Jak to we Lwowie dworce otwierano

Na świeżych murach dworca starego zamarły tęskne westchnienia ówczesnego wydziału miejskiego i burmistrza Krebla, który chciał mieć dworzec kolejowy wszędzie indziej we Lwowie tylko nie tam, gdzie on w rzeczywistości stanął. Powtórzyła się tu zresztą ta sama historia, co przed budową dworca obecnego. Magistrat i publika lwowska proponowały miejsca bliższe, na Nowym Świecie, na ulicy Gródeckiej poniżej, jak dawniej stały t. z. koszary Galla, na placu św. Jura, a nawet już wtenczas członek wydziału miejskiego śp. Edward Winiarz proponował plac Solskich (tereny pomiędzy ob. ulicami Kulisza i Czornowoła – red.).

Poświęcenie i otwarcie odbyło się, jak wspomnieliśmy w dniu 4. listopada 1861 i to wśród dość niezwykłych warunków. Naprzód bowiem głoszono zawzięcie, że żadnego poświęcenia ani żadnej uroczystości nie będzie, gdyż towarzystwo kolei Karola Ludwika woli złożyć 4.000 złr. na ubogich, zamiast niepotrzebnej parady. Zaledwie jednak uciszył się zachwyt nad filantropią przedsiębiorców wiedeńskich, gdy krakowski „Czas” wystąpił z wiadomością, że wprawdzie parady nie będzie, ale będzie za to obiad na 140 osób.

W dniu poświęcenia wysłano do Gródka specjalny pociąg spacerowo-wycieczkowy, bez żadnych biletów. Oczywiście amatorów bezpłatnej jazdy znalazło się bardzo wielu – cóż jednak kiedy w Gródku lokomotywa się popsuła, a amatorowie… per pedes musieli wracać do Lwowa.

Z tych opisów widać przede wszystkim, że publiczność lwowska, zawsze była pełną werwy, temperamentu, entuzjazmu, okrzyków. Witajże mi więc, witaj, jak wtenczas, gdyś pierwszy pociąg okrzykiem przyjęła, jak i dziś”.

27 marca 1904 lwowskie dzienniki dokładnie relacjonują przebieg uroczystości, cytują całe przemówienia dostojników lub ich fragmenty. Kurier Lwowski przy tej okazji krytykuje koncepcję budowy dworca właśnie w tym miejscu i porządki, panujące na kolejach austriackich.

Nowy, centralny dworzec lwowski poświęcony został wczoraj przed południem i otwarty ściśle podług ceremoniału urzędowego i przy uczestnictwie kompletu figur urzędowych, jakie się tylko we Lwowie znajdują. Kapela kolejowa odpowiednim tuszem przywitać miała austriackiego Merkura, a czy też demona, co skrzydlate koło kolejowe w ruch wprawia, jednym słowem p. ministra Witteka. We wnętrzu olbrzymiej hali, zacienionej niebieskawym tonem św. Michała z witrażu zebrał się prawdziwy tłum najrozmaitszej kategorii dostojników. Było to ogólne rendez-vous złotych kołnierzy, gwiazd orderowych i pomniejszych złoconych krzyżyków, które stały obok siebie tak gęsto, zwarcie i jednostajnie, że polskie stroje Rady miejskiej i kilka cywilnych figur miłe tworzyły dla oka wytchnienie.

W obu niszach bocznych stanęły kapituły po prawej łacińska, po lewej grecko-katolicka, obie czekające na swoich arcybiskupów. Samej publiczności przed dworcem zebrało się ogromnie niewiele, tak że dla utrzymania porządku wystarczyło w zupełności dwu policjantów pieszych i jeden konny

Tuż pod witrażem, u stóp św. Michała a naprzeciw głównego wejścia ustawiono ołtarz, zdobny rzeźbą zakopiańską, złocistym obrazem Matki Boskiej i niemniej złocistymi promykami jarzących się świec. Po obu bokach dwa stoliki, również roboty zakopiańskiej, na święconą wodę, jeszcze dalej po lewym boku kryte dywanem.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*