O krok od wojny – włosko-jugosłowiańskie spory o Triest

Wojna wisi na włosku

Był to rok aż nazbyt bogaty w wydarzenia. Śmierć Stalina rozpoczęła pierwsze reformy w Związku Radzieckim, co również i dla sprawy Wenecji Julijskiej miało niebagatelne znaczenie. Amerykanie byli przekonani, że nowy przywódca Związku Radzieckiego, kimkolwiek nie będzie, będzie chciał na nowo ułożyć sobie stosunki z innymi państwami bloku komunistycznego (co się zresztą stało). Przestało być więc dla nich oczywiste, że Tito pozostanie przyjazny NATO. Również we Włoszech nie był to łatwy rok – latem doszło do poważnego kryzysu politycznego po odejściu premiera de Gasperiego. Jego następcą został 50-letni ekonomista, wcześniejszy minister finansów Giuseppe Pella. Jego pozycja nie była jednak silna – choć poparcie chadecji i socjaldemokratów wystarczyło do przyjęcia votum zaufania dla rządu, cały czas pozostawał on rządem mniejszościowym, Pella musiał rządzić bez większości parlamentarnej.

Feralnym miesiącem stał się sierpień. To wtedy właśnie zaprzysiężony został rząd Pelli, który musiał ze wszystkich sił szukać wzmocnienia swojej pozycji. Porozumiał się więc z coraz mniej przychylnymi Tito Amerykanami i Brytyjczykami, którzy zezwolili na to, aby do administracji wojskowej strefy A włączyć Włochy. Pella uzyskał zezwolenie na wprowadzenie tam oddziałów włoskich w liczbie pięciu tysięcy żołnierzy. Na odpowiedź Jugosławii nie trzeba było długo czekać. 29 sierpnia w Belgradzie doszło do wybuchu „spontanicznych demonstracji” (które były mniej więcej tak samo „spontaniczne”, jak wiece poparcia Gierka w 1976 r.) pod hasłem Trst je naš, Istria je naša!, czyli Triest jest nasz, Istria jest nasza. Na wiecu pojawił się Tito, który w transmitowanym przez radio przemówieniu określił działania rządu Pelli jako zagrażający pokojowi i samej Jugosławii imperializm włoski i dał wyraźne ostrzeżenie, że w przypadku wejścia wojsk włoskich na teren strefy A, Jugosławia jest gotowa przystąpić do wojny. Za słowami poszły czyny – Tito znacznie zwiększył obecność wojsk jugosłowiańskich na terenie Słowenii. Czołgi i samoloty czekały już tylko na wyraźny rozkaz z Belgradu, gotowe uderzyć na Włochy. Te nie pozostawały dłużne – w odpowiedzi na jugosłowiańskie groźby Pella przerzucił całą marynarkę wojenną z Adriatyku do Wenecji, cała armia została postawiona w stan gotowości bojowej, ogłoszono częściową mobilizację rezerw. Wenecja Julijska stała się beczką prochu. We wrześniu i październiku sytuacja była tak napięta, że byle drobny incydent mógł doprowadzić do wybuchu wojny.

Sytuacja, zarówno międzynarodowa, jak i wewnętrzna, zdawała się sprzyjać Włochom. Dla rządu Pelli kryzys jugosłowiański był idealną okazją do wzmocnienia swojej pozycji – patriotyczne nastroje w społeczeństwie jednoczyły Włochów wobec jednej idei – odzyskać utracone terytorium. Zdający sobie sprawę z powagi sytuacji Amerykanie i Brytyjczycy podjęli drastyczne środki. Brytyjski gubernator, gen. Thomas Winterton, bojąc się eskalacji konfliktu i nie chcąc doprowadzić do prowokacji w samej Wenecji Julijskiej, wprowadził w połowie października stan wyjątkowy i zakazał zgromadzeń. Niestety, wbrew wyraźnemu zakazowi gubernatora, burmistrz Triestu, Gianni Bartoli, kazał wywiesić na budynku ratusza flagę włoską dla uczczenia rocznicy przyłączenia miasta do Włoch 3 listopada 1918 r. Ten dość nierozważny ruch wywołał w mieście zamieszki.

Włoscy demonstranci niszczą symbole Wolnego Terytorium Triestu. Triest, 6 listopada 1953 r.
Źródło: Wikimedia Commons

Demonstracje zaczęły się 4 listopada, ale miasto na dobre wybuchło dzień później, kiedy biskup Triestu Antonio Santin ogłosił „ceremonię religijną” (która w rzeczywistości była kolejną manifestacją polityczną) w kościele św. Antoniego. Doszło wtedy do starć z angielskim wojskiem, padły dwie osoby zabite, kilkanaście zostało rannych. Do jeszcze większych rozruchów doszło dzień później. Demonstranci palili policyjne samochody i motocykle, a także niszczyli symbole angielskiej okupacji. Kiedy przedostali się na główny plac miasta, przeprowadzili szturm na budynek prefektury, w którym swoją siedzibę miał Winterton. W sumie w rozruchach zginęło sześć osób, blisko sto odniosło rany. Kolejną, ostatnią, ale i największą demonstracją włoską w Trieście był pogrzeb ofiar rozruchów 8 listopada. Wziął w nim udział premier Giuseppe Pella wraz z całym rządem włoskim. Tego samego dnia Thomas Winterton nakazał wycofanie wojsk brytyjskich z Triestu.

I choć wydawać by się mogło, że włoskie prowokacje, do których doszło w Trieście, w tak napiętej sytuacji mogą doprowadzić do wybuchu wojny, tak się jednak nie stało. Można powiedzieć, że Włosi „odebrali” ultimatum Tity, bo nie wkroczyli do strefy A (sam Triest miał charakter wolnego miasta), jednak w rzeczywistości groźby ze strony Belgradu były głównie zagrywką polityczną. Trudno powiedzieć, co by się stało, gdyby Pella zdecydował się wprowadzić armię do strefy A już jesienią 1953 r. Czy Jugosławia zaryzykowałaby wojnę z Włochami? Zapewne była taka możliwość, choć Tito chciał uzyskać głównie kartę przetargową w sporze terytorialnym z Włochami. Już od jakiegoś czasu musiał sobie zdawać sprawę z tego, że jego pozycja po śmierci Stalina nieco osłabła, nie dysponował odpowiednimi siłami politycznymi, aby w pełni wykorzystać słabość polityczną Włoch. Wiedział, że Triest jest już dla niego stracony. Konflikt udało się rozwiązać drogami dyplomatycznymi – rok później, w październiku 1954 r. w Londynie wydane zostało memorandum, które ów konflikt de facto zakończyło, przyznając Triest wraz ze strefą A Włochom, a strefę B, czyli Istrię, Jugosławii. Oficjalnie obie strony porozumiały się w 1975 r. podpisując traktat o granicach w Osimo, później powtórzony z niepodległą Słowenią. Do dziś jednak jest to terytorium bardzo zróżnicowane etnicznie. Wielu mieszkańców Triestu i okolic ma wielonarodową tożsamość, przyznając się do bycia zarówno Włochami, jak i Słoweńcami, a nawet po prostu Friulijczykami (od regionu Friuli-Venezia Giulia). Jednego jednak należy być pewnym – po tak gwałtownych sporach, to terytorium już raczej na stałe przylgnęło do Włoch i nie ma co myśleć o jego jakkolwiek rozumianym odłączeniu.

Szymon Rytka

Bibliografia:

Barnett Neil: Tito, London 2006.

Gierowski Józef Andrzej: Historia Włoch, Warszawa 1986.

Jordan Bernd, Lenz Aleksander: Księga 100 polityków stulecia, tłum. Andrzej Sąpoliński, Warszawa 1997.

Novak Bogdan: Trieste 1941-1954: la lotta politica, etnica e ideologica, Milano, Mursia, 1996.

Pigliucci Michele: Gli ultimi martiri del Risorgimento. Gli incidenti per Trieste italiana del novembre 1953, Trieste 2013.

Sardos Albertini Paolo e Delbello Piero: La Lega Nazionale e i ragazzi del ’53, Trieste 2013.

Świeboda Paweł: Sylwetki: Alcide De Gasperi (1881-1954), Europa, nr 5. 1998, s. 62–63.

Wituch Tomasz: Terytoria sporne w Europie po roku 1815, Pułtusk 2001.

Woydyłło Jerzy: Tito jakiego nie znamy, Warszawa 1992.

5 komentarzy

  1. Bardzo ciekawy tekst. Szkoda tylko, że znalazlo się w nim stwierdzenie, że ruch faszystowski miał naturę socjalistyczną. To zwykła brednia. Mussolini był socjaldemokratą?

    • Szymon Rytka

      Szanowny Panie Piotrze,
      bardzo dziękuję za komentarz, jednak nie zgodziłbym się z tezą, że faszyzm nie miał nic wspólnego z socjalizmem. Był ruchem odwołującym się do klasy robotniczej, jego podstawą był korporacyjny system gospodarczy, który jednak w praktyce sprowadzał się do mniej więcej tego samego, co funkcjonowało w powojennym, wschodnioeuropejskim komunizmie (pewnie, jakieś różnice były, ale z grubsza był to dokładnie ten sam system. Słowa „socjalizm” i „socjaldemokracja” wcale nie muszą być tożsame, „socjalistami” określamy też komunistów (którzy sami się zresztą tak nazywali, a socjaldemokraci w Rosji byli największym wrogiem bolszewików, nawet jeszcze większym, niż kapitaliści i obszarnicy, bo ci byli wrogiem otwartym, z kolei socjaldemokraci byli wrogiem, który legitymował się tym samym, czerwonym sztandarem), nazistów (których wrogami byli komuniści, ale sama NSDAP to przecież Narodowo-SOCJALISTYCZNA Niemiecka Partia Pracy), także ludzie skupieni wokół Roberta Owena czy Henriego de Saint-Simon również byli socjalistami, choć z socjaldemokracją nie mieli nic wspólnego.
      Łączę wyrazy szacunku, Szymon Rytka, autor.

  2. W młodości był socjalistą póżniej faszystą. Zreszta, różnica między faszystą a komunistą jest dość umowna.

  3. Jaka brednia? Wtedy socjaliści znaczyli coś innego niż dziś. Duce zdecydowanie miał korzenie stricte socjalistyczne, sporo socjalistycznych postulatów się utrzymało (poza tymi wymienionymi przez autora można by dodać sekularyzację) i było przez długi czas forsowanych a czym skorupka za młodu nasiąkła tym w RSI trąci.
    Brednią jest, że socjalizm = demokracja.

    PS: a jeśli czegoś w tekście brakuje, to tego iż z Rzeszą nastąpiła wymiana ludności.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*