O krok od wojny – włosko-jugosłowiańskie spory o Triest

Wolne Terytorium Triestu

Warto zdawać sobie sprawę z tego, że wobec narastających sporów pomiędzy zachodnimi aliantami a Związkiem Radzieckim, konflikt o Wenecję Julijską nie był jedynie lokalnym konfliktem granicznym, obok którego można było przejść obojętnie. Triest był bardzo ważnym strategicznie miastem, ponieważ był niejako wschodnią bramą do Morza Śródziemnego, istotnym punktem tranzytowym związanym z transportem zarówno towarów, jak i ludzi. Rok 1947 to jeszcze czas, w którym Jugosławia uchodziła za kraj po wschodniej stronie żelaznej kurtyny, Włochy de Gasperiego zaś, wbrew dość neutralistycznej postawie większości społeczeństwa, bardzo chętnie związałyby się mocniej z Zachodem. Zaczęło się więc gorączkowe poszukiwanie porozumienia.

Jako pierwsi z propozycją mediacji wyszli Amerykanie. Zaproponowali oni rozwiązanie przetestowane w wielu miejscach Europy po poprzedniej wojnie, to znaczy plebiscyt. Mieszkańcy Wenecji Julijskiej sami mieliby zdecydować, czy chcą być po włoskiej, czy po jugosłowiańskiej stronie granicy. Ten pomysł jednak musiał upaść, ponieważ był kompromisem niechcianym przez nikogo. Plebiscyt zdecydowanie faworyzowałby Włochów, co było bardzo na rękę Amerykanom, niemniej sami Włosi nie chcieli się na taki plebiscyt zgodzić. Dlaczego? Otóż nie chcieli doprowadzić do utworzenia precedensu dla zorganizowania podobnego referendum nad górną Adygą, które strona włoska zapewne przegrałaby z kretesem. Akurat problem południowego Tyrolu rozwiązano dość polubownie, de Gasperiemu udało się wynegocjować korzystny dla Włoch traktat graniczny z Austrią, ale wówczas pozostawał on jeszcze nierozwiązany i mogło się zdarzyć naprawdę wszystko.

Tu warto dodać, że w ostatnich miesiącach wojny Triest wraz z całą Wenecją Julijską był okupowany przez wojska Jugosławii. Na rozkaz Josipa Broz Tito dokonano tam czegoś w rodzaju czystki politycznej: potencjalni przeciwnicy jugosłowiańskich komunistów, tak Włosi, jak i Słoweńcy, byli eliminowani. W kwietniu i maju 1945 r. w taki sposób zamordowano kilka tysięcy działaczy antykomunistycznych (dokładną liczbę trudno ustalić ze względu na braki w materiale źródłowym). Jednak wobec braku poparcia dla Jugosławii ze strony ZSRR, Tito wycofał stamtąd swoją armię, a owo terytorium znalazło się pod brytyjsko-amerykańską okupacją. I choć teoretycznie podpisanie w lutym 1947 r. traktatu pokojowego miało tę okupację zakończyć, z powodu ciągłych kontrowersji wokół włosko-jugosłowiańskiej granicy tak się nie stało. W 1947 r. zawarto pewien zgniły kompromis, ustanawiając tzw. TLT (skr. od wł. Teritorio Libero di Trieste, czyli Wolne Terytorium Triestu). Był to obszar pozostający cały czas pod okupacją wojskową, podzielony na trzy strefy: strefę A – amerykańsko-brytyjską, strefę B – jugosłowiańską, oraz wyłączone z nich miasto Triest, którym zarządzał gubernator wyznaczony przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Taki stan rzeczy miał potrwać aż do rozwiązania konfliktu granicznego.

Wolne Terytorium Triestu (1947-1954)
Źródło: Wikimedia Commons

Rok 1948 przyniósł dość duży przełom. Miało to związek z wywołaną sporem Josipa Broz Tito ze Stalinem zmianą frontu przez Jugosławię. Wystąpiła ona z Kominformu i zbliżyła się z blokiem zachodnim. Dla sprawy Wenecji Julijskiej miało to niebagatelne znaczenie. Otóż wcześniej raczej przychylni Włochom Amerykanie i Brytyjczycy teraz zaczęli coraz łaskawszym okiem patrzeć na Jugosławię. Dali temu wyraz chociażby poprzez poparcie przez RB ONZ przejęcie na terytorium strefy B władzy cywilnej przez Belgrad (do tej pory Jugosławia jedynie wojskowo kontrolowała ten teren, a władzę cywilną sprawował gubernator z Triestu). Poza tym, doszło do podziału w szeregach komunistów włoskich, którzy dotychczas lojalnie stali przy Tito. Duża część z nich uznała bowiem, że wobec wyjścia Jugosławii z Kominformu Tito niejako zdradził interes rewolucji proletariackiej, wycofali więc swoje poparcie dla przyłączenia Wenecji Julijskiej do Jugosławii, uważając, że jeśli terytorium to pozostanie włoskie, prędzej znajdzie się pod władzą tych „prawdziwych” komunistów, liczyli bowiem na rychły wybuch czerwonej rewolucji europejskiej, która miała objąć również Włochy. Na spornym terytorium swoją obecność starały się pokazać obie strony, organizując manifestacje, kampanie społeczne czy wypisując hasła na budynkach, również w języku angielskim, nawołujące stacjonujących tam Brytyjczyków czy Amerykanów do udzielenia pomocy jednej bądź drugiej stronie. Często też pojawiały się tam hasła i symbole dość radykalne, jak np. takie przedstawiające jugosłowiańskiego przywódcę na szubienicy. Mijały lata, a rozwiązania problemu ciągle nie było widać. Aż w końcu przyszedł rok 1953.

Artykuł składa się z więcej niż jednej strony. Poniżej znajdziesz numerację stron.

5 komentarzy

  1. Bardzo ciekawy tekst. Szkoda tylko, że znalazlo się w nim stwierdzenie, że ruch faszystowski miał naturę socjalistyczną. To zwykła brednia. Mussolini był socjaldemokratą?

    • Szymon Rytka

      Szanowny Panie Piotrze,
      bardzo dziękuję za komentarz, jednak nie zgodziłbym się z tezą, że faszyzm nie miał nic wspólnego z socjalizmem. Był ruchem odwołującym się do klasy robotniczej, jego podstawą był korporacyjny system gospodarczy, który jednak w praktyce sprowadzał się do mniej więcej tego samego, co funkcjonowało w powojennym, wschodnioeuropejskim komunizmie (pewnie, jakieś różnice były, ale z grubsza był to dokładnie ten sam system. Słowa „socjalizm” i „socjaldemokracja” wcale nie muszą być tożsame, „socjalistami” określamy też komunistów (którzy sami się zresztą tak nazywali, a socjaldemokraci w Rosji byli największym wrogiem bolszewików, nawet jeszcze większym, niż kapitaliści i obszarnicy, bo ci byli wrogiem otwartym, z kolei socjaldemokraci byli wrogiem, który legitymował się tym samym, czerwonym sztandarem), nazistów (których wrogami byli komuniści, ale sama NSDAP to przecież Narodowo-SOCJALISTYCZNA Niemiecka Partia Pracy), także ludzie skupieni wokół Roberta Owena czy Henriego de Saint-Simon również byli socjalistami, choć z socjaldemokracją nie mieli nic wspólnego.
      Łączę wyrazy szacunku, Szymon Rytka, autor.

  2. W młodości był socjalistą póżniej faszystą. Zreszta, różnica między faszystą a komunistą jest dość umowna.

  3. Jaka brednia? Wtedy socjaliści znaczyli coś innego niż dziś. Duce zdecydowanie miał korzenie stricte socjalistyczne, sporo socjalistycznych postulatów się utrzymało (poza tymi wymienionymi przez autora można by dodać sekularyzację) i było przez długi czas forsowanych a czym skorupka za młodu nasiąkła tym w RSI trąci.
    Brednią jest, że socjalizm = demokracja.

    PS: a jeśli czegoś w tekście brakuje, to tego iż z Rzeszą nastąpiła wymiana ludności.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*