L. Kang, N. Pedrsen, Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny
W zimie wszystkim nam częściej niż zwykle zdarza się chorować. Zazwyczaj sięgamy wtedy po jedno z dwóch rozwiązań naszych problemów – idziemy do lekarza i stosujemy zleconą przezeń terapię, bądź leczymy się na własną rękę, sposobami naszych babć albo – o zgrozo – znachorów internetowych! Ich pomysły czasem aż przyprawiają o dreszcze. Ale to nie najgorsze na jakie wpadł człowiek w swej historii. Jeszcze straszniejsze koncepcje leczenia niż ukryte terapie z sieci prezentuje książka „Szarlatani”.
Autorzy w „Szarlatanach” – mówiąc najkrócej – udowadniają nam, że ludzkość to jednak bardzo zdeterminowany gatunek. Pokazują nam na przykładach, że zmierzając do zdrowia, piękna lub długowieczności jesteśmy w stanie przekroczyć każdą granicę, nie tylko finansową czy jakkolwiek materialną, ale nawet granicę zdrowego rozsądku. W imię medycyny i kosmetologii przez wieki człowiek narażał siebie i innych na najróżniejsze absurdalne wręcz terapie, które równie często jak nie przynosiły poprawy, tak też niszczyły zdrowie lub wręcz pozbawiały życia pacjentów. O tym jest właśnie książka Kang i Pedersen.
Konstrukcja jej treści opiera się na opisie kilkudziesięciu kretyńskich (z braku lepszego określenia, to pasuje jak ulał) terapii i kuracji, jakie przez lata były nieodłączną częścią rozwijającej się medycyny. Po w miarę dobrze, acz nie rewelacyjnie napisanym wstępie, „Szarlatani” dzielą się na pięć części, które grupują omawiane tematy w poszczególnych kategoriach. I tak dowiemy się z nich jak dla zdrowia ludzkość wykorzystywała toksyczne nieraz pierwiastki, trujące bądź uzależniające rośliny a nawet ekskrementy i zwłoki. Pośród rozdziałów czytelnik odnajdzie też te poświęcone upuszczaniu krwi, niszczeniu tkanki mózgowej czy rażeniu elektrowstrząsami. A to dopiero początek.
Treść może przyciągać lub odpychać, jednak forma w jakiej została podana już tak nie polaryzuje czytelników. Moim zdaniem książka napisana jest poprawnie, jednak nic więcej. Bez szału i fajerwerków. Ot na dobrym poziomie. Niedostatki w jakości przekazu słownego doskonale uzupełniają jednak ilustracje i ramki z dodatkowymi ciekawostkami. Mnie osobiście w książce brakuje też bibliografii. Jednak mocno pozytywnie działa za to wizualny odbiór pozycji, która została wydana w twardej, solidnej oprawie.
Podsumowując: „Szarlatani” to pozycja dobra, którą z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim zainteresowanym historią medycyny. Świetnie nadaje się też na prezent, wszak nie od dziś wiadomo, że to właśnie takie książeczki obok beletrystyki są najlepszymi podarkami.
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Ocena recenzenta: 4,5/6
Dawid Siuta