Dziewczyny z Wołynia | Recenzja

Anna Herbich, Dziewczyny z Wołynia

Anna Herbich, polska dziennikarka, która zajmuje się historią kobiet czasów najnowszych, tym razem przedstawia nam historię kobiet z Wołynia. W 1943 roku na tym terenie doszło do zakrojonych na szeroką skalę czystek etnicznych, których dopuścili się narodowcy z Ukrainy. Ludność Wołynia już od 1939 roku musiała uporać się z okupacją: najpierw niemiecką, później sowiecką. Największe zagrożenie przyszło jednak z zupełnie niespodziewanej strony – sąsiadów; Ukraińców; banderowców.

Bestialstwo tamtych trudnych czasów prezentuje Anna Herbich w swojej najnowszej pozycji Dziewczyny z Wołynia. W książce swoje historie opowiada dziewięć kobiet,
które w 1943 roku były jeszcze dziećmi. Żadna z kobiet, opowiadających swoje tragiczne losy, nie oszczędza siebie i Czytelnika, ponownie wracając do tamtych zdarzeń.

Dużym walorem Dziewczyn z Wołynia jest fakt, że zarówno postaci, jak i wydarzenia są na wskroś autentyczne. Przejmujące z kolei jest to, że wydarzenia, które są przedstawione nie są fikcją. Wydarzyły się naprawdę, a kobiety, których dotknęły, noszą piętno tamtego czasu do dnia dzisiejszego.

Z przerażeniem, a niekiedy nawet ze łzami w oczach, czyta się o Wołyniu 1943 roku. Janina Kalinowska podaje przykłady bestialstwa, które było codziennością na Wołyniu. Banderowcy nie oszczędzali nikogo. Janina była małą dziewczynką, kiedy została sierotą, ponieważ narodowcy ukraińscy na jej oczach dokonali egzekucji ludności zamieszkującej jej rodzinną wieś, a następnie spalili ją doszczętnie. Dziecko cudem ocalało. Kobieta porównuje to, co działo się w 1943 roku na Ukrainie do tego, co przedstawia Smarzowski w swoim filmie Wołyń.  Jego dzieło nie przedstawia jednak nawet jednej setnej tego, przez co przeszli Polacy – tak podsumowuje tragiczną sytuację wielu polskich rodzin zamieszkujących w tamtym czasie tereny Wołynia.

To, co spotkało Janinę Kalinowską, to nie odosobniony przypadek. Okrucieństwo było wtedy na porządku dziennym, a Polacy nie mogli czuć się nigdy i nigdzie bezpiecznie. Bohaterki książki często opowiadają, że banderowcy atakowali najczęściej podczas mszy świętych. Świątynie okrążano, wpadali do niej bandyci i robili to, co dziś uznajemy za przejaw ludobójstwa.

Kobiety, które „przeżyły” Wołyń są w swoich opowieściach bardzo autentyczne. Prosty język, którym operują, bardzo oddziałuje na wyobraźnię, przez co niezwykle łatwo książka trafia do Czytelnika. Dodatkowym, niezwykle urozmaicającym pozycję, elementem są zdjęcia. Opowieść każdej z kobiet to osobny rozdział, który uzupełniony zdjęciami, jest jeszcze bardziej przemawia do wyobraźni.

O zbrodniach na ludności polskiej, której dokonali w 1943 roku banderowcy,
jako o ludobójstwie zaczęto mówić dopiero w XXI wieku. Dotychczas tematu tego wcale nie poruszano lub mówiono o nim jedynie fragmentarycznie, bez zgłębiania się w sedno. Dziś ludobójstwo na Wołyniu jest sprawą, o której uczy się na lekcjach historii. Książka Anny Herbich jest wyjątkowo potrzebna. Oprócz tego, że porusza aktualny temat, to przede wszystkim jest bezpośrednią relacją, która daje przedstawia dogłębnie wydarzenia z 1943 roku.

Wydawnictwo: Znak Horyzont

Ocena recenzenta: 6/6

Karolina Charchowska

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*