Rafał A. Ziemkiewicz, Złowrogi cień Marszałka. Odzyskał Polskę – zniszczył polskość, czyli jak z niepowodzeniem odbrązowić bohatera
Nie jest żadnym novum, że zaszłości historyczne są wykorzystywane przez polityków. By przekonać do siebie wyborców, by wzbudzić odpowiednie nastroje społeczne czy nawet antyspołeczne. By wynieść na piedestał postacie, które zasługują, bądź nie, na miano bohaterów. By ich przykładem przekonać, zachęcić lub zniechęcić. By odpowiednio zmanipulować, wykorzystać. Nie jest to niczym ponadprzeciętnym, jest to norma i to norma powszechnie stosowana wśród polityków czy innych wpływowych osób wobec społeczeństwa w wielu miejscach świata, w tym w Polsce. Jednak od jakiegoś czasu cała ta „procedura” zaczyna przybierać zupełnie inny obrót w naszym kraju. Przestaje się gloryfikować postacie, które miały wpływ na bieg historii naszego państwa lub narodu, przestaje się upiększać wielkie bitwy, wojny i zwycięstwa, czy wielkie, ofiarne porażki rodem z 300. Zaczyna się odbrązawiać bohaterów, demitologizować ich, zastanawiać, czy wielka zwycięska bitwa faktycznie była wielkim zwycięstwem, czy postacie, które nazywamy bohaterami faktycznie nimi były i czy zasługują na to miano w czasach współczesnych. Ziemkiewicz podjął próbę – tak, próbę – odbrązowienia postaci budzącej bez wątpienia kontrowersje, lecz mającą niebagatelne znaczenie dla naszej historii, jaką był marszałek Józef Piłsudski.
Sięgając po tę książkę, spodziewałam się trzeźwego spojrzenia na historię i dogłębnej analizy poczynań Marszałka. Spojrzenie na historię, owszem, jest. Lecz niezwykle subiektywne, co widać w poszczególnych partiach książki. Widać, w którym opisywanym fragmencie książki autorem targały emocje, a gdzie chłodno opisywał wydarzenia. Im dalej, tym gorzej. Zaczynając od dogłębnej analizy sięgającej aż rozbiorów, przyczyn zrywów niepodległościowych, autor używa trafnych słów i określeń, co czyta się nawet przyjemnie. Później, choć nie jest jeszcze tak źle, to im dalej – tym gorzej. Coraz dalsza narracja coraz bardziej skraca się i uogólnia wydarzenia, pomija dogłębną analizę, jak dotychczas. Trochę to wygląda tak, jakby autor albo się śpieszył, albo celowo potraktował tak ten fragment historii.
Osobiście mam nadzieję, że powodem był pośpiech, choć i to jest ogromnym minusem całej książki. Nie ma tu miejsca na obiektywizm, ba, wygląda to tak, jakby autor nawet nie starał się go wprowadzić. Ciężko się jednak temu dziwić, skoro sam Ziemkiewicz już na początku swojego wywodu pisze:
Jako nastolatek z wielką dumą powiesiłem nad swym biurkiem konterfekt Marszałka, własnoręcznie, z niemałym trudem wykonany przez odfotografowanie portretu odkrytego u jednego ze znajomych. Mój Tato skomentował to krótkim: „Dziadek się w grobie przewraca”. Nie „Dziadek” Piłsudski się przewracał oczywiście, ale mój dziadek, Stanisław Ziemkiewicz, wójt Czerwińska nad Wisłą i zapalony działacz Stronnictwa Narodowego w powiecie płockim.
Później autor zwraca uwagę na swoją dojrzałość i zmianę poglądów, która poskutkowała na przejawy kultu Piłsudskiego odruchem niechęci. Już od pierwszych stron lektury gołym okiem widać jednoznaczny stosunek autora do postaci, której ową lekturę poświęcił. I choć sam stwierdza, że nie jest to książka poświęcona samemu Józefowi Piłsudskiemu, co mitowi „twórcy naszej niepodległości”. Mitowi, który budowano jeszcze za jego życia i w ciągu kilkuletnich rządów, to przecież Piłsudski jest jej głównym bohaterem. Nie jest to jego biografia, nie jest to żadne kompendium wiedzy o Piłsudskim. Jest to czysto subiektywny wyraz swojej niechęci wobec bohatera i, co więcej, poddanie w wątpliwość owego bohaterstwa. Choć „poddanie w wątpliwość” to zdecydowanie zbyt delikatne słowa.
Kolejnym minusem jest brak wskazania jakiejkolwiek pozycji bibliograficznej, a przecież widać, że Ziemkiewicz sięgnął po nie jedną pozycję. Biorąc pod uwagę ile jest materiału na temat Piłsudskiego, nie mogę zrozumieć dlaczego nie zostało to uwzględnione. I choć książkę zaczyna się czytać całkiem przyjemnie, to jej końcowa część odbiera tę przyjemność. I nie chodzi tu o samo zakończenie, lecz o sposób jego przekazania. I jest to kolejny minus.
Sama idea, jaka przyświecała Ziemkiewiczowi przy pisaniu książki, nie jest zła, jest wręcz piękna w moim odczuciu. Wszelkie przekazywanie historyczne powinno być jak najbliższe prawdzie. Odbiorca powinien sam wyrobić sobie opinię na dany temat. Jednak prawda idzie w tym przypadku jedynie z obiektywizmem, którego tutaj brakuje. Gdyby Ziemkiewicz choć podjął próbę chłodnego całościowego nakreślenia wydarzeń, jego idea faktycznie finalnie byłaby piękna. To mu się niestety nie udało, czego bardzo żałuję.
Mimo tego, że nie jestem fanką Marszałka, i zaznaczę, że wielką fanką Dmowskiego także, to nie można mu zabrać i zetrzeć z kart historii tego, co zrobił dla naszego kraju. Piłsudski, Dmowski, Paderewski to wielka trójka, dzięki której doszło od odzyskania niepodległości. Mimo skrajnie przeciwnych poglądów, wszyscy w niemałym stopniu przyczynili się do takiego biegu historii: Piłsudski na terenach naszego państwa, Dmowski i Paderewski poza jego granicami. Jest to fakt, z którym nie można polemizować. Chcąc odbrązowić, i to skutecznie, któregoś z bohaterów, trzeba najpierw trzeźwo, i co najważniejsze, obiektywnie przedstawić fakty. Czuję wielki zawód po tej lekturze.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ocena: 3/6
Agnieszka Popiak