Krzysztof Jan Drozdowski, autor książki Meandry wojny Bieszczadem naznaczone jest z wykształcenia historykiem. Po studiach na Uniwersytecie Łódzkim przez wiele lat pracował jako dziennikarz i tłumacz, między innymi książek z zakresu psychologii. Jego pierwsza praca to Brygada spod Arnhem. Jest on też autorem m.in. pokaźnego zbioru rozmów z przedstawicielami polskiej arystokracji i ludzi wojska przechowywanego w Archiwum Historii Mówionej. Wspomnienia byłych żołnierzy, świadków historii i uczestników wielu bitew zainspirowały i tę zapewne opowieść.
Książka do nabycia w księgarni Wolum.pl
W sierpniu 2014 roku minęła setna rocznica wybuchu I wojny światowej, nazwanej przez potomnych Wielką Wojną. Właśnie wtedy po raz pierwszy na wszystkich frontach wojny stanęły setki tysięcy Polaków i to naprzeciw siebie, gdyż we wszystkich zaborach podzielonego wcześniej potężnego państwa panował powszechny pobór. Walczyli w mundurach armii niemieckiej, austro-węgierskiej i rosyjskiej. Naprzeciwko siebie stawali nieraz bracia, kuzyni, czy członkowie spokrewnionych rodów, które zamieszkiwały, zwłaszcza na wschodzie, przestrzenie tysięcy kilometrów kwadratowych. W centralnej i środkowej Europie trwała wojna pozycyjna; miasta, miasteczka, czy wsie przechodziły z rąk do rąk, a wojna, mająca trwać kilka tygodni, zakończyła się po ponad 4 latach. Na miejsce dawnych mocarstw powstały państwa narodowe, między innymi Rzeczpospolita, która na mocy traktatów pokojowych odzyskała niepodległość. Na miejsce caratu wyrósł jednak jeszcze groźniejszy wróg odrodzonej Polski Rosja bolszewicka.
W tym tyglu polityczno-militarnym przebywali także zwykli ludzie, którzy jedli, pili, pracowali, walczyli, kochali się i przyjaźnili. O tym wszystkim opowiada Krzysztof Jan Drozdowski. Dzięki fabule osadzonej w bardzo wiernie odtworzonych realiach historycznych czytelnik sam może się przekonać się jak wyglądała I wojna światowa i wojna polsko-bolszewicka widziana oczami żołnierzy, oficerów, którzy należąc do różnych narodowości walczyli najpierw ramię w ramię, a potem nieraz i przeciwko sobie. Targają nimi różne dylematy, nie tylko natury moralnej, ale i bytowej. Oficerowie polscy w rosyjskich mundurach goszczą w polskich dworach, a synowie gospodarzy należą do wrogich armii. Dyskusje jakie się między nimi toczą to rozmowy o przyszłym kształcie kraju, którego chcą zostać żołnierzami i który chcą budować od nowa. Analizują więc ruchy wojsk poszczególnych armii, omawiają aktualną dla nich sytuację polityczną, ale również zajmują się życiem towarzyskim, rozmowami o poczynaniach sąsiadów i romansami. Jeden z głównych bohaterów, pułkownik Kazanowski, żeni się z miłością swego życia, piękną Heleną, z którą sympatyzował jeszcze we wczesnej młodości w rodzinnym domu.
Historia rozpoczyna się pod koniec XIX wieku w Aleksandryjskiej Szkole Kadetów w Petersburgu, gdzie spotykają się dwaj młodziutcy chłopcy rozpoczynający właśnie naukę i jednocześnie wojskową karierę. Pierwszy z nich, Polak Aleksander Kazanowski, pochodził ze starego rodu z okolic Wilna. Drugi to Rosjanin, Borys Bołkunow, mieszkał niedaleko Moskwy; jego rodzina była skoligacona z rodziną carską. Losy obu chłopców połączyła stara legenda jakoby ich pradziadowie w okresie wojen napoleońskich walczyli przeciwko sobie. Legenda głosi bowiem, że Rosjanin spalił polski dwór oraz zabił jednego z dziadów Polaka. Rodzinne opowieści przekazywane przez następne pokolenia wyolbrzymiły tę historię i spowodowały, że żądni przygód chłopcy postanowili pomścić swoich pradziadów, za co zostali przykładnie ukarani. Początkowa niechęć przerodziła się jednak w szczerą przyjaźń i do końca tej historii ich losy przeplatają się w opowieści. Rozdzieleni po zakończeniu szkoły, spotykają się później w walczących niedaleko oddziałach oraz w czasie odpoczynków w okolicznych dworach; obaj interesują się polityką, dużo czytają, dużo dyskutują na aktualne tematy, ich poglądy ewoluują od lewicujących po prawicowe i w końcowej części naszej opowieści obaj wstępują do oddziałów walczących z Armią Czerwoną po rewolucji październikowej oraz w wojnie polsko-bolszewickiej. Przeciwstawiają się też ideologii szerzonej przez bolszewików. W rezultacie Borys Bołkunow postanawia osiąść na stałe w Warszawie, gdzie ma częsty kontakt z przyjacielem.
Ciekawostką jest to, że jedną z epizodycznych postaci w książce jest Władek, Władysław Broniewski, który niezbyt pochlebnie wyraża się o bolszewikach, którzy chcą zrównać wszystkich „pod każdym względem, poziomem intelektualnym, moralnym, upodobaniami, umiłowaniami i nienawiścią. Wszystko ma być idealnie równe, idealnie głupie i obmierzłe.” Są to autentyczne
słowa poety pochodzące z jego Pamiętnika 1918-1922. On sam był zresztą przyjacielem rodziny autora, a jedną z ilustracji jest wspólne zdjęcie pochodzące z rodzinnego albumu.
Wielką zaletą książki są wiernie odtworzone realia ówczesnych czasów: opisy ubiorów, uzbrojenia, żołnierskich marszy w słońcu, deszczu i ośnieżonych szlaków Bieszczadów, gdzie zmęczone konie ciągnęły wojskowe tabory. Przykuwają uwagę również opisy dworów, wystroju ich wnętrz, gdzie dyskusje polityczne toczyły się w przytulnych salonach rozświetlanych blaskiem naftowych lamp i płonącego w piecach ognia. Poznajemy też wojskowe kwatery w ubogich wioskowych chatach, które dla strudzonych żołnierzy były jak hotelowe apartamenty.
Bazując na wspomnieniach ludzi, które zainspirowały autora do napisania tej książki odwiedzamy też ówczesne miasta: Mińsk, Odessę, Brody, Jassy oraz Warszawę z jej przytulnymi kawiarenkami, gdzie w jednej z nich ostatnią rozmowę toczą nasi bohaterowie.
Polecam tę książkę, jest ładnie wydana, choć mnie trafił się egzemplarz źle złożony, co bardzo utrudnia czytanie.
Wydawnictwo Oskar – Gdańsk 2014 r.
Ocena recenzenta: 4/6
Małgorzata Korwin-Mikke