Wielkanoc podczas II wojny światowej

Jak świętowano Wielkanoc podczas II wojny światowej?

Ciepły chleb, zapach mazurków, rodzinne spotkania – dziś Wielkanoc kojarzy się z beztroską. Ale co, gdy zamiast świątecznego stołu był pusty talerz, a zamiast bliskich – towarzysze niedoli w obozie czy na przymusowych robotach? Wielkanoc podczas II wojny światowej była czasem głodu, strachu i rozłąki, a mimo to – symbolem nadziei i walki o zachowanie tradycji. Jak wyglądały święta, gdy każdy kęs, każdy gest życzliwości był aktem oporu? A w jaki sposób dzień ten Polacy obchodzili podczas trudnych dni okupacji niemieckiej? Czy jeńcom w obozach i robotach przymusowych udało się zatrzymać Ducha Wielkanocy?

Jest Wielka Sobota 24 kwietnia 1943 roku. Ludwik Landau zanotował wówczas w Kronice lat wojny i okupacji: Jutro Wielkanoc. Jest na mieście niezwykły ruch przedświąteczny – ale o prawdziwym świątecznym nastroju trudno mówić. Na to za dużo każdy ma wspomnień świeżych z jednej, a obaw z drugiej strony[1].

W wielu domach, w obliczach rodzinnych tragedii, zastanawiano się, czy w ogóle jest sens urządzania Świąt Wielkanocy. Uroczyste śniadania wydawały się być czymś niestosownym w obliczu okupacji i wszystkich dramatach z nią związanych. Pomimo wątpliwości, większość rodzin zdecydowało się jednak świętować – by zachować polską tradycję i godność.

Zanoszono więc koszyczki z jedzeniem do poświęcenia, wypełniając je tym, czym każdy mógł. Jak wspomina Aleksandra Zaprutko-Janicka w książce „Okupacja od kuchni…”, zdarzało się, że koszyczki takie były z kościoła wykradane – szczególnie te lepiej wypełnione.

Autorka cytuje również „Nowy kurier Warszawski”, opisujący sposoby dekorowania świątecznych stołów w tamtym okresie: niewiele osób mogło sobie pozwolić na drogie kwiaty, dlatego też najczęściej decydowano się na dalszy spacer w celu poszukiwania gałązek wierzbiny – gałązki takie wsadzano do słoika bądź wazonu z wodą. Polskie domy zdobiły też misterne konstrukcje z rzeżuchy – poza walorem dekoracyjnym, mogła posłużyć ona za dodatek do sosów czy sałatek. Gospodynie, które mogły sobie na to pozwolić, sprzedawały wypieki własnego wyrobu, by podreperować domowy budżet.

Przedwojenne gospodynie wzbijały się na szczyt umiejętności kulinarnych, na potrzeby uroczystego, Wielkanocnego śniadania – piekły baby, mazurki, rzeźbiły baranki. Wśród zimnych mięs królowała wieprzowina, głównie w postaci kiełbas czy szynki. Bogate domy serwowały pieczone prosię w całości, a na posiłek zapraszano rodzinę i przyjaciół. Okupacyjna rzeczywistość przyniosła zmiany – z licznych spotkań należało zrezygnować, a gospodynie nie mogły już zastawić stołu babami, pieczonymi wcześniej nawet z sześćdziesięciu jaj. Ceny produktów spożywczych, które poszybowały w górę podczas okupacji, były szczególnie dotkliwe w okresie przedświątecznym.

Gospodynie starały się jednak, jak mogły, by podzielić się jajkiem z bliskimi. Święta Wielkanocne, nawet, jeżeli nagle stały się ubogie, były dla Polaków symbolem – istotne było nie zastawienie stołu, ale utrzymanie tradycji.

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego wśród powstańców warszawskich – czas nadziei

W roku 1945 Wielkanocna Niedziela przypadła na 1go kwietnia. W okresie tym, uczestnicy Powstania Warszawskiego przetrzymywani byli w niemieckich obozach koncentracyjnych, jenieckich, bądź na przymusowych robotach. W związku z postępami Armii Czerwonej Niemcy rozpoczęli ewakuację obozów jenieckich – dla samych jeńców często oznaczało to dramat.

Ci z nich, którzy byli chorzy i nie byli w stanie podjąć ewakuacji, dobijano. Pod koniec marca w Bawarii samoloty alianckie ostrzelały pociąg, który przewoził jeńców. Jednym z nich był r. st. strz. Lech Kożuchowski, pseudonim „Leszek”, urodzony w roku 1927. Przeżył on ostrzał, po czym podjął wędrówkę przez miasto. Wspominał, jak kobiety, które piekły świąteczne ciasta, zapraszały go na poczęstunek.

Na Wielkanoc Niemcy wydali zgodę na uczestnictwo więźniów we Mszy Świętej. Na świąteczny posiłek trafiały produkty z paczek od rodzin czy też instytucji charytatywnych.

Łączniczka o pseudonimie „Hanka” (Anna Faranowska, po wojnie Lehr-Spławińska) przebywająca w obozie jenieckim w północno-wschodnich Niemczech wspominała, jak polscy żołnierze zrzekali się paczek dla nich przeznaczonych, na rzecz kobiet – nawet w najgorszych warunkach i położeniu, starano się wspierać siebie nawzajem.

Polskich jeńców wywożono również do pracy w bardzo ciężkich warunkach – między innymi do kopalni w Blankenburgu. Jednym z pracowników przymusowych był kpr. pchor. Zdzisław Skwara, pseudonim „Zych”. Wspominał on, iż okres Bożego Narodzenia był niezwykle przygnębiający, zaś z okresem Wielkanocy przyszła nadzieja. Więźniowie, wspomagając się handlem wymiennym, zorganizowali ucztę. Za kawę otrzymano jajka, a nawet niewielką ilość alkoholu.

Nie zawsze udawało się zorganizować dobrze, jak na tamte warunki, zastawiony stół. Sanitariuszka o pseudonimie „Rysia” (Maria Basiewicz, po mężu Szydluk) wspomina obraz świąt w obozie Ravensbruck – uczestniczki Powstania otrzymały wówczas po dwa, bądź trzy kartofle i po łyżce rybek.

Powstańcy, którzy posiadali talent artystyczny, przygotowywali wielkanocne dekoracje z tego, co akurat mogli dostać – sanitariuszka „Danka”, przymusowo pracująca w fabryce broni w Altenburgu, przygotowała świątecznego baranka przy użyciu wody i mleka w proszku.

Młode dziewczyny przygotowywały spódniczki z bibuły, dekorowały odzież dodatkami z krepiny.

Muzeum Powstania Warszawskiego wciąż posiada wielkanocnego kurczaczka, którego uczestniczka Powstania o pseudonimie „Małgosia” wycięła z blaszki i podarowała Zofii Annie Siemaszko „Hance”. „Hanka” po wojnie została działaczką Związku Nauczycielstwa Polskiego w Kanadzie – blaszaną pamiątkę po wojennych świętach trzymała przez całe życie. Do Muzeum Powstania kurczaczka przekazała jej córka w roku 2014.

Wielkanoc podczas II wojny światowej – znaczenie

Święta Wielkanocy, szczególnie w okresie wojennym, znaczyły dla Polaków coś więcej niż tylko okazję do ciepłych spotkań z bliskimi. Były momentem, w którym mimo trwającego koszmaru okupacji, deportacji i obozów śmierci, można było choć na chwilę poczuć namiastkę normalności. W tradycji żył duch polskości, którego tak bardzo chcieli zniszczyć okupanci. Każdy poświęcony koszyczek, każde podzielone jajko i każdy szeptem odmawiany pacierz stawały się aktem oporu przeciwko niemieckiej polityce wyniszczania narodu.

Dla więźniów obozów koncentracyjnych, jeńców wojennych i robotników przymusowych Wielkanoc była czasem szczególnym – przypominała o domu, rodzinie i nadziei na przetrwanie. Często obchodzona była w ukryciu, w tajemnicy przed strażnikami, przy minimalnych środkach, jakie udało się zdobyć. Symboliczny podział chleba zastępował tradycyjne świąteczne śniadanie, a skromne dekoracje – wykonywane z papieru, drutu czy kawałków drewna – miały przypominać o lepszych czasach. Była to chwila wytchnienia od codziennej walki o przetrwanie, a jednocześnie świadectwo siły wspólnoty.

Wielkanoc w czasie wojny miała również wymiar duchowy. W konspiracyjnych nabożeństwach, odprawianych w leśnych kryjówkach partyzantów czy w barakach jenieckich, uczestniczyli ludzie, którzy nie mieli pewności, czy doczekają kolejnych świąt. Wielu z nich traktowało ten czas jako moment refleksji, przypomnienie, że mimo wszechobecnej śmierci i cierpienia, nadzieja wciąż istnieje. Żołnierze Armii Krajowej, uczestnicy Powstania Warszawskiego i cywile wierzyli, że tak jak Chrystus pokonał śmierć, tak Polska zmartwychwstanie po wojennej tragedii.

Wielkanoc podczas II wojny światowej nie była więc jedynie świętem religijnym – stała się symbolem niezłomności i walki o zachowanie tożsamości narodowej. Świętowanie, nawet jeśli skromne, nawet jeśli w tajemnicy, oznaczało zachowanie godności. W tych trudnych czasach to właśnie wiara, tradycja i poczucie wspólnoty pozwalały ludziom przetrwać i wierzyć w lepsze jutro.


Bibliografia:

  • Zaprutko-Janicka A. Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania, Poznań 2024.
  • Wójcik Michał Tomasz, Powstańcza Wielkanoc, 1944.pl [dostep: 02.04.2025].

Fot. Kobieta kupująca palmę wielkanocną na rynku w Krakowie, marzec 1940 roku, Wydawnictwo Prasowe Kraków-Warszawa.


[1] A. Zaprutko-Janicka, Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania, Poznań 2024, s. 187.

Comments are closed.