Piotr Solbach: Nazwa Państwa muzeum kieruje skojarzenia i oczekiwania w stronę spraw związanych z polskim czynem zbrojnym. Tymczasem zwiedzających wita budynek, stanowiący niegdyś bazę dla obsługi potężnej niemieckiej baterii Schleswig-Holstein. Czy to miejsce można rozumieć zatem jako symbol złożoności historii miasta, jego dziejowego braku narodowej wyrazistości?
Władysław Valle Szarski: Wszelkie tego typu „symboliczne skojarzenia” uważam za absurdalne. W gmachu warszawskiego Gestapo mieści się obecnie Ministerstwo Edukacji Narodowej – szukać tutaj skojarzeń może chyba tylko chory umysł.
Nasze Muzeum Obrony Wybrzeża Stowarzyszenia „Przyjaciele Helu” mówi o historii obrony polskiego wybrzeża – o HISTORII. A historia to nie tylko jednostronne spojrzenie i zamykanie oczu na fakty niewygodne, antypolskie czy wręcz haniebne.
Nad naszym muzeum powiewa codziennie polska flaga, naszym patronem jest komandor Zbigniew Przybyszewski – obrońca Helu i ofiara sądowego morderstwa – polskiej, wojskowej bezpieki.
Nasza najważniejsza wystawa informuje o tej właśnie zbrodni sądowej na polskich komandorach, polskich patriotach, obrońcach z 1939 roku, o zamordowaniu trzech z nich w majestacie prawa, o torturowaniu i wyrokach dożywocia pozostałych czterech którzy cudem przeżyli. Informuje o utajnianiu tych zbrodni do czasów współczesnych…
Inne najważniejsze wystawy – to „32 dni obrony Helu” przed niemieckim agresorem i „historia IV batalionu K.O.P.” broniącego Helu u jego nasady.
Historia półwyspu nie zatrzymała się jednak przez lata okupacji – informujemy także o tym, jak butni niemieccy „nadludzie” zaczęli przegrywać wojnę i Hel stał się dla nich ostatnią drogą ucieczki, opowiadamy o wielkich LUDZKICH tragediach – gdy jednostki pływające prowadzące masową ewakuacje do Niemiec były masowo zatapiane przez Rosjan, o największych tragediach morskich świata – zatopieniu Wilhelma Gustlofa, Steubena i Goyi – w których zginęły dziesiątki tysięcy LUDZI – nie tylko nazistowskich dostojników, szykowanych do dalszej walki żołnierzy – ale i kobiet, dzieci, starców i rannych. O tym, że odwiedzają nas Polacy, których przodkowie w trwodze przed Sowietami dołączyli się do niemieckiej ewakuacji i tak ocalili życie…
Opowiadamy, że na zatapianych jednostkach byli także więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych – że koniec wojny był masową, nieludzką hekatombą.
Mimo iż profil naszego muzeum jest zdecydowanie militarny – jesteśmy z gruntu pacyfistami – mówiąc o historii militarnej staramy się uprzytomnić zwiedzającym że wojna jest zła, KAŻDA wojna, że pozostawia po sobie tylko ludzie tragedie i materialną ruinę.
Tłumaczymy – jak kolosalne pieniądze wydaje się na mordowanie bliźnich, finansując zbrojeniowe szaleństwa.
Nasze muzeum mieści się w budowlach monstrualnej, poniemieckiej baterii artyleryjskiej – kiedyś największej baterii świata. Jest ona najlepszym przykładem – jak wiele taka mrzonka niemieckiego Adolfa musiała pochłonąć pieniędzy, materiałów i ludzkiej pracy – tylko po to, by lepiej i sprawniej zabijać.
Obiekty tej baterii, nazwane imieniem niesławnej pamięci pancernika Schleswig-Holstein są zabytkiem architektury militarnej wpisanym do rejestru zabytków i ciekawostką militarną na skalę światową.
Dwa obiekty tej baterii były w 2006 roku jedynymi budowlami w Helu, których kubatura i uregulowane sprawy własnościowe umożliwiły utworzenie naszego muzeum.
Nasz największy, polski zabytek militarny(tak!) – bateria imienia Heliodora Laskowskiego, wpisana z naszej inicjatywy na czołowym miejscu do rejestru zabytków – wsławiona 32 dniową, skuteczną obroną Helu, nasza największa duma i stała troska – ma kubaturę wielkości piwnicy na węgiel. Własną pracą odrestaurowaliśmy jedno ze stanowisk na którym stoi niestety powojenne sowieckie działo a w niewielkich podziemiach umieszczona jest wystawa. To ważny oddział naszego muzeum.
Nasze niezliczone apele do władz, do kolejnych Ministrów Obrony Narodowej o powrót oryginalnego działa z Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie na oryginalne stanowisko do Helu – trafiają na mur niezrozumienia i obojętności. Ostatnią taką odmowę otrzymaliśmy z gabinetu min. Macierewicza….
Trafiają się osoby, które piszą na nas donosy – że rzekomo jesteśmy muzeum hitlerowskim (!) – no bo jesteśmy w niemieckim bunkrze, że sławimy komunizm (!) – no bo w skansenie stoją sowieckie armaty. Brak mi już słów by odpowiadać na takie bzdury. Zapraszam do odwiedzenia nas i przekonania się o bezsensowności takich oszczerstw.
Jeśli chodzi o samo miasto Hel – było ono przez długie lata własnością Gdańska – a sprawy „narodowej wyrazistości” Gdańska to temat którego nie da się zawrzeć w kilku zdaniach.