Kiedy w kontekście roku 1956 przypomina się o masowych wystąpieniach przeciwko władzy komunistycznej, na ogół przychodzi na myśl przykład Poznańskiego Czerwca czy rewolucji węgierskiej. Słabo natomiast jest znana historia krwawo stłumionych demonstracji w stolicy Gruzji, Tbilisi, stanowiących swoiste preludium powyższych wydarzeń.
25 lutego 1956r. Nikita Chruszczow na XX Zjeździe Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego wygłosił referat „O kulcie jednostki i jego następstwach”. Potępił w nim politykę Stalina, choć nie ujawnił pełnej prawdy o zbrodniach generalissimusa. Niemniej wystąpienie I sekretarza KC KPZR wywołało szok wśród zgromadzonych słuchaczy. Pomimo, iż referat był w zamierzeniu tajny, jego treść szybko wyciekła do opinii publicznej, zarówno w ZSRR, jaki w pozostałych państwach bloku wschodniego. Szczególne reperkusje wywołał w Gruzińskiej SRR, doprowadzając do masowych demonstracji w obronie Stalina i do rozlewu krwi.
Przywódca Związku Sowieckiego nie był darzony w Gruzji sympatią. Trzy lata po utracie niepodległości, w sierpniu 1924 r. wybuchło antybolszewickie powstanie, krwawo stłumione przez Armię Czerwoną. Lata 1937–1938 to z kolei czas Wielkiego Terroru, w wyniku którego represjonowano tysiące Gruzinów. We wszystkich tych wydarzeniach kluczową rolę odegrał właśnie Stalin, dlatego jego śmierć przyjęto z wyrazem ulgi. Znacznie większą estymą darzono natomiast Ławrentija Berię – „naszego Ławrentija”, jak mówili o nim mieszkańcy Gruzińskiej SRR[1]. Dlaczego zatem potępienie Józefa Wissarionowicza wywołało tak silne wzburzenie?
Stalin był tyranem, ale zarazem i Gruzinem. Uderzenie w jego kult przez Chruszczowa zostało poczytane wśród mieszkańców GSRR jako poniżenie całego narodu gruzińskiego. Niespełna trzy lata wcześniej potępiono Berię, teraz ten sam los spotkał jego zwierzchnika. Dla ludności stanowiło to widoczny znak, iż Nikita Siergiejewicz postanowił upokorzyć ogół społeczności Gruzji. Broniąc Stalina, bronili własnego poczucia honoru[2].
5 marca 1956r. na ulice Tbilisi wyszli studenci miejscowego uniwersytetu, noszącego zresztą imię niedawno zmarłego generalissimusa. Data nie była przypadkowa, tego dnia mijała bowiem trzecia rocznica jego śmierci. Do protestujących dołączyli słuchacze z Politechniki oraz przypadkowi przechodnie. Tłum wykrzykując hasła: „Chwała wielkiemu wodzowi!” i „Nie dopuścimy do krytyki Stalina!” skierował się na jeden z centralnych placów miasta, pod pomnik Józefa Wissarionowicza. Odbył się tam mityng ku czci „ojca narodów”, analogiczne zgromadzenie pojawiło się także na placu Lenina, w pobliżu siedziby Komitetu Centralnego GSRR. Wobec protestujących nie użyto żadnych środków perswazji, nie próbowano również rozgonić manifestacji. Władze republiki przyjęły postawę wyczekującą[3]. W ciągu następnych trzech dni liczba demonstrantów stopniowo się zwiększała. Do tłumu przyłączało się coraz więcej ludzi, w tym także dzieci. Wznoszono okrzyki: „Niech żyje Stalin”, „Precz z Chruszczowem!”, „Z Leninem i Stalinem – ku zwycięstwu komunizmu!”. Pojawiły się portrety obu nieżyjących przywódców ZSRR, a także Marksa i członków Politbiura, czerwone flagi, specjalnie ustrojone samochody ciężarowe, z których skandowano hasła. Na placu pod pomnikiem generalissimusa odbywał się nieprzerwany mityng, w którym udział brali poeci, literaci, działacze polityczni. Rolę podium do wygłaszania mów pełniła trybuna, nominalnie służąca do przyjmowania manifestacji z okazji świąt państwowych. Odczytywano wiersze ku czci wodza, śpiewano o nim pieśni, a po każdym występie z tłumu wznosił się okrzyk: „Stalin umarł, ale jego dzieło żyje!”. Na jednej z platform, urządzonej na przyczepie ciężarówki, pojawiło się dwóch aktorów, odgrywających role obu nieżyjących przywódców ZSRR. Pozdrawiali demonstrantów, wznosząc przy tym okrzyki: „Chwała wielkiemu Leninowi, chwała wielkiemu Stalinowi!”[4].

Przez pierwsze trzy dni manifestacje miały przebieg całkowicie pokojowy i ograniczały się do mityngów, wieców i przemarszy. 8 marca atmosfera wśród tłumu zaczęła jednak gęstnieć. Rzucono hasło ozdobienia portretami i flagami budynków Tbilisi. Część demonstrantów ruszyła ku siedzibie urzędu miejskiego i kwaterze głównej Zakaukaskiego Okręgu Wojskowego, żądając wywieszenia na nich podobizn Stalina. Ochrona uległa presji i spełniła życzenie tłumu. Wówczas Gruzini skierowali się ku Komitetowi Centralnemu GSRR, znajdującej się na wspomnianym już Placu Lenina. W tym czasie w Tbilisi przebywał z wizytą marszałek ChRL, Zhu De. Manifestanci otoczywszy budynek, zaczęli domagać się jego wystąpienia i poparcia dla polityki Stalina. Posłano delegację z pismem do wojskowego. Nie jest jasne, czy marszałek wygłosił jakiekolwiek przemówienie. Według jednej z wersji wymówił się chorobą, według drugiej – przyjął osobiście delegację i następnie z balkonu powiedział kilka słów. Tłum odstąpił wówczas spod siedziby KC[5].
Wydarzenia w Tbilisi stanowiły jak dotąd ewenement w dotychczasowej historii Związku Sowieckiego. Oto już czwarty dzień odbywały demonstracje, coraz więcej ludzi swobodnie gromadziło się w głównych punktach miasta, wygłaszano hasła, organizowano mityngi, a władze nie reagowały. Wojsko, siły bezpieczeństwa, milicja – jakby przestały istnieć. Niektórzy pracownicy KGB wręcz przyłączyli się do manifestacji, razem z tłumem wznosząc zawołania ku czci Lenina i Stalina. Charakter okrzyków zaczął się zarazem zmieniać. Już nie nawoływano jedynie do uczczenia generalissimusa, pojawiły się głosy o potrzebie obalenia Chruszczowa i całego KC, postawienia ich pod sąd, a nawet o oderwaniu Gruzji od Związku Sowieckiego i ogłoszenia niezależności. Na czele kaukaskiego państwa proponowano postawić syna dyktatora, Wasilija Stalina, w tym czasie przebywającemu w więzieniu. Na trybunie ujawnili się delegaci, rzekomo z innych części ZSRR – Ukrainy, Mołdawii, republik bałtyckich – twierdzący, że w reszcie kraju także wrze i wszyscy popierają Gruzinów. Jedna z kobiet na podium krzyczała, iż demonstracje ogarnęły również główne miasta: Stalingrad i Leningrad. Kim byli w rzeczywistości ci ludzie – nie wiadomo[6]. Czynniki rządzące wciąż jednak pozostawały bezczynne. Ale wszystko zmieniło się w piątek, 9 marca.
Według różnych wersji, pomiędzy godziną 9 a 13 tłum zebrał się na placu Lenina, pod siedzibą KC. Tam na żądanie demonstrantów pokazał się I sekretarz GSRR, Wasilij Mżawanadze. Podjął się on próby przemówienia do tłumu, zaczynając jednak swe wystąpienie po rosyjsku, co rozwścieczyło manifestantów. Wskutek ich protestów przeszedł na łamany gruziński, obiecując rozważenie żądań mieszkańców Tbilisi i prosząc o rozwiązanie demonstracji. Bezskutecznie – tłum w dalszym ciągu okupował centralne place miasta. Do protestujących dołączyli ochotnicy z sąsiedniego miasta Gori. W tym czasie oddziały wojskowe wkraczały już do stolicy republiki, obsadzając jej główne budynki[7].
W czasie jednego z przemówień przypomniano, iż właśnie 9 marca swe urodziny obchodził Wiaczesław Mołotow, wierny współpracownik Stalina. Postanowiono więc z tej okazji nadać do Moskwy telegram z życzeniami. Około godz. 22 część demonstrantów ruszyła ku miejscowemu urzędowi telegraficznemu, licząc iż stamtąd uda im się nadać depeszę. „Dom łączności” jak nazywano budynek, mieścił się na jednej z najważniejszych arterii miasta, Alei Rustawellego. Ale w tym czasie był on już zajęty przez wojsko i KGB, a poza tym główna aparatura łącznościowa znajdowała się nie w gmachu, ale poza Tbilisi, co uniemożliwiało nadanie komunikatu do stolicy[8]. Ludzie jednak o tym nie wiedzieli, będąc zresztą ośmieleni dotychczasową niemocą władz i w związku z tym nie spodziewając się oporu. Gdy demonstranci przybyli na miejsce, zastali uzbrojoną ochronę otaczającą budynek. Oficer dowodzący żołnierzami odmówił przepuszczenia delegacji i nakazał rozejść się tłumowi, grożąc w przeciwnym razie otwarciem ognia. Według oficjalnego raportu, sporządzonego przez miejscowe KGB, po słowach wyżej wymienionego oficera, generała Gładkowa, manifestanci zaczęli skandować „antysowieckie” hasła i podjęli próbę sforsowania kordonu siłą. Z tłumu miały paść także strzały, skierowane w żołnierzy, raniąc kilku z nich. Ochrona oddała wówczas salwę do demonstrantów[9]. Jeden z uczestników manifestacji, H. Gulia, tak zapamiętał ten moment:
„Wokoło zaczęli padać ludzie. Przez pierwsze minuty oni padali milcząc, ja nie słyszałem żadnych krzyków, tylko trzask karabinów maszynowych. Potem nagle jeden z karabinów przeniósł ogień na ogromny platan [gatunek drzewa – przyp. A.Z.] rosnący naprzeciw Domu łączności (…). Na drzewie, naturalnie, siedziały dzieciaki. Martwe dzieci posypały się z drzewa jak dojrzałe jabłka z jabłoni”[10].

Zgodnie z niektórymi relacjami pierwsze strzały miały zostać oddane ponad głowami tłumu, trafiając jednak w okna znajdującego się naprzeciwko hotelu „Tbilisi”, wprost w znajdujących się tam ludzi. Po trwającej kilka minut masakrze z zaułków wyjechały czołgi. Niektórzy ludzie próbowali zatrzymać je, przegradzając ulicę portretami Lenina i Stalina, licząc że wówczas żołnierze nie odważą się strzelać. Mylili się – z opancerzonych wozów również padały strzały, wkrótce rozpraszając demonstrantów[11].
Nie był to koniec tragedii. Znaczna część tłumu została zepchnięta na pobliski plac Lenina, pod budynek KC. On również był otoczony przez łańcuch uzbrojonych żołnierzy. W. Werdin wspominał:
„W tym momencie rozległ się suchy trzask [karabinów]. Ale nie strzelał łańcuch [straży]. Ktoś krzyknął: <<To z dachu!>>. Zadarłem głowę, lecz wtedy zostałem silnie popchnięty w plecy – wysoki, chudy mężczyzna krzyknął: <<Kładź się, głupku!>>. Razem z innymi upadłem twarzą na asfalt. (…) Szturchnąłem w bok leżącego obok mnie (…) ale on nawet się nie odwrócił. (…). I ja zacząłem się dźwigać. Wtedy zobaczyłem. Po jego koszuli, na ukos pleców, rozmywała się ciemna plama. Potem zauważyłem inne ciała. Zaczęła się panika. (…) Ludzie próbowali uciekać, ale tłum okazał się zbyt gęsty. I dla tych na górze, byliśmy idealnymi celami.”[12]
W tym czasie, pomimo nocnej pory, trwał mityng pod pomnikiem Stalina. Nagłe pojawienie się czołgów, nadjeżdżających z centrum miasta, spowodowało wybuch paniki. Ludzie cofnęli się nad stromy brzeg rzeki Kury, której koryto biegło obok placu. Otoczeni przez wojsko, rzucali się bądź byli spychani przez innych, wprost do wody. Kilkumetrowej wysokości nabrzeża uniemożliwiały wydostanie się z powrotem. Część demonstrantów została zablokowana na pobliskim moście i obawiając się rozjechania przez czołgi, również skakała w dużej wysokości do rzeki. Tylko nielicznym udało się opuścić jej nurty, większość spośród tych, co znaleźli się w zimnej wodzie, utonęła. Ich trupy wyławiano w kolejnych dniach nawet dziesiątki kilometrów dalej, już na terenie Azerbejdżanu[13].
Nie jest znana dokładna liczba ofiar tej tragicznej nocy. Oficjalnie zabito 21, a raniono 54 osoby[14]. Prawdopodobnie jest to liczba znacznie zaniżona. W. Kadżaja podaje, iż śmierć poniosło co najmniej 60 ludzi, historyk W. Guruli ocenia ją na 100 – 120 zabitych[15]. Nie jest także jasne, kto wydał rozkaz strzelania do tłumu. Podejrzenia padają zarówno na samego Chruszczowa, Mżawanadze i liderów GSRR, jak i generalicję. Dowództwo nad Zakaukaskim Okręgiem Wojskowym sprawował wówczas gen. Iwan Fediuniński, notabene Bohater Związku Sowieckiego. Na jego rozkaz 9 marca wprowadzono do Tbilisi oddziały wojskowe, ale czy to on wydał komendę otwarcia ognia – nie wiadomo. Archiwa KGB w Gruzji, w których mogła być odpowiedź na to pytanie, spłonęły w pożarze w 1990 r.[16]

W stolicy republiki wprowadzono na kilka dni stan wojenny. Jeszcze w nocy z 9 na 10 marca rozpoczęły się aresztowania. Zatrzymanych przywożono do lokalnej siedziby KGB, gdzie dokonywano ich identyfikacji. Ogółem w więzieniu znalazło się 375 osób – w większości studentów – jednakże pod sąd oddano jedynie 39 ludzi. Być może władze obawiały się nadania sprawie zbytniego rozgłosu. Także początkowa wersja wydarzeń, jaka ukazała się w lokalnej gazecie partyjnej, iż zajścia były sprowokowane przez działania tureckich tajnych służb, szybko została wycofana. Zamiast szeroko zakrojonych represji, wybrano opcję przemilczenia wydarzeń w Tbilisi[17].
Trudno ocenić na ile demonstracje w GSRR w 1956r. były podyktowane rzeczywistą troską o pamięć Stalina, a na ile manifestacją gruzińskiej niezależności. Jak się wydaje, zmarły generalissimus był raczej jedynie pretekstem do wyrażenia przez manifestantów antypatii wobec ZSRR i chęci pokazania swej odrębności. Podobny przebieg miały wszak późniejsze wydarzenia w Poznaniu i na Węgrzech, które również radykalizowały się z biegiem czasu.
Wkrótce po tragedii z 9 marca 1956r. rozebrano trybunę na placu przy pomniku Stalina, przenosząc obchody uroczystości państwowych w inny rejon Tbilisi. Sam pomnik zdemontowano prawdopodobnie na początku lat 60 – tych[18]. Gruzja odzyskała niepodległość w kwietniu 1991r.
[author ]Adam Zabłocki – absolwent historii UwB. Obszarem zainteresowań są dzieje Związku Sowieckiego i państw bloku wschodniego ze szczególnym uwzględnieniem historii aparatu bezpieczeństwa. [/author]
Bibliografia:
Бежанишвили А., Тбилиси: кровавый март 56-го, http://www.apsny.ge/analytics/1205110952.php [dostęp 20 XI 2013 r.].
Вердин В.,Кровавая ода Иосифу Сталину. Как 9 марта 1956 года в Тбилиси расстреляли многотысячную демонстрацию, http://cripo.com.ua/?sect_id=9&aid=132683 [dostęp 20 XI 2013 r.].
Гулиа Н. «Грузинский амаркорд», http://www.ogoniok.com/archive/1999/4627/40-26-27/[dostęp 20 XI 2013 r.].
Каджая В., События в Тбилиси в марте 1956-го…,http://www.promved.ru/articles/article.phtml?id=1443&nomer=51 [dostęp 20 XI 2013 r.].
Колодин К., «Они сражались за Сталина», http://izvestia.ru/news/372187 [dostęp 20 XI 2013 r.].
Лурье Л. Я., Малярова И., 1956 год: середина века, [brak miejsca wydania]2007.
Перельман М., Первое кровопролитие в Тбилиси: 9 марта 1956г.,http://world.lib.ru/p/perelxman_m/perv.shtml [dostęp 20 XI 2013 r.].
Stanikov S., “We shall not allow criticism of Stalin”. The Incidents in Georgia, March 1956, http://www.revolutionarydemocracy.org/rdv5n2/georgia.htm [dostęp 20 XI 2013 r.].