Dramatyczna obrona twierdzy w Kamieńcu Podolskim stała się kanwą dla ostatniej części trylogii Henryka Sienkiewicza – Pana Wołodyjowskiego. W sierpniu 1672 roku wielka armia turecko-kozacko-tatarska wtargnęła na Podole i obległa Kamieniec. Zamku broniła wówczas garstka regularnych żołnierzy i mieszczan. Bohaterska postawa obrońców nie zapobiegła jednak tragedii.
Geneza wojny polsko-tureckiej
Aby zrozumieć dlaczego Turcy zdecydowali się iść na Kamieniec należy cofnąć się pięć lat wcześniej do roku 1667. Wtedy to bowiem między Rzeczpospolitą a Moskwą został podpisany rozejm w Andruszowie, który kończył wojnę ciągnącą się z przerwami od 1654 roku. Obydwie strony wyczerpane walkami podpisały zawieszenie broni. Znaczenie traktatu andruszowskiego dla tej części Europy było ogromne z paru powodów. Rozejm kończył wojnę polsko-rosyjską i otwierał możliwość zawarcia przymierza między tymi krajami przeciw sułtanowi. Bardzo komplikowała się sytuacja Kozaczyzny, która odtąd została podzielona na 3 części. Kozacy zadnieprzańscy, czyli ci z Ukrainy Lewobrzeżnej stali się zależni od cara moskiewskiego. Kozacy na prawym brzegu Dniepru pozostali wierni Rzeczpospolitej. Trzecią część stanowiła Sicz Zaporoska na czele z atamanem koszowym. Tutaj ścierały się interesy Rzeczpospolitej, Moskwy oraz Turcji i Chanatu Krymskiego. Traktat andruszowski kończył również owocny sojusz polsko-tatarski podpisany trzynaście lat wcześniej.
Imperium Osmańskie, którym rządził wówczas sułtan Mehmed IV, było od 1645 roku uwikłane w wojnę z Wenecją o Kretę. Turecką nawą państwową sterowali wówczas ambitni i wojowniczy wezyrowie z rodu Koprili. Długotrwała wojna z Republiką św. Marka wiązała sułtanowi ręce na froncie ukraińskim. Z pomocą przyszli jednak Kozacy. Prawobrzeżny hetman Piotr Doroszenko widząc jałowość lawirowania między Rzeczpospolitą a Moskwą postanowił spróbować trzeciej drogi i poddał się Stambułowi. Na radzie w Czehryniu Doroszenko oficjalnie poddał Ukrainę Prawobrzeżną. Sułtan nadal prowadząc wojnę o Kretę skierował więc nowych poddanych oraz Tatarów na wojnę z Rzeczpospolitą. W 1668 roku pod Podhajcami pokonał ich hetman polny koronny Sobieski. Jeszcze w 1667 roku Rzeczpospolita wysłała do Stambułu poselstwo na czele ze zdrajcą Hieronimem Radziejowskim, które zostało przyjęte w stolicy imperium bardzo chłodno. W tym samym czasie sojuszniczka Turcji, Francja, rozpoczęła wojnę z Niderlandami. Zaniepokoiło to austriackich Habsburgów, którzy swoją uwagę skierowali całkowicie na zachód, obawiając się zaborczej polityki ambitnego Ludwika XIV. Sam król Słońce, który w Rzeczpospolitej utrzymywał duże stronnictwo profrancuskie nie za bardzo chciał pomagać jej w ewentualnej wojnie z Portą. Habsburgowie zaabsorbowani wojną w Niderlandach sami borykali się z powstaniem na Węgrzech, które wspomagała Turcja. Również Moskale unikali konfrontacji z sułtanem. Jak więc czytelnik zauważył Rzeczpospolitej groziła polityczna izolacja.
Również stan państwa polsko-litewskiego pozostawiał wiele do życzenia. Rzeczpospolita prowadząca od 1648 roku ciągłe wojny była zrujnowana gospodarczo. Na domiar złego kraj ogarnął kryzys parlamentarny. W 1668r. abdykował król Jan Kazimierz, a jego miejsce rok później zajął syn słynnego Jaremy – Michał Korybut Wiśniowiecki. Korybut królem został z przypadku i o rządzeniu nie miał pojęcia. Krajem wstrząsnął wewnętrzny konflikt między stronnictwem prokrólewskim i prohabsburskim z Andrzejem Olszowskim i Kazimierzem Pacem na czele, a stronnictwem malkontentów z hetmanem Sobieskim i Mikołajem Prażmowskim. Malkontenci skłaniali się ku Francji. Fatalny był również stan wojska, które wyginęło w bratobójczej bitwie pod Mątwami w trakcie rokoszu Lubomirskiego, a następnie zostało zredukowane w wyniku rozejmu w Andruszowie. W 1671 roku na Ukrainę po raz kolejny uderzyli Tatarzy oraz Kozacy. Z garstką żołnierzy stawiał im opór hetman Sobieski, któremu udało się opanować większość Ukrainy Prawobrzeżnej. W takich okolicznościach Rzeczpospolita miała przystąpić do wojny z całą potencją turecką.
Orle gniazdo
Kilka słów należy poświęcić samemu Kamieńcowi. Twierdza była kluczowa w systemie obrony południowo-wschodniej rubieży Rzeczpospolitej. Kto atakował Rzplitą od strony Mołdawii musiał liczyć się z tym, że będzie musiał zdobyć Kamieniec. Twierdza wraz z Barem, Żwańcem i Międzyborzem tworzyła sieć podolskich fortec zabezpieczających okolicę od najazdów tatarskich. Zarówno miasto jak i twierdza stanowią ewenement i swoisty cud natury. Miasto położone jest na trudno dostępnej skale oblanej przez rzekę Smotrycz. Dalej mostem miasto łączy się ze średniowieczną twierdzą, która jednak nie góruje nad nim a znajduje się bardziej na dole. Samo miasto było otoczone przez mury miejskie. Kamienna średniowieczna twierdza zwana Starym Zamkiem w XVII wieku kompletnie nie była przystosowana do ostrzału artyleryjskiego. W trakcie wojny polsko-tureckiej z lat 1620-1621 Zygmunt III Waza nakazał swemu inżynierowi Teofilowi Szembergowi rozbudować system obronny Kamieńca. Szemberg zbudował więc fort ziemno-kamienny zwany Nowym Zamkiem. Był to typowy przykład dzieła rogowego zakończonego półbastionami. Takie fortyfikacje popularne były wówczas na zachodzie. Fortyfikując Kamieniec Szemberg popełnił jednak błąd, bowiem Nowy Zamek górował nad Starym. Usprawiedliwić Szemberga można jednak tym, ze w 1621 roku nie wiedział on, że 50 lat później artyleria będzie tak donośna i z powodzeniem ostrzela oba zamki i miasto. Konstrukcja Nowego Zamku skomplikowała jednak sytuacje obrońców w 1672 roku, bowiem Turcy zdobywszy go mieli idealne pozycje do ostrzału miasta i Starego Zamku. Na razie jednak Kamieniec spokojnie odpierał oblężenia zbuntowanych Kozaków Chmielnickiego i był uważany z twierdzę nie do zdobycia.
W przededniu oblężenia stan zarówno murów miejskich jak i twierdzy był katastrofalny, Sobieski słał do Warszawy alarmujące listy, w których zaklinał, aby wzmocnić garnizon twierdzy oraz naprawić mury. Jego prośby zostały jednak odrzucane, Król bardziej bał się wojskowego zamachu stanu niż wojny z Turcją, w którą niezbyt wierzył. Przed samym oblężeniem sejm wyznaczył na komendanta twierdzy gen. Józefa Łączyńskiego, jednak Łączyński zaczął stawiać wygórowane żądania, co do obsadzenia zamku oraz domagał się wypłaty znacznej ilości gotówki. Kiedy tego nie otrzymał zrezygnował ze stanowiska, a zastąpił go generał ziem podolskich – Mikołaj Potocki.
Turcy idą na Kamieniec
W styczniu 1672 roku czausz turecki przywiózł do Warszawy akt wypowiedzenia wojny. Klamka zapadła. W pierwszych miesiącach nowego roku Turcy zaczęli się przygotowywać do wyprawy przeciw Lechistanowi. Na domiar złego bunt podnieśli Lipkowie, czyli polscy Tatarzy, którym państwo zalegało z wypłatą żołdu. Zdrajcy lipkowscy uciekli z naddniestrzańskich stanic i dołączyli do armii padyszacha. Pod koniec kwietnia ze Stambułu wyruszył sam sułtan i po przeglądzie wojska 5 czerwca armia osmańska ruszyła ku granicy z Rzeczpospolitą. Po połączeniu z Kozakami oraz Tatarami armia turecka mogła dochodzić nawet do 120 tys. Ludzi. W dodatku Turcy prowadzili ze sobą wiele dział burzących obsługiwanych przez najlepszych francuskich inżynierów. Artyleria osmańska nie miała wówczas równych sobie w Europie. 19 lipca Turcy osiągnęli Cecorę w Mołdawii, a osiem dni później Mehmed IV zatrzymał się w Jassach u hospodara mołdawskiego Grzegorza III Duki. 18 lipca na Ukrainę ruszyły zagony tatarskie oraz kozackie. Znajdujący się na Ukrainie regimentarz Karol Łużecki oraz sprzyjający Rzeczpospolitej hetman kozacki Michał Chaneńko próbowali powstrzymać awangardę wojska kozacko-tatarskiego jednak odnieśli oni pyrrusowe zwycięstwo pod Ładyżynem i wskutek dużych strat musieli się wycofać w stronę Lwowa.
Tymczasem w Rzeczpospolitej nie zrobiono nic, aby pomóc Podolu i Kamieńcowi. Letni sejm roku 1672 upłynął wśród swarów między regalistami a malkontentami. Nie uchwalono nowych zaciągów, które mogłyby zasilić Kamieniec. Dziwi również marazm polskiego wojska, które nie próbowało nękać Turków w ogołoconej z garnizonów Mołdawii. Strona polska spokojnie patrzyła jak nieprzyjaciel przekracza Dniestr. Z wielkim żalem komentował ówczesną sytuację stolnik latyczowski Stanisław Makowiecki, autor Relacyi wzięcia Kamieńca, prywatnie szwagier Jerzego Wołodyjowskiego – rotmistrza kamienieckiego i protegowanego Sobieskiego, jednego z bohaterów kamienieckiego dramatu. Wydarzenia poprzedzające oblężenie tak opisywał stolnik „Parękroć z Kamieńca słaliśmy przed sejmy, ostrzegając iż twierdzę opatrzyć trzeba. Sam dwa razy jako poseł jeździłem; byłem i na tym nieszczęsnym w połowie zerwanym sejmie, a ostatnim przed wojną […]“. Na Podolu nikt nie miał wątpliwości, że Turcy zaczną oblegać kamieniecką twierdzę. Niestety Kamieniec został pozostawiony samemu sobie.
Oblężenie
Zanim przejdziemy do opisu samego oblężenia twierdzy, należy poświęcić słów kilka dysproporcji sił po obu stronach. A była ona ogromna. Jak się wcześniej rzekło Turcy po połączeniu z Kozakami Piotra Doroszenki i Tatarami mogli sięgać liczby 120 tys żołnierzy. Dodatkowo padyszach przyprowadził ze sobą nowoczesną artylerię oblężniczą. Wobec tych sił załoga kamieniecka wyglądała wręcz żałośnie. Wyżej cytowany stolnik latyczowski dokładnie opisał ilu ludzi broniło twierdzy i jacy oficerowie zajęli poszczególne pozycje. Twierdzy broniły regularne pułki piechoty liczące 900 porcji (pamiętajmy, że porcje nie odpowiadały stanowi faktycznemu oddziału, ponieważ liczono tzw. ślepe porcje, czyli wynagrodzenie dla oficerów i podoficerów) oraz pułki gen. Łączyńskiego i płk Krasińskiego liczące po 200 porcji. Pułkiem Łączyńskiego dowodzili kpt. Ignacy lub Jan Bukar oraz Jakub Kulikowski. W ostatniej chwili biskup krakowski Andrzej Trzebicki przysłał wystawiony własnym kosztem regiment piechoty cudzoziemskiego autoramentu liczący 500 porcji. Nim dowodził mjr Bartłomiej Kwasiborski. Siły te wzmocniło 24 dragonów Wołodyjowskiego, trochę serdiuków Jana Motowidły oraz 80 kijanów rotmistrza Jana Mokrzyckiego. W dodatku załogę wsparło 100 żołnierzy z pospolitego ruszenia ziemi podolskiej oraz mieszkańcy Kamieńca. Niestety w mieście znajdowało się wiele kobiet i dzieci, co mocno komplikowało sytuację w razie wzięcia twierdzy przez Turków szturmem (tureckie prawo wojenne mówiło o tym, że żołnierze przez 3 dni mogą gwałcić i mordować ludność cywilną). Generał Potocki nie chcąc brać wyłącznej odpowiedzialności przed sejmem powołał radę wojenną w skład, której wchodzili między innymi Wołodyjowski, Wojciech Humiecki czy biskup kamieniecki Wespazjan Lanckoroński. Wszyscy ci oficerowie byli doskonałymi kawalerzystami, ale brak im było doświadczenia w walce oblężniczej. W takich warunkach lepiej sprawdziłby się ktoś pokroju generała artylerii Marcina Kątskiego. Nieformalnym dowódcą obrony został jednak Jerzy Wołodyjowski – bohater ostatniej wojny z Kozakami i Tatarami. Wołodyjowski sprawował wcześniej funkcję komendanta stanicy wojskowej w Chreptiowie. Za pieniądze żony i dzięki protekcji Sobieskiego kupił tytuł rotmistrza w Kamieńcu. Sam Wołodyjowski na Podolu był postacią znaną i szanowaną o czym w swym pamiętniku wspominał Makowiecki. Na radzie zdecydowano, że obrońcy obsadzą obydwa zamki oraz fortyfikacje miejskie. Północną stronę Nowego Zamku wraz z jednym półbastionem obsadzili żołnierze Jana Myśliszewskiego, drugi półbastion obsadził Wojciech Humiecki wraz z regimentem kapitana Wąsowicza i częścią ludzi Wołodyjowskiego. W Starym Zamku stanęła reszta żołnierzy Wołodyjowskiego oraz serdiucy Motowidły. Najbardziej newralgicznej części fortyfikacji miejskich, czyli Bramy Ruskiej, bronił stolnik Stanisław Makowiecki (tylko 40 z 230 ludzi Makowieckiego było zawodowymi żołnierzami!). Bramy Lackiej bronił wojski latyczowski Stanisław Grodecki, Wielkiego Szańca (zwanego również Szańcem Ormiańskim) bronili mieszczanie pod wodzą wójta Cypriana Tomaszewicza. Mostu łączącego miasto z twierdzą bronił młody cześnik Józef Wasilkowski. Artyleria zamkowa dowodzona przez kurlandzkiego majora Haykinga (pierwowzoru Ketlinga z powieści) nie była w stanie zrobić poważniejszych szkód Turkom (raczej między bajki można włożyć scenę z filmu kiedy to Polacy rozwalają skład tureckiej amunicji). Chociaż zarówno Sienkiewicz jak i Makowiecki wspominają o „pewnym Żydzie puszkarzu, który ogromnie Turkom dokuczał“.
Oblężenie Kamieńca różniło się od tego co pokazał Sienkiewicz, który w mieście, ani w twierdzy nigdy nie był i często wsadzał w usta swoich bohaterów absurdalne wręcz stwierdzenia. Obrońcy nie przeprowadzili szeregu nocnych wycieczek, a Turcy nie szturmowali dzień w dzień polskich pozycji. Na dobrą sprawę Turcy przeprowadzili tylko dwa szturmy. 12 sierpnia pojawiła się forpoczta wojsk sułtańskich, która została przegoniona przez kanonadę z Nowego Zamku. 14 sierpnia pod Kamieniec przybył Wielki Wezyr Ahmed Köprülü, który dokonał lustracji kamienieckich fortyfikacji. Dwa dni później Turcy otoczyli Polaków szczelnym pierścieniem, rozpoczęło się regularne oblężenie. Ostrzał tureckiej artylerii był tak silny, że wielu żołnierzy zwątpiło w możliwość utrzymania twierdzy. Na miasto i zamki codziennie spadały tony pocisków. Jakiekolwiek czynności (jedzenie, spanie, opatrywanie rannych) były możliwe tylko w nocy. Co gorsza Turcy trafiali tam gdzie chcieli, natomiast artyleria zamkowa nie czyniła napastnikom większych szkód. Sułtan starym zwyczajem proponował poddanie twierdzy, jednak Polacy dzielnie trwali na swych pozycjach. 18 sierpnia przybył sam Mehmed IV. Turcy rozpoczęli sypanie aproszy oraz prace minerskie. Oddajmy głos Makowieckiemu „Od samego rana ciągnął tabor olbrzymi z ładownemi wozami, z mułami kroczącymi z wolna pod bogatem brzemieniem; ciągnęły wojska bez końca i bez liku, w barwnych strojach i dziwnych uzbrojeniach różnego rodzaju i kształtu […] a było tych namiotów moc taka, iż się niemal pola na okół okryły i jak od śniegu zbielały […]“. 20 sierpnia wystrzelona z zamku kula armatnia omal nie zabiła Mehmeda IV. Tego samego dnia Turcy trafili w prochownię znajdującą się z jednej z baszt Starego Zamku. Wybuch obrócił większą część Starego Zamku w ruinę. Turcy spróbowali szturmu, który ofiarnie odparto. 21 sierpnia poseł sułtański Juryca próbował pertraktować z obrońcami. Polacy chcieli wytargować czterotygodniowe zawieszenie broni, jednak wojownicze charaktery wzięły górę i negocjacje zerwano. W nocy z 22 na 23 sierpnia spróbowano jedynej wycieczki, jednak Turcy zadali obrońcom duże straty. Załoga kamieniecka kurczyła się, a odsieczy ani widu, ani słychu. Prócz zmasowanego ognia Turcy cały czas czynili prace ziemne w celu założenia min pod Nowym Zamkiem. Rada wojenna postanowiła przenieść się z Nowego do Starego Zamku. W nocy 25 sierpnia opuszczono Nowy Zamek. Było to posunięcie fatalne w skutkach ponieważ średniowieczne mury Starego Zamku były nieprzystosowane do długotrwałej obrony. Ponadto fortyfikacje nie miały działobitni, które prowizorycznie musieli organizować obrońcy powodując przy tym wiele wypadków. Turcy odpalili miny i wysadzili część Nowego Zamku. Ruiny fortu górowały jednak nad pozycjami obrońców, co dawało Turkom bajeczną wręcz pozycję do ostrzału. Tego samego dnia minerzy niespodziewanie wysadzili jedną z baszt Starego Zamku. Przypuszczono drugi podczas tego oblężenia szturm. Wyłomu dzielnie bronił Wołodyjowski, który według Makowieckiego dawał wyrazy największej odwagi. Szturm odparto bardzo krwawo. W czasie walk zginął Wojciech Humiecki i wielu żołnierzy. Stolnik latyczowski napisał potem „Jaką zaś szkodę granaty czyniły, powie piechota pana Wołodyjowskiego, gdzie ich sześciu razem w dzień przy dziale uśpionych naraz trupem padło“. Ponadto minerzy zaczęli zakładać kolejne ładunki pod fortyfikacje Starego Zamku. Obrońcy musieli podjąć decyzję, co czynić dalej.
Kapitulacja i wybuch
Po odparciu drugiego (i jak się okazuje ostatniego) szturmu podjęto z Turkami rozmowy. Skutkiem pertraktacji była kapitulacja twierdzy oraz oddanie Kamieńca oraz Podola sułtanowi. Wielu ludzi do dzisiaj twierdzi, że Potocki wykazał się tchórzostwem, a twierdza mogła się jeszcze bronić. Niestety większość argumentów przemawia za decyzją Potockiego. Primo: Kamieniec miał za mało obrońców, aby mógł wytrzymać oblężenie (tygodniową obronę spokojnie można uznać za cud). Secundo: większość fortyfikacji została zaminowana, tak więc w praktyce obrońcy siedzieli na przysłowiowej „beczce prochu”. Detonacja min spowodowałaby znaczne straty w garnizonie twierdzy. Tertio: zbyt słaba artyleria zamkowa nie była w stanie zagrozić tureckim szańcom. Polacy mogli opuścić miasto z wszelakimi wojskowymi honorami, Turcy zapewnili nawet eskortę kamienieckim exules. Kapitulacje podpisano w piątek 26 sierpnia. Jak wynika z opisu Makowieckiego w trakcie kapitulacji Wołodyjowski siedział na koniu na dziedzińcu zamkowym i nadzorował wymarsz wojska. W tym momencie w prochowni nastąpił wybuch, który zabił wielu żołnierzy (w tym tureckich) oraz Wołodyjowskiego. Stolnik przemyski Jerzy Wołodyjowski zostawił żonę Krystynę Jeziorkowską, matkę oraz siostrę Annę (co ciekawe siostra oraz matka stolnika były w mieście w trakcie oblężenia). Powodów wybuchu mogło być kilka:
1) Zrozpaczony major Hayking celowo wysadził w powietrze basztę.
2) Hayking chciał tym sposobem zatrzeć ślady różnych zaniedbań poczynionych z jego winy.
3) Ogień w prochowni zaprószyli pijani żołnierze (wersja wójta Cypriana Tomaszewicza oraz oficjalna wersja podana sułtanowi).
Każdy z tych powodów bardzo odbiega od romantycznej wizji Sienkiewicza, która mówiła o przysiędze, którą składali Ketling i Mały Rycerz, że będą bronić zamku do ostatniej kropli krwi (jeśli wierzyć relacji Makowieckiego tę przysięgę składali wszyscy obrońcy miasta).
Po śmierci Wołodyjowskiego biskup podolski napisał, że „zmarł nasz Hektor“ i tak Sienkiewicz stworzył Hektora kamienieckiego.
Epilog
Upadek Kamieńca Podolskiego odbił się w Rzeczpospolitej szerokim echem. Niestety kiedy Turcy szli pod Lwów skonfederowana szlachta gotowała się do wojny domowej. Konflikt między Sobieskim, a królem sięgnął zenitu. Otrzeźwienie przyszło jednak kiedy Turcja narzuciła Rzeczpospolitej haniebny traktat w Buczaczu, zrównując ją ze swymi lennikami. Podole wraz z Kamieńcem oraz częścią Ukrainy Prawobrzeżnej odpadło od Rzeczpospolitej. W nowej prowincji Turcy zaprowadzili swoją administrację tworząc Ejalet Kamieniecki, najbardziej wysunięte na północ władztwo Turków. Sama twierdza została należycie naprawiona i wzmocniona dużym garnizonem. Rzeczpospolita nie dawała jednak za wygraną i już rok później Sobieski pokonał Osmanów pod Chocimiem. Sobieski już jako król kontynuował wojnę do roku 1676 lecz Kamieńca nie odzyskał. Po odsieczy wiedeńskiej, kiedy wojna z Turcją odnowiła się, Rzeczpospolita bezskutecznie próbowała odzyskać twierdzę. Kolejne daremne próby odbicia Kamieńca spowodowały kryzys polskiej sztuki wojennej oraz znaczne obniżenie morale w armii. Mit niezdobytej twierdzy kamienieckiej utrwalili właśnie sami Polacy przez kolejne nieudane próby jej odbicia. W 1699 roku już za panowania Augusta II Mocnego stanął pokój w Karłowicach kończący zmagania Ligi Świętej z Turcją. Na jego mocy Turcy po 27 latach oddawali wreszcie Podole Rzeczpospolitej. Klucze do twierdzy odebrał generał Marcin Kątski. Według legendy ostatni turecki komendant Kamieńca oprowadzając Kątskiego po zamku próbował wysadzić twierdzę w powietrze jak przed 27 laty major Hayking.
Jakub Jędrzejski
Bibliografia:
Monografie
Derdej P., Kamieniec Podolski 1672, Warszawa 2009
Wagner M., Wojna polsko-turecka, Połomia 2009
Dzieła popularnonaukowe
Kosman M., Na tropach bohaterów trylogii, Warszawa 1966
Zawistowski W., Kto jest kim w Trylogii Sienkiewicza?, Warszawa 2006
Czasopisma
Hundert Z., Garnizon wojskowy Kamieńca Podolskiego w latach 1667-1672. Zarys problematyki. „Saeculum Christianum“, 2014