Romuald „Roman” Rodziewicz – Ostatni Hubalczyk , więzień KL Auschwitz, nr obozowy 165642

Na niedzielę 18 stycznia 2015 roku przypadła 102. Rocznica Urodzin Ostatniego Hubalczyka ppłk Romualda „Romana’’ Rodziewicza. (ur. 18 stycznia 1913 w Ławskim Brodzie na Wileńszczyźnie, zm. 24 października 2014r. w Huddersfield w Płn Anglii)

Zostałam serdecznie zaproszona przez kapelana ks. Jana Wojczyńskiego TChr, do udziału we mszy św. o godz. 11:00 na okoliczność 102. Rocznicy Urodzin Hubalczyka. Msza miała być odprawiona w kaplicy Domu Opiekuńczego „Jasna Góra’’ w Huddersfield, gdzie śp. jubilat był rezydentem. Następnie odbyła się premiera filmu Pana Marka Zdziarskiego we współpracy z ks. J.Wojczyńskim „Ostatnia Droga Ostatniego Hubalczyka’’. Zwieńczeniem dnia stał się wspólny obiad w gronie osób związanych z postacią Pana Romana.

 Kapelan ks. Jan Wojczyński TChr. Homilia w kaplicy domu "Jasna Góra".     Huddersfield, 18 stycznia 2015r. niedziela, w 102. Rocznicę Urodzin Hubalczyka.
Kapelan ks. Jan Wojczyński TChr. Homilia w kaplicy domu „Jasna Góra”.
Huddersfield, 18 stycznia 2015r. niedziela, w 102. Rocznicę Urodzin Hubalczyka.

Zimnym rankiem wybrałam się w drogę do Huddersfield, miasta w hrabstwie West Yorkshire w Północnej Anglii. Przyjechała po mnie samochodem Beata, nauczycielka z angielskiej i polskiej Szkoły Sobotniej. Wyruszyłyśmy w drogę pod górę. Naokoło mijałyśmy pięknie obsypane śniegiem okoliczne wzgórza i górki. Samochód zaczął kaszleć, nie dając rady podczas „wspinaczki” pod górę. Wszyscy nas mijali. Miałyśmy dojechać do Huddersfield na poranną mszę św. Drogi nam się pogubiły, szosy poplątały a czas kurczył. Myślałam sobie o słowach majora Hubala i chciałam w nie wierzyć, że: „Trzeba rzucić serce za przeszkodę, jak przy skoku”. Mjr Henryk Dobrzański ps. „Hubal”, był bardzo utalentowanym dowódcą, kawalerzystą i członkiem drużyny olimpijskiej w hippice, gdzie na koniu „Generał” pokazywał wielką klasę doskonałego polskiego jeźdźca. Rzuciłam więc serce, no i – mimo przeszkód dojechałyśmy na czas. Punkt 11:00 otworzono nam drzwi domu i ks. Jan rozpoczął mszę św. w przytulnej kaplicy. Mała trzódka modliła się o życie wieczne dla śp. Romana, byłego rezydenta Domu Opiekuńczego „Jasna Góra”. Na parapecie przy oknie stało zdjęcie Hubalczyka, jako znak duchowej obecności rezydenta, który do niedawna był uczestnikiem każdej mszy celebrowanej przez swego kapelana ks. Jana. Ojciec duchowny podczas swej homilii nawiązywał do minionego życia swego rezydenta, który jako najwierniejszy z wiernych majora Hubala był oddany Bogu i Ojczyźnie – Polsce. Ja natomiast błądząc oczami po kaplicy, przystrojonej bożonarodzeniową choinką i drewnianą szopką, w której wciąż sianko pachniało – myślałam o życiu w zgodzie z przeznaczeniem. Myśli moje zagalopowały do kościoła z kadru filmowego o majorze Hubalu i jego kawalerii. Przed oczami stanął mi ten moment, kiedy plut. Rodziewicz został zganiony przez majora, że takiego cymbała przedstawił do awansu, a on wraz z plut. Józefem Alickim paradował przed całą wsią w mundurze, będąc na Pasterce. Wtedy Rodziewicz pokornie tłumaczył majorowi, że właśnie na okoliczność tego awansu poszli do kościoła się pomodlić. Wtedy major długo nie zastanawiając się zarządził wyjście swego oddziału do kościoła na poranną mszę, ku wielkiemu zdziwieniu Rodziewicza i Alickiego. Ten przejmujący moment, kiedy wierni rozstępowali się na boki wiejskiego kościoła – robiąc miejsce partyzantom – swym obrońcom i manifestacyjne głośne odśpiewanie pieśni „Boże, coś Polskę” a w niej Ojczyznę racz nam wrócić Panie…, stały się manifestacją uczuć patriotycznych ludu i wojska – które swym mundurem określało ciągłość państwa polskiego (dodam tylko, że pieśń ta po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918r. jako polska katolicka pieśń religijna konkurowała z Mazurkiem Dąbrowskiego o uznanie jej za hymn państwowy). Wspomnę także, że reżyser filmu Bohdan Poręba opowiadał o próbie usunięcia przez ówczesnych cenzorów kina dokładnie tej scenyę z kościoła. Jednakże tamtejszy minister obrony narodowej gen. W. Jaruzelski osobiście interweniował w tej sprawie, będąc pod wrażeniem sceny i ekspresji, jaka płynęła z jej symboliki.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*