani na moment nie poddał się zwątpieniu, nawet na chwilę nie opuścił prawowitego króla. W rzeczywistości hetman polny Stefan Czarniecki był postacią mocno kontrowersyjną.
Był wybitnym dowódcą jazdy, posiadał umiejętność szybkiego podejmowania decyzji, jednocześnie miał też skłonność do brawury, podejmowania niepotrzebnego ryzyka, przez co wielokrotnie narażał życie własne ale też i swoich podkomendnych.
Całą wiedzę wojskową opierał na własnym doświadczeniu zdobytym w boju, dlatego ujawniały się jego braki w wykształceniu, nieznajomość najnowszych taktyk i strategii wojskowych. Obok świetnych zwycięstw zaliczył też liczne porażki, o czym już wspominałem.
Do tego miał jednak jeszcze dwie poważne przywary. Był brutalny, również w stosunku do ludności, a jego wojska dopuszczały się okrucieństw, paliły i grabiły wsie, miasta, kościoły. Ponadto, jeśli wierzyć współczesnym, gotów był na wiele aby tylko powiększyć własny majątek, czasem nawet kosztem własnych żołnierzy!
Te cechy Czarnieckiego mogłyby ujść niepostrzeżone, podczas walk z powstaniami kozackimi i wojskami Moskwy, bo w tamtym czasie obie strony stosowały straszne metody, czego najokrutniejszym przykładem było dosłownie „wyrżnięcie” około 3500 polskich jeńców wojennych na rozkaz samego Bohdana Chmielnickiego, po bitwie pod Batohem.
Jednak wojska regimentarza były brutalne na innych teatrach wojen, w tym na ziemiach polskich. Oddziały Czarnieckiego dały się ludności wielkopolskiej mocno we znaki, tu gwałty i mordy kierowano w pierwszym rzędzie, nie bez inspiracji dowództwa, przeciw dysydentom, Niemcom i Żydom. Podburzano przeciw nim chłopów, mnożyły się bezprawia w miarę posuwania się wojska w głąb kraju, a grabiono zarówno dwory jak i chaty – pisał Włodzimierz Dworzaczek, badacz społeczeństwa szlacheckiego Rzeczypospolitej.
Podczas ekspedycji do Danii oddziały Czarnieckiego, chociaż były sojusznikiem, nie zapisały się dobrze w pamięci tamtejszej ludności, która widziała w nich raczej okupantów. Przemarsze Polaków były naznaczone spalonymi wsiami i powieszonymi chłopami, którzy odmawiali wojsku żywności, której w wyniszczonej przez Szwedów Danii, po prostu brakowało.
Czarnieckiemu współcześni zarzucali także zachłanność. Niby nie ma konkretnych dowodów, ale takie zarzuty pojawiały się niestety często. W czasie kapitulacji Krakowa przed Szwedami w roku 1655, miał zagarnąć dla siebie 60 000 złotych przeznaczonych na wypłatę żołdu.
Adam Kersten, autor biografii Czarnieckiego, pisał o tym wydarzeniu: część pamiętnikarzy uważa, że kasztelan zabrał zdobycz z Krakowa by opłacić swe wojska, część dość wyraźnie stwierdza, że wojsku mało co się z tego dostało. Rację mieli chyba ci drudzy, stało się to główną przyczyną przejścia [dużej części] jego oddziałów na stronę szwedzką.
Wziął udział w odbiciu Szwedom Warszawy. I tu znów domniemana kolejna afera finansowa. Oskarżano go, że przywłaszczył sobie część kosztowności przejętych od Szwedów, a był członkiem komisji zajmującej się tą sprawą, zaś majątek przepadł w niewyjaśnionych okolicznościach.
Po bitwie pod Połonką Czarniecki wziął do niewoli kilku znaczących oficerów wroga, zamknął ich na otrzymanym od króla zamku w Tykocinie i wziął 2 mln zł okupu. Ponoć w sprawie jeńców interweniował u króla Jana Kazimierza sam car moskiewski. Padały też oskarżenia, że wojewoda pod Połonką przywłaszczył sobie zdobyczne armaty.
Stefan Czarniecki jest różnie oceniany. Należy jednak pamiętać, że był nieodrodnym synem epoki. Krwawe pacyfikacje zdobywanych miejscowości czy grabieże – wszystko to było w tamtych czasach na porządku dziennym. Bilans dokonań Czarnieckiego powinien więc brać pod uwagę ówczesne realia. A od „łatwych” pieniędzy nie uchylał się nawet hetman i kanclerz Jan Zamoyski.
Bibliografia:
- Besala J., Rewizja nadzwyczajna. Skazy na królach i inne historie, Warszawa 2018.
- Besala J., Krwawiące sąsiedztwo – Polacy, Moskale i Kozacy, Warszawa 2015.
- Kersten A., Stefan Czarniecki 1599-1665, Lublin 2006.
- Kubala L., Szkice historyczne, Poznań 2004.
- Markiewicz M., Historia Polski 1492–1795, Kraków 2002.
- Pasek Jan Chryzostom, Pamiętniki, oprac. Władysław Czapliński, Wrocław – Warszawa – Kraków 1968.
- Podhorodecki L., Kozacy Zaporoscy, Warszawa 2011.
- Podhorodecki L., Rapier i koncerz: z dziejów wojen polsko-szwedzkich, Warszawa 1985.
- Serczyk Wł., Na dalekiej Ukrainie: Dzieje Kozaczyzny do 1648 roku, Kraków 1984.
- Sikora R., Niezwykłe bitwy i szarże husarii, Warszawa 2017.
[1] Towarzysz był oficjalnie szlachcicem służącym w jeździe polskiej, po reformach Władysława IV w tzw. wojsku autoramentu narodowego. Wraz z pocztowymi tworzył podstawową komórkę organizacyjną polskiej jazdy. Wielkość pocztu (liczba pocztowych) zależała od zamożności towarzysza. Zazwyczaj poczet liczył 1-5 pocztowych, chociaż w lekkiej jeździe służyli też towarzysze bez pocztowych. Tylko towarzysze mieli prawo brać udział w zgromadzeniach chorągwianych decydujących o wielu sprawach tejże chorągwi. Towarzysz miał też wyższą rangę niż jakikolwiek oficer cudzoziemskiego autoramentu, będącego wojskiem najemnym. To też starsi oficerowie cudzoziemskiego autorymentu, aby nie pójść pod komendę towarzysza, starali się być jednocześnie towarzyszem w chorągwi husarskiej czy pancernej. Napisałem „oficjalnie” bo praktyka bywała różna. Jak napisał Walerian Nekand Trapka w „Liber chamorum”: bywało, że chłop czy mieszczanin wzbogaciwszy się „za towarzysz chce być miany i szlachcicami się mianuje, przezwisko na ski abo cki zmyśliwszy”.
[2] Chorągwie lisowczyków – (lisowczycy, straceńcy, elearzy) – najemna, ochotnicza formacja lekkiej jazdy polskiej stworzona w 1607 roku przez Aleksandra Lisowskiego. Początki sięgają ich służby u Dymitra II Samozwańca w latach 1607–1611. Znani z szybkości działania, szalonej odwagi ale także skłonności do okrucieństwa i grabieży. Często byli równie uciążliwi dla nieprzyjaciół jak i poddanych władcy któremu służyli. Brali udział w wojnie polsko-rosyjskiej 1609–1618. Od śmierci Lisowskiego w 1616 r. dowodzeni przez pułkownika Stanisława Czaplińskiego, kolejnym dowódcą był Walenty Rogowski. W 1619 r. król Zygmunt III Waza przekazał lisowczyków do dyspozycji Ferdynanda II Habsburga, zagrożonego w Wiedniu oblężeniem przez księcia siedmiogrodzkiego Gabora Bethlena, tzw Pierwsza odsiecz wiedeńska.
[3] Sygnał do powstania dali Kozacy nierejestrowi, którzy w Korsuniu przechwycili artylerię Kozaków rejestrowych i wywieźli ją na Sicz Zaporoską. Powstańczy zagon wkroczył na Naddnieprze, a w konsekwencji Paweł Pawluk wydał 12 sierpnia 1637 roku uniwersał do Kozaków i czerni (chłopów z Ukrainy naddnieprzańskiej), w którym ogłosił się „hetmanem wojska zaporoskiego” i wzywał do powstania. Hetman Mikołaj Potocki szybko zebrał armię koronną i 16 grudnia 1637 pod Kumejkami pokonał Kozaków dowodzonych przez Pawluka i Skidana. Pawluk uszedł do Czehrynia, gdzie dalej buntował się i zbierał nowe siły. Ostatecznie Polacy stłumili bunt, a sam Pawluk po schwytaniu został stracony w Warszawie. Po powstaniu zmniejszono do 6 tys. liczbę Kozaków rejestrowych, a pozostałych Kozaków postanowiono traktować jak w chłopy obrócone pospólstwo. Stało się to m.in. przyczyną powstania Bohdana Chmielnickiego.
[4] Starostwo niegrodowe – starostwa istniały w Polsce od XIV w i ustanawiane były w dobrach ziemskich należących do króla (królewszczyzna) i były nadawane szlachcicom dożywotnio. Starostwo niegrodowe (tenuta) – dawana była w użytkowanie tenutariusza w formie dzierżawy lub zastawu, z czego starosta czerpał dochody, nie posiadał natomiast uprawnień sądowych, porządkowych, egzekucyjnych i administracyjnych na terenie starostwa.
[5] Działająca w okolicach Sandomierza (regimentarz miał wzniecić tam powstanie przeciw Szwedom) 2,5-tysięczna dywizja jazdy koronnej Stefana Czarnieckiego została 19 II pod Gołębiem zaskoczona atakiem 11-tysięcznej armii króla Karola Gustawa. Po pewnych sukcesach w walce z awangardą Szwedów, kiedy na pole bitwy dotarł sam król szwedzki, polskim oddziałom zagroziło okrążenie. Wojska uległy rozproszeniu, ale doświadczenia z walk na wschodzie, m.in. z Tatarami, pozwoliły Polakom zebrać się w kilka dni i dalej szarpać Szwedów.
[6] 7 kwietnia 1656 pod Warką doszło do zwycięskiej bitwy wojsk koronnych Stefana Czarnieckiego i Jerzego Lubomirskiego z oddziałami szwedzkimi, którymi dowodził Fryderyk margrabia badeński. Straty Szwedów były duże, w czasie bitwy, a następnie pościgu zginęło ponad 1,5 tys. żołnierzy, do niewoli dostało się ok. 300. Polacy zdobyli 20 chorągwi wroga i cały jego tabor. Polskie straty wyniosły ok. 200 zabitych.
[7] 28 czerwca 1660 roku pod Połonką wojska hetmana Sapiehy (7000) i regimentarza Czarnieckiego (4000) rozbiły moskiewskie siły Iwana Chowańskiego (8500-10000). W wojskach Rzeczypospolitej przeważała jazda (8000), wojska moskiewskie miały prawie równy udział kawalerii i piechoty. W bitwie kluczowe role odegrała husaria, której szarż nie wytrzymały siły moskiewskie. Podkreśleniu zasługuje też bardzo mądre rozegranie bitwy przez dowódców. Krytycznymi miejscami boju były dwie groble prowadzące przez bagna na drodze do Połonki, a szczególnie ta bliższa wspomnianej miejscowości (druga była na terenie bagiennym). Początkowo wojska litewsko-koronne cofnęły się od grobli, więc moskiewska piechota (1300-1700 ludzi) weszła w wąskie gardło grobli i na jej przedpole. Wtedy uderzyły dwie chorągwie husarzy (ok. 300 jeźdźców) – „chorągwie usarskie z pałaszami skoczyły i w wodę je [piechurów] po najpierwszym wystrzeleniu napędziły, że im do drugiego nie przyszło, bo samych w błocie niemało i z muszkietami potonęło…” – napisał w pamietniku J. Łoś uczestnik bitwy. Następnie dragoni ostrzelali skłębiony tłum moskiewskich piechurów a potem litewscy husarze (z kopiami) pogonili ich daleko za groblę. W międzyczasie piechurzy zajęli drugą groblę. Jazda polsko-litewska odparła atak wrogiej kawalerii i sama zaatakowała od czoła, jak również z boków i na tyły. Moskiewska jazda pierzchła pozostawiając samotną piechotę, którą w dużej części wycięto lub wzięto w niewolę. Moskwa straciła 3500 zabitych i rannych, wzięto 700 jeńców. Po stronie Rzeczypospolitej było do 300 ofiar.
Ryszard Nowosadzki