King okładka

King |Recenzja

Jonathan Eig, King

Martin Luther King to dla wielu z nas już postać w zasadzie hagiograficzna. Pastor baptystyczny, który walczył o równość i wolność amerykańskich obywateli. Za tę walkę poniósł największą ofiarę – własne życie. W najnowszej biografii King obraz tej postaci jest znacznie pełniejszy.

Jonathan Eig jak sam to ujmuje, opowiada historię człowieka, który w zaledwie trzynastoletniej karierze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej przybliżył amerykański naród do rozliczenia się ze swoim dziedzictwem – z traktowaniem ludzi jako własności i obywateli drugiej kategorii.

Eig, dziennikarz i biograf m.in. Muhammada Alego, ściąga Kinga z piedestału i otrzepuje go z historycznego kurzu. Próbuje go na nowo odkryć, a odległość czasowa jest tylko na korzyść dla współczesnych czytelników.

Wydobywa obraz prawdziwego człowieka zza mgły hagiograficznych ujęć, aby pomóc czytelnikom lepiej zrozumieć walkę Kinga.

Wielu z nas słyszało nagranie jego przemówienia o marzeniu tak wiele razy, że tak naprawdę już go nie słyszymy. Historia w procesie kanonizacji ugrzeczniła słynnego pastora, zastępując jego skomplikowaną politykę i filozofię chwytliwymi hasłami, dopasowanymi do tej czy innej ideologii.

King był człowiekiem, a nie świętym czy symbolem. Obgryzał paznokcie. Ukrywał papierosy przed swoimi dziećmi. Zawsze spóźniał się na spotkania. Polegał na swojej żonie Coretcie w sposób, jaki niewielu ludzi wtedy rozumiało.

Jednocześnie zdradzał ją nieustannie, nawet wówczas, gdy wiedział, że FBI go podsłuchuje w trakcie rozmów telefonicznych i podczas pobytu w pokojach hotelowych, próbując zniszczyć jego małżeństwo i reputację.

Był człowiekiem, który już we wczesnym wieku ogłosił, że Bóg powołał go do działania. Żył zgodnie z tą zasadą.

Nie udało mu się zrealizować w pełni zamierzonego celu, ale to nie powinno umniejszać jego bohaterstwa, tak jak niepowodzenia pierwotnych ojców założycieli nie umniejszają ich zasług.

Ale Jonathan Eig nie tworzy plotkarskiej biografii skupiającej się tylko na ciekawostkach z życia lub wyciągającej brudy alkowy. Wręcz przeciwnie. W swojej książce przedstawia szeroki kontekst historyczny okresu, w którym urodził się i żył Martin Luther King.

Dużo miejsca oddaje również żonie, której rola we wcześniejszych biografiach była pomijana. Wyjaśnia filozofię i założenia programu Kinga. Nie opiera się na sloganach.

Nawet czytelnikowi nie zaznajomionemu głęboko z historią USA (takim jest piszący tę recenzję) dość łatwo zrozumieć kontekst historyczny, który w toku narracji wyjaśniany jest na bieżąco.

King opiera się na tysiącach niedawno ujawnionych dokumentów FBI i dziesiątkach tysięcy innych nowych materiałów, w tym na prywatnych listach, zapiskach biznesowych, nagraniach telefonicznych z Białego Domu i wielu jeszcze innych źródłach, które szczegółowo wymieniono w przypisach na końcu. Chapeau bas za tytaniczną pracę!

Okładka książki już trochę się zdezaktualizowała, bo King nie tylko otrzymał nominację National Book Award 2023, ale przyznano jej Nagrodę Pulitzera w kategorii Biografia 2024.

Na pierwszy rzut oka ponad 600 stron książki może co u niektórych wzbudzać przerażenie. Jednak biografię czyta się jak powieść o dziejach i człowieku, który pomimo wielu przeciwności losu potrafił wykorzystać swój czas, najlepiej jak umiał.


Wydawnictwo Znak Horyzont
Ocena recenzenta: 6/6
Piotr Burak


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak Horyzont.

Comments are closed.