Warszawa jest jedną z niewielu stolicą na świecie, w której spacerowicz na kolejnych placach na przemian spotyka pomniki katów i ofiar, a ulice sławiące bohaterów powstań narodowych krzyżują się z ulicami sławiącymi ich przeciwników…
17 stycznia 1945 r. to 69 rocznica wejścia Armii Czerwonej do lewobrzeżnej Warszawy i oficjalna data wyzwolenia stolicy. Instytut Pamięci Narodowej wykorzystał tę okazję, by przypomnieć, że warszawski pomnik sławiący sowiecką armię, który warszawiacy określają mianem pomnika „czterech śpiących” – to symbol brutalnych rządów komunistów, zwłaszcza w pierwszych latach po wojnie.
Choć po 1989 r. runęło w naszym kraju, a w Warszawie zwłaszcza, wiele pomników przypominających niechlubne czyny lub postacie, które nie zapisały się złotymi zgłoskami w historii, to pomnik „czterech walczących – trzech śpiących”, bo i tak jest on często nazywany, mimo że na chwilę zniknął, ma wrócić na swoje miejsce, choć jest doskonała okazja do jego usunięcia.
Pomnik Braterstwa Broni, na cokole którego widnieją po polsku i po rosyjsku napisy: „Chwała bohaterom Armii Radzieckiej” oraz „Towarzyszom broni, którzy oddali swe życie za wolność i niepodległość narodu polskiego” wznieśli mieszkańcy Warszawy w 1945 r. Było to wspólne dzieło artystów polskich i rosyjskich. Koncepcję pomnika opracował podobno rzeźbiarz Grigorij Nenko, major Armii Radzieckiej, ale niektóre źródła podają, że autorem pierwotnego szkicu był niejaki Korolew lub Koralew, natomiast major Nenko czuwał nad ideologiczną słusznością monumentu. Ze strony polskiej projekt zrealizowali architekci i rzeźbiarze związani z Biurem Odbudowy Stolicy: Stanisław Sikora, Stefan Momot, Józef Trenarowski, Józef Gazy, Bohdan Lachert i Jerzy Jarnuszkiewicz.
Pomnik został odsłonięty 18 listopada 1945 w pobliżu gmachu Dyrekcji Kolei Państwowych, będącego wówczas tymczasową siedzibą m.in. prezydenta Warszawy, Krajowej Rady Narodowej i Rządu Tymczasowego Rzeczypospolitej Polskiej. Rzeźby wykonano w berlińskiej Akademii Sztuki i gipsowe odlewy pomalowano farbą imitującą brąz, a potem dwa lata później odlano w fabryce w Lauhchamer, w Brandenburgii (radziecka strefa okupacyjna) i ustawiono na cokole 27 sierpnia 1947 r. Odlewy wykonane zostały z metali uzyskanych z przetopienia niemieckiej amunicji zdobytej w Berlinie. Figury przywieziono z Niemiec do Warszawy specjalnym pociągiem. Cokół z czerwonego trawertynu, przeznaczonego pierwotnie dla projektowanego przed wojną pomnika księdza Ignacego Skorupki, obłożono później czerwonym piaskowcem. W latach 1960–1961 dokonano renowacji pomnika i jego przebudowy przez Zespoły Pracowni Plastycznych.
W 1992 pomnik miał zostać zdemontowany jako relikt poprzedniego ustroju, ale został wybroniony przez Stefana Momota, rzeźbiarza, który przyznał się wtedy do jego współautorstwa. Opowiedział wówczas, że monument jest zmienioną wersją wykonanego przez niego projektu pomnika Walki Obronnej Narodu Polskiego w II Wojnie Światowej, a część zmian wprowadzono bez jego wiedzy (np. pięcioramienne gwiazdy, granat w dłoni jednego z żołnierzy). Na jego projekcie zamiast gwiazd znajdowały się zarysy orzełków w koronie i chciał, by pozwolono mu na wprowadzenie poprawek. Opowiedział także o okolicznościach podjęcia decyzji o budowie pomnika i że do prac przy nim włączono go bez jego zgody.
W styczniu 2007 po raz kolejny pojawił się pomysł przeniesienia pomnika w inne miejsce i zbudowania na jego miejscu przystanku tramwajowego. Plany te potwierdzono w 2010 roku w związku z budową stacji metra Dworzec Wileńskia, która będzie się znajdować w tym miejscu.
W listopadzie 2011 pomnik został zdemontowany, a rzeźby radzieckich i polskich żołnierzy oraz okładziny cokołu poddano konserwacji. Monument ma zostać ponownie ustawiony na placu Wileńskim w 2014, tyle, że kilkadziesiąt metrów dalej w pobliżu wylotu ulicy św. Cyryla i Metodego.
Planom powrotu „czterech śpiących” na Pragę sprzeciwia się grupa okolicznych mieszkańców, ale większość warszawiaków opowiedziała się jednak w 2013 za ponownym ustawieniem pomnika na placu Wileńskim.
17 stycznia, czyli w dniu rocznicy określanej jako „wyzwolenie Warszawy”, IPN będzie rozdawał ulotki w kilku miejscach stolicy. Pracownicy Instytutu pojawią się m.in. w okolicy Dworca Wileńskiego na Pradze. Na przygotowanej ulotce znajdą się argumenty skierowane do zwolenników powrotu pomnika na miejsce, a także mapa, która uzmysławia, że monument wręcz otaczały po wojnie budynki komunistycznego aparatu represji.
Dr Andrzej Zawistowski, szef Biura Edukacji Publicznej IPN twierdzi, że akcja jest elementem szerszych działań i ma pokazać, że w naszej przestrzeni publicznej są obiekty, które odziedziczyliśmy po czasach komunistycznych, a nie powinno ich tam być – chodzi m.in. o tablice czy nazwy ulic.
Władze Warszawy zapewniają, że biorą pod uwagę głosy mieszkańców i instytucji (sondaż GW z listopada ub. roku pokazuje, że ponad połowa mieszkańców chce powrotu pomnika, a wcześniejszy Barometr Warszawski wskazuje, że aż 72% chce tego), ale pomnik wróci w okolice pierwotnej lokalizacji po zakończeniu budowy metra, która jest planowana na jesień tego roku. Konserwacja pomnika została sfinansowana z pieniędzy na budowę metra.
Fot. Wikimedia commons
mkm
We Wiedniu, w centrum stoi ogromny pomnik żołnierzy radzieckich, z kolumnadą dookoła i napisem cyrylicą. Na płytach jest tekst rozkazu Stalina. Austriakom to nie przeszkadza. Traktują to jako element historii. Pomimo że Austria 10 lat była pod okupacją… Każdy pomnik jest świadectwem czasu i burzenie go jest głupotą. Ciekawe kiedy zaczniemy burzyć pomniki JPII…
Rozumując w ten sposób, nie należy usuwać żadnych pomników bo są świadectwem czasu. Bzdura.
A może najpierw zastanówmy się czym jest pomnik i dlaczego kogoś lub coś honorujemy takim wyróżnieniem?
Otóż zapewne zdajesz sobie sprawę, iż pomnik stawia się szlachetnemu,
wybitnemu, lub wybitnie zasłużonemu człowiekowi, lub grupie.
Zewsząd podnoszą się głosy, iż armia radziecka wyzwoliła nas od niemieckiej
okupacji i nie należy ją obwiniać za złe intencje polityków. Ok, z tym
się mogę zgodzić.
Jednak nie zapominajmy o tym, iż wkroczenie
armii czerwonej naznaczone jest tysiącami gwałtów i grabieży. Bowiem
armia ta, to byli w większości nieokrzesani bandyci których w ryzach
trzymał wyjątkowy rygor. To też jest fakt, któremu nikt nie przeczy.
Czy więc na pewno powinniśmy honorować ich pomnikiem, i to w tak istotnym
miejscu? Czy na pewno codziennie jadąc do pracy ludzie powinni patrzeć
na pomnik tych co gwałcili polskie kobiety? Pomnik tych którzy
bezlitośnie grabili bezbronną ludność?
Pomnik w Wiedniu został w 1955 r., na żądanie Sowietów, wpisany do austriackiego Traktatu Państwowego, z adnotacją, że nie może być nigdy rozebrany. Traktat Panstwowy jest w Austrrii wazniejszy niż konstytucja i niezmienny.