Tatuażysta z Auschwitz | Recenzja

Heather Morris, Tatuażysta z Auschwitz

Powieść Heather Morris, australijskiej pielęgniarki nowozelandzkiego pochodzenia, została napisana przez życie. Życie napisało ją słowackiemu Żydowi. To, co Heather Morris spisała, to efekt wielogodzinnych rozmów z tym Człowiekiem.

Miał na imię Lale. Swoją późniejszą żonę – Gitę – również słowacką Żydówkę – poznał w oświęcimskim obozie. To on wytatuował jej numer obozowy. Piekło obozu Auschwitz – Birkenau przetrwali wspólnie. Odnaleźli się już po wojnie – wzięli ślub, mieli jednego syna. Odeszli w odstępie dokładnie trzech lat: Gita zmarła 3 października 2003 roku, zaś Lale – 31 października 2006 roku.

Opowieść o miłości w piekle Auschwitz. O dobroci, którą ludzie potrafili darzyć się nawzajem. Z drugiej strony – o okrucieństwie, które ludzie ludziom zadawali. O drobnostkach, które miały nieraz kolosalne znaczenie (przykład: Jedną z zalet pracy (…) jest to, że Lale wie, jaki jest dzień. Data jest zapisana w dokumentach, które dostaje każdego ranka i odnosi każdego wieczora(…). Książka jest ważnym świadectwem Tego, który przeżył obóz oświęcimski. Świadectwem pozostawionym przez Żyda, któremu przyszło przeżyć Holocaust. Im dokładniej wczytuję się w tego typu literaturę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że po takie książki naprawdę warto sięgać w chwilach zwątpienia. Bo one dają nadzieję, że będzie dobrze, że przetrwamy. Zawsze, gdy sięga się po taką książkę, przypominają się słowa Zofii Nałkowskiej: Ludzie ludziom zgotowali ten los. Przeraża, jak ludzie potrafią być okrutni. Niezmiennie uważam, że takie książki powinny być publikowane, bo – z jednej strony – dokumentują tragedię, która miała miejsce, po drugie – przestrzegają przed szaleństwem ludzi i ich idei. Bo Adolf Hitler był zupełnym szaleńcem.

„Tatuażysta z Auschwitz” to dowód na to, że warto rozmawiać. Ba! Trzeba rozmawiać. Jak mawia moja znajoma: „Każdy dzień darowany”. Rozmowy z żyjącymi świadkami są absolutnie na wagę złota. Musimy o tym pamiętać, bo… w pewnym momencie obudzimy się, stwierdzając z żalem, że… już jest za późno. Że nie mamy kogo o coś spytać. Idąc jednak śladem Heather Morris: miejmy na uwadze, że są sprawy bardzo delikatne, na które te starsze osoby rozmawiać nie chcą. Musimy ich wolę uszanować – nie pytajmy na siłę. Jednak, gdy się otwierają i zaczynają opowiadać – słuchajmy. Podtrzymujmy rozmowę. A najlepiej notujmy – wszak pamięć ludzka jest ulotna.

Ocena 4 jest w pełni zasłużona dla książki Heather Morris. Przyznam, że bardzo iekawa jestem reakcji uczniów szkoły gimnazjalnej, którym dałoby się do przeczytania takie dzieło. Ponad dziesięć lat temu ja byłam w ich wieku i chłonęłam takie opowieści. Ciekawe, jak bardzo teraz tacy nastolatkowie się zmienili…?

Wydawnictwo: Marginesy

Ocena recenzenta: 4/6

Helena Sarna

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*