Tego dnia 1812 roku zakończyła się bitwa pod Borodino, zwana również starciem pod Możajskiem
Bitwa pod Borodino, bitwa pod Możajskiem to pierwsze tak duże starcie od początku tzw. „drugiej wojny polskiej”, rozpoczętej 24 czerwca 1812 roku.
Następca gen. Michaiła Barclaya de Tolly, gen. Michaił Kutuzow, zdecydował się na nie głównie z powodu presji politycznej i społecznej narodu rosyjskiego, bowiem od początku wątpił w zwycięstwo, mimo, że jego armia liczebnie przewyższała la Grande Armee (135 000 Rosjan kontra 120 000 sprzymierzonych).
Zajrzyj też tutaj: Borodino 1812-Verdun 1916. Porównanie dwóch najbardziej krwawych bitew XIX i XX wieku
Na miejsce bitwy wybrano wieś Siemiennowskaja. Pozycję wojsk cara wzmacniała mała rzeczka Moskwa oraz tzw. reduty (flesze) Bagrationa, tj. olbrzymie szańce zaprojektowane przez gen. Piotra Bagrationa. Na skrajnych skrzydłach znajdowała się wieś Utica i lasy wzdłuż starej drogi smoleńskiej.
Plan francuski polegał na ataku z 3 punktów
- w południowym miał atakować V Korpus księcia Poniatowskiego z zamiarem obejścia sił przeciwnika,
- w centralnym wojska marszałków Davouta i Neya z zadaniem frontalnego zdobycia redut,
- w północnym IV Korpus gen. Eugeniusza de Beauharnais mający zdobyć Borodino i zaatakować centrum wroga z flanki.
Rosyjski dowódca zakładał z kolei, że główny atak zostanie przypuszczony na centrum oraz północną flankę, więc na południu, naprzeciw Polaków stanęły teoretycznie najsłabsze siły carskie.
Po zdobyciu 5 września reduty Szewradino przez Francuzów i Polaków, obie armie szykowały się do boju na 7 września. Wczesnym rankiem do kwatery Napoleona, który widząc wschodzące Słońce miał rzecz: „Oto Słońce Austerlitz”, przybyli dwaj kurierzy – jeden z Hiszpanii, drugi z Paryża.
Pierwszy przywiózł wieści o przegranej bitwie pod Vittorią, zaś drugi miał ze sobą obraz syna Napoleona, Orlątka. Cesarz postawił jego portret na honorowym miejscu z widokiem na bitwę, by jak sam miał powiedzieć, już od początku nabywał doświadczenia wojskowego.
Tymczasem rozpoczęte natarcia sprzymierzonych zakończyły się niepowodzeniami. Polski korpus miał duże problemy z wyparciem zajmowanych pozycji, czego nie ułatwiało wysyłanie przez Poniatowskiego skromnych sił, zamiast preferowanego przez Francuzów ataku dużą masą wojska.
Na północy Włosi z mozołem zdobywali Borodino, przy czym musieli osłaniać swoją lewą flankę zagrożoną olbrzymim zapędem kozackim na obóz francuski. W centrum, choć wojska Davouta zajęły szańce, zostały z nich wyparte po kontratakach rosyjskich.
Po wielu godzinach niezmordowanej i brutalnej walki, w której obok szeregowców walczyli i ginęli generałowie, oraz wsparciu przez korpus Neya i Wirtemberczyków, sprzymierzeni ostatecznie zdobyli reduty Bagrationa, a Kutuzow, zagrożony okrążeniem przez Poniatowskiego zdecydował się skrócić linie frontu.
Na prośbę Neya, by wsparł go Gwardią, odpowiedział odmownie, tym samym umożliwiając wrogowi wycofanie się wraz z nastającym zmierzchem.
Armia rosyjska, choć pobita, nie została przecież unicestwiona – nadal zachowywała porządek, mimo, że straciła prawie połowę ludzi, w tym 25 generałów wraz z Piotrem Bagrationem. O zażartości walk świadczyć może fakt, że poległo również 30 tys. sprzymierzonych (w tym 2000 Polaków zginęło lub odniosło rany oraz poległo 3 generałów).
Co ciekawe, po bitwie 2 osoby o tym samym imieniu otrzymali bardzo zaszczytne tytuły, mimo, że walczyli po przeciwnych stronach – Michał Kutuzow został mianowany feldmarszałkiem, zaś Michel Ney otrzymał tytuł księcia Moskwy.
Po bitwie nie ma wrogów, są tylko ludzie!
– te słowa Napoleon wypowiedział podobno pod Borodino, patrząc na niespotykane dotychczas w tej skali pobojowisko w całym jego życiu.
Poległo tak wielu ludzi, że na uprzątnięcie tego pola bitwy przeznaczono prawie cały Korpus Westfalii, a mimo to, w 2 miesiące później, jak relacjonują pamiętnikarze, nadal było widać olbrzymie masy trupów i niepochowanych ciał, zaś odór niektórym nie przypominał nic, co dotychczas czuli.
Bitwa pod Borodino była taka, jak setki innych, jednak w samej istocie zupełnie od nich różna. Tym razem Cesarz postawił na brutalny atak bez względu na straty, co przeczyło jego taktyce bitewnej. Z kolei niewykorzystanie w boju Gwardii Cesarskiej (18 tys. żołnierzy) pozwoliło Kutuzowowi uniknąć rozbicia.
Tak więc choć pobici, to dalej żądni walki w interesie ojczyzny, Rosjanie mieli się zrewanżować Francuzom za tą porażkę w przeciągu najbliższych 2 lat, kończąc dopiero w Paryżu.