O krok od wojny – włosko-jugosłowiańskie spory o Triest

Mussolini bierze władzę

Sytuacja ludności słowiańskiej nad Adriatykiem drastycznie się zmieniła, kiedy w październiku 1922 r. doszło do przewrotu, tzw. marszu na Rzym, w wyniku którego władzę we Włoszech przejęli faszyści z Benito Mussolinim na czele. Nowy reżim, przez cały dwudziestoletni okres swojego urzędowania, prowadził bardzo konsekwentną politykę narodowościową – italianizacja wszystkiego i wszystkich. Dotyczyło to nie tylko południowych Słowian zamieszkujących tereny po drugiej stronie Adriatyku, ale również Niemców znad górnej Adygi, Francuzów z doliny Aosty, a także wszystkich Włochów – wówczas bowiem jedynie wykształcona część społeczeństwa posługiwała się językiem włoskim, głównie w dużych miastach, Włochy zaś były w zdecydowanej większości krajem rolniczym, i to o dość sporym, nawet jak na ówczesne warunki, poziomie analfabetyzmu wśród chłopów.

Marsz na Rzym, 27-29 października 1922 r.
Źródło: Wikimedia Commons

Do wspomnianych regionów zaczęto zsyłać włoskich robotników, pod których specjalnie budowano zakłady przemysłowe, zapewniając im także bardzo dobre warunki socjalne, byleby tylko zmienić ich układ etniczny. Rzecz jasna, na ulicach Trydentu nie wolno było mówić po niemiecku, podobnie jak po słoweńsku w Trieście. Najbardziej niewłoskie etnicznie regiony stawały się tymi najmocniej wykorzystywanymi przez faszystowskich architektów do stawiania tam budowli mających podkreślić ich włoskość, jak np. Pomnik Zwycięstwa w Bolzano (Bozen) z 1928 r. czy zmiana nazwy głównego placu w Trieście z Piazza Grande (Wielki Plac) na Piazza Unità d’Italia (Plac Zjednoczenia Włoch), O unieważnieniu swobód gwarantowanych w Rapallo chyba nie trzeba wspominać. Głównym narzędziem propagandy nowej władzy stało się kino, które urosło wówczas do gigantycznych rozmiarów, pokazujące wszystkich mieszkańców Włoch mówiących pięknym, literackim językiem włoskim (co nie ma miejsca nawet dzisiaj, pomimo powszechnego dostępu do mass mediów, a co dopiero w latach 20. czy 30.). Na język słoweński czy chorwacki nie było miejsca w państwie włoskim, w którym wszelki opór wobec władzy brutalnie tłumiły „czarne koszule”. Sytuacji zamieszkujących Włochy Słowian nie poprawił też wybuch II wojny światowej, w której to Włochy i Jugosławia znalazły się po przeciwnych stronach, a każdy Chorwat czy Słoweniec traktowany był jako potencjalny agent jugosłowiańskich komunistów.

Gorzki kielich

Hitler wojnę przegrał, a co za tym idzie, przegrały ją również Włochy. Choć zmiana stron w 1943 r. uratowała ten kraj od jeszcze większej katastrofy, doprowadziła do wojny domowej. Południe było opanowane przez aliantów, Północ – przez faszystów Mussoliniego, którzy utworzyli tam Włoską Republikę Socjalną, lub, jak kto woli, Republikę Salò. Wojna wcale nie skończyła się wraz z podpisaniem kapitulacji w październiku 1943 r. – wręcz przeciwnie, ona dopiero się zaczęła, zawierając w sobie chociażby świetnie nam znany epizod pod Monte Cassino.

I tu warto wspomnieć o jednym, dość istotnym fakcie, który miał wielki wpływ na kształtowanie się polityki włoskiej przez powojenne dziesięciolecia. Otóż sympatie polityczne Włochów z Północy były w przeważającej większości socjalistyczne, dlatego właśnie na Północy wtedy było się albo faszystą, albo komunistą. Obie te ideologie miały charakter socjalistyczny, a jedna miała drugą za swojego sztandarowego wroga (przynajmniej na polu włoskim). Wynika z tego, że północna partyzantka antyfaszystowska miała w ogromnej części charakter komunistyczny – „komunistą” na Północy określał się niemal każdy walczący z faszyzmem Mussoliniego. Dominujący na Południu katolicki konserwatyzm i monarchizm na Północy nie miał wzięcia, tam podział był prosty: faszysta albo komunista. To tłumaczy nam chociażby dość duże nieporozumienia polsko-włoskie dotyczące komunizmu, ale również to, dlaczego w powojennych Włoszech komuniści byli siłą polityczną, z którą każdy musiał się liczyć. Niemożliwe było ustanowienie w 1945 r. nowego rządu, który nie byłby przynajmniej tolerowany przez komunistów.

W 1943 r. powstała Demokracja Chrześcijańska – włoska partia chadecka, na czele której stanął pochodzący z południowego Tyrolu polityk Alcide de Gasperi. Wcześniej był działaczem ludowym, w okresie faszystowskim należał do opozycji (był wielokrotnie więziony przez czarny reżim). Wydawało się, że jego spokojny, niekonfliktowy charakter oraz otaczająca go fama niejako ikony oporu przeciw faszyzmowi czynią z niego idealnego kandydata na przywódcę państwa. Akceptowali go i południowi konserwatyści, i północni komuniści. I to właśnie on został premierem Włoch 10 grudnia 1945 r. po wcześniejszych miesiącach naznaczonych kryzysami politycznymi i niestabilnością władzy.

De Gasperiemu przypadła dość niewdzięczna rola podpisania w imieniu Włoch tzw. traktatów paryskich, czyli serii traktatów pokojowych zawartych w lutym 1947 r. pomiędzy aliantami a sojusznikami III Rzeszy (z powodu podziału Niemiec po II wojnie światowej traktatu pokojowego z samymi Niemcami nie podpisano nigdy). „Gorzki kielich”, jak nazywali ów traktat Włosi, pozbawiał ich całkowicie posiadłości zamorskich oraz narzucał wypłacenie ogromnych odszkodowań Jugosławii, Albanii, Grecji i Francji. Ale o ile tę gorzką pigułkę Włosi mogli jeszcze przełknąć, o tyle ustanowienie włosko-jugosłowiańskiej granicy na linii tzw. linii Morgan, przebiegającej przez miasta Tarvisio i Monfalcone, było dla nich czymś nieakceptowalnym. Sam de Gasperi grzmiał jeszcze w Paryżu, a później na forum ONZ, nazywając osoby, które ułożyły ów traktat pokojowy, ignorantami – oto bowiem poza granicami Włoch znalazło się blisko sześćset tysięcy osób przyznających się do narodowości włoskiej, którzy w ten sposób zostali pozbawieni swojej ojczyzny. Przedmiotem największego sporu stało się miasto Triest, gdzie ludność włoska stanowiła ponad 70% mieszkańców, a które znalazło się poza granicami Włoch. Między Rzymem a Belgradem zaczęły się dyplomatyczne przepychanki.

Artykuł składa się z więcej niż jednej strony. Poniżej znajdziesz numerację stron.

5 komentarzy

  1. Bardzo ciekawy tekst. Szkoda tylko, że znalazlo się w nim stwierdzenie, że ruch faszystowski miał naturę socjalistyczną. To zwykła brednia. Mussolini był socjaldemokratą?

    • Szymon Rytka

      Szanowny Panie Piotrze,
      bardzo dziękuję za komentarz, jednak nie zgodziłbym się z tezą, że faszyzm nie miał nic wspólnego z socjalizmem. Był ruchem odwołującym się do klasy robotniczej, jego podstawą był korporacyjny system gospodarczy, który jednak w praktyce sprowadzał się do mniej więcej tego samego, co funkcjonowało w powojennym, wschodnioeuropejskim komunizmie (pewnie, jakieś różnice były, ale z grubsza był to dokładnie ten sam system. Słowa „socjalizm” i „socjaldemokracja” wcale nie muszą być tożsame, „socjalistami” określamy też komunistów (którzy sami się zresztą tak nazywali, a socjaldemokraci w Rosji byli największym wrogiem bolszewików, nawet jeszcze większym, niż kapitaliści i obszarnicy, bo ci byli wrogiem otwartym, z kolei socjaldemokraci byli wrogiem, który legitymował się tym samym, czerwonym sztandarem), nazistów (których wrogami byli komuniści, ale sama NSDAP to przecież Narodowo-SOCJALISTYCZNA Niemiecka Partia Pracy), także ludzie skupieni wokół Roberta Owena czy Henriego de Saint-Simon również byli socjalistami, choć z socjaldemokracją nie mieli nic wspólnego.
      Łączę wyrazy szacunku, Szymon Rytka, autor.

  2. W młodości był socjalistą póżniej faszystą. Zreszta, różnica między faszystą a komunistą jest dość umowna.

  3. Jaka brednia? Wtedy socjaliści znaczyli coś innego niż dziś. Duce zdecydowanie miał korzenie stricte socjalistyczne, sporo socjalistycznych postulatów się utrzymało (poza tymi wymienionymi przez autora można by dodać sekularyzację) i było przez długi czas forsowanych a czym skorupka za młodu nasiąkła tym w RSI trąci.
    Brednią jest, że socjalizm = demokracja.

    PS: a jeśli czegoś w tekście brakuje, to tego iż z Rzeszą nastąpiła wymiana ludności.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*