Królobójstwo – historia zamachów na monarchów
Dzieje zamachów na życie monarchów (królobójstwo) są równie długie, jak sam ustrój. Od czasów antycznych spotykamy śmiałków gotowych porwać się na życie władcy, motywowanych przeróżnymi celami, od chęci uwolnienia narodu od tyrana, po zwykłą próbę zdobycia rozgłosu i zapisania się na kartach historii. Nazwiska zamachowców, którzy pozbawili życia przywódców światowych rzeczywiście przeszły do historii, o ile zostały udokumentowane, choć cena jaką przyszło im zapłacić za tę sławę była wysoka, także w przypadku zamachów zakończonych niepowodzeniem.
Współcześnie świat (przynajmniej ten zachodni) ucywilizował się w temacie karania przestępców, toteż zabójcy XX czy XXI-wiecznych przywódców i polityków zostali osądzeni i zwykle skazani na więzienie. Rzecz się inaczej miała w przeszłości, zatem niniejsze rozważania skupiają się na wiekach minionych, począwszy od średniowiecza, gdy władca traktowany był jak pomazaniec boży i podniesienie nań ręki stanowiło nieopisaną zbrodnię, jaką należało BARDZO przykładnie ukarać.
Już świat antyczny pokazał, że zgładzenie monarchy, nawet deifikowanego za życia jest możliwe, co szczególnie uwidaczniają dzieje Cesarstwa Rzymskiego. W chrześcijańskiej Europie podejście to tej kwestii uległo jednak zmianie, bowiem zamach na wysłannika bożego, jakim mienili się królowie traktowano jako atak na cały ówczesny porządek świata. Zbrodnia – crimen laese majestatis, ujęta już w rzymskim prawie, przewidywała dla winnych karę śmierci, wzbogaconą niejako w późniejszym czasie o odpowiednie tortury.
Liczni władcy umierali w tajemniczych okolicznościach lub wyraźnie byli mordowani, lecz nigdy nie odkryto nazwiska winnego, a co za tym idzie nie spotkała go kara. Są też i tacy, których zgładzono przy powszechnej aprobacie, przedmiot zainteresowania stanowi jednak kara, więc na liście poniższych ofiar są tylko Ci, których oprawca został ukarany.
Monarchowie Europy (i nie tylko) od wieków jeśli nie umierali naturalnie, to ginęli w bitwach. Wówczas nie sposób mówić o typowym królobójstwie, choć winnych, jeśli udało się ich pochwycić, traktowano dość brutalnie. Tak choćby przedstawia się śmierć słynnego króla Anglii Ryszarda Lwie Serce.
Podczas zatargu z lokalnym rządcą w centralnej Francji, król obległ zamek Châlus. Wieczorem 25 marca 1199 roku Ryszard doglądając prac oblężniczych został trafiony z łuku przez młodzieńca, który prawdopodobnie nie miał pojęcia do kogo celuje. Rana zadana przez chłopca, wzmiankowanego w źródłach jako Peter Basile, John Sabroz lub Bertrand de Gourdon, okazała się śmiertelna, konający król wybaczył jednakże zabójcy i obdarował go sumą 100 szylingów.
Ryszard zmarł 6 kwietnia, jak to określił kronikarz: śmiercią lwa zabitego przez mrówkę. Mimo królewskiego aktu łaski, nieszczęśnika odpowiedzialnego za zgon aresztowano i zgodnie z przekazami obdarto żywcem ze skóry i powieszono na drzewie.
Jest to jednak pewien ewenement, gdyż zwykle monarchów likwidowano w pełni świadomie, a na podstawie „modus operandi” można zabójców podzielić na pewne grupy.
Królobójstwo i religia
Okres reformacji przyniósł Europie liczne wojny i podziały, które zdominowały życie polityczne Starego Kontynentu na długie lata. Fanatyczne wręcz podejście do kwestii religii i wzajemna niechęć zwolenników starego i nowego porządku, znalazły swe odzwierciedlenie na szczytach władzy. W królu wyraźnie popierającym jedną z grup wyznaniowych, druga upatrywała wcielenia zła.
10 lipca 1584 roku doszło do zabójstwa księcia Oranii i namiestnika (stadhouder) Republiki Zjednoczonych Prowincji, Wilhelma I Orańskiego. Bez wątpienia wpływ na decyzję katolickiego fanatyka – Balthasara Gérarda, który dokonał ów mordu, miała też nagroda 25000 koron wyznaczona za życie monarchy przez króla hiszpańskiego Filipa II.
Gérard bardzo długo planował zbrodnię, próbując zbliżyć się do znienawidzonego władcy, nawet wstąpił do jego wojska. Ostatecznie jednak swego czynu dokonał w pałacu książęcym w Delft. Gérard wybrał nowatorski w tym czasie strzał z broni palnej (jest to pierwszy w historii monarcha zabity w ten sposób). Strzelając z pistoletu pozbawił Wilhelma życia, a następnie ruszył do ucieczki.
Został jednak pojmany i potraktowany w wyjątkowo brutalny sposób. Stracono go ledwie cztery dni po zamachu, śmierć poprzedziły jednak tortury: wiązano go za ręce i nogi, tworząc tzw. piłkę, zgniatano stopy, zawieszano na słupie, przypalano, pod paznokcie wciskano gwoździe, itd. Ostatniego dnia przyszedł czas egzekucji. Rozżarzonym żelazem palono mu dłoń tak długo aż pozostał z niej ledwie zwęglony kikut, następnie w sześciu różnych miejscach rozpalonymi szczypcami szarpano jego ciało oddzielając je w ten sposób od kości.
Ciało później rozcięto wyciągając serce, następnie ucięto głowę, a korpus poćwiartowano. Fragmenty rozczłonkowanego ciała rozmieszczone zostały w kilku częściach miasta, głowę zaś wystawiono przed domem Wilhelma. Warto dodać, iż hiszpański monarcha spełnił swą obietnicę i przekazał obiecaną kwotę rodzinie zamachowca oraz podarował im majątki ziemskie w Burgundii. Po całym zajściu Kościół katolicki rozważał nawet kanonizację Gérarda, Rzym odrzucił jednak ten absurdalny pomysł.
Królobójstwo Henryka III Walezego
Ledwie kilka lat później kolejny katolicki fanatyk, tym razem duchowny – dominikanin Jacques Clément zabił innego europejskiego monarchę, króla Francji i (niegdyś) Polski, Henryka III Walezego. Szaleniec wzorem innych ekstremistów okresu wojen religijnych upatrywał w królu szatańskiego zła, jawiącego się przychylnym stosunkiem do hugenotów.
Kilka drobnych ustępstw na rzecz protestantów wystarczyło zakonnikowi, by postawić go w jednym szeregu z protestanckim władcą Nawarry Henrykiem Burbonem, powszechnie krytykowanym przez katolików. Niepodejrzewany o niecne zamiary duchowny udał się 1 sierpnia 1589 roku do króla z listami i został wpuszczony do osobistej komnaty Henryka w Saint-Cloud, gdzie zastał monarchę w bardzo nietypowej sytuacji, gdyż ten przyjmując gościa siedział na sedesie.
Królowi towarzyszyli najbliżsi współpracownicy, więc duchowny pod pretekstem tajnej wiadomości zbliżył się do ucha króla i wyciągając z rękawa nóż rozciął monarsze podbrzusze. Pierwsze ciosy królobójcy zadał sam poszkodowany, godząc zakonnika w brzuch i twarz, zginął zaś od cięć mieczy zaalarmowanych krzykiem strażników.
Ciało zabitego w ten sposób mordercy wyrzucono po tym przez okno na bruk. Następnie zwłoki rozczłonkowano, wzorem innych królobójców, spalono, a prochy wrzucono do rzeki. Sam król jeszcze wówczas żył, mimo iż z podbrzusza wypadły wnętrzności. Zmarł następnego dnia. Co znamienne, na łożu śmierci przyjął swego krewnego i następcę Henryka z Nawarry i ostrzegł przed podobnym losem.
Królobójstwo Henryka IV Burbona
Podobny los rzeczywiście spotkał Henryka IV Burbona. Pochodzący z Nawarry monarcha co prawda porzucił kalwinizm na rzecz chrześcijaństwa, by móc objąć francuski tron, jednak powszechnie uważano, że jest to tylko zabieg polityczny i krajem rządzi król-heretyk. Tego zdania był też niedoszły jezuita François Ravaillac.
Pod wpływem swych rzekomych wizji zsyłanych przez samego boga uznał się wybrańcem, mającym uwolnić kraj od innowiercy. 14 maja 1610 roku, kiedy król przejeżdżał ulicami Paryża w swej karecie, podbiegł doń Ravaillac z nożem i ugodził trzykrotnie Henryka w pierś i szyję, zabijając go na miejscu. Natychmiast został pojmany i wkrótce ruszył proces.
Nie udowodniono udziału żadnego mocodawcy, choć przypuszczano, że zamachowiec mógł być wysłannikiem jezuitów. Jako, że Ravaillac mimo licznych tortur (głównie stosowaniu metody koturn, polegającej na wkładaniu między nogi klinów, rozdzierających ciało), jakim go poddano, nie ujawnił żadnego współpracownika, uznano go jedynym winnym i skazano na śmierć. Zwykłe odebranie życia byłoby jednak niewystarczające za zabójstwo cenionego monarchy.
27 maja 1610 roku rozpoczęła się egzekucja. Prawą rękę którą zabił, spalono aż do jej zwęglenia w palenisku z płonącą siarką. Następnie ciało szarpano rozpalonymi szczypcami. Zdarto wreszcie z jego ramion, nóg i klatki piersiowej skórę, zalewając rany wrzącym olejem, woskiem, żywicą i siarką, do pępka wlano zaś roztopiony ołów. Prawdopodobnie przynajmniej przez większość tego czasu Ravaillac pozostawał przytomny, gdyż krzyczał i modlił się.
Męki te były także ostatnią próbą wyduszenia ze skazańca jakichś nazwisk – bezskutecznie. Po tym wszystkim rozerwano jego ciało czterema końmi, kończąc bardzo długie męczarnie królobójcy. Według relacji Jakuba Sobieskiego (ojca króla Jana) obecnego w Paryżu podczas egzekucji François Ravaillaca, wielu widzów zbierało fragmenty ciała zamachowca w celu konsumpcji, inni deptali je, dźgali nożami i masakrowali kijami.
Ponadto cały majątek skazańca został skonfiskowany, jego dom zburzono, najbliższą rodzinę wygnano z Francji, a pozostałym zabroniono używać nazwiska Ravaillac. Zbrodnia miała też długofalowy skutek i to dość niezwykły. Mimo, iż zamachu dokonał katolik, to we Francji nastąpił odwrót od polityki tolerancji i swobód religijnych. W 1685 roku król Ludwik XIV odwołał zaś edykt nantejski, dzieło Henryka IV, dające równouprawnienie protestantów wobec katolików.
Polityka i nie tylko
Choć polityka, przynajmniej pośrednio, towarzyszyła każdemu królobójstwu, to nieraz stanowiła podstawowy powód, motywujący zbrodnie. Często jednak ich charakter, gdy się przyjrzeć z bliska, okazuje się być bardziej złożony i już nie tak jednoznaczny.
Taki obraz zbrodni doskonale ukazuje śmierć niemieckiego króla Filipa Szwabskiego, zabitego w Bambergu 21 czerwca 1208 roku przez Ottona Wittelsbacha, palatyna bawarskiego. Otton zemścił się ponoć na królu za osobistą urazę.
Otóż palatyn zaręczył się z córką księcia Henryka Brodatego, Gertrudą, lecz ktoś ostrzegł piastowskiego monarchę przed bardzo okrutną naturą przyszłego zięcia i zaręczyny zerwano. Jeden z kronikarzy sugeruje, iż autorem listu do Henryka był właśnie Filip i choć jest to mało prawdopodobne, to Otton poprzysiągł zemstę na królu.
Wkroczył do pałacu i jednym uderzeniem miecza pozbawił niemieckiego władcę życia, po czym uciekł. Od tej pory zmuszony był się ukrywać, ścigany niemal jak zwierzę. Po niespełna roku znaleziono go w stodole we wsi Obernsdorf, gdzie Marszałek Królestwa, Henryk von Kalden, wyzwał Ottona na pojedynek i odrąbał mu głowę. Wrzucono ją następnie do rzeki, a ciało pochowano w szczerym polu.
Stosunkowo niewiele wiadomo, niestety, o śmierci władającego Flandrią Karola I Dobrego w 1127 roku. Cieszący się ogromną sympatią poddanych hrabia został mieczami zabity w kościele w Brugii, zapewne z inspiracji rodziny Erembald, której nieuczciwe operacje handlowe starał się ukrócić. Król frankijski Ludwik Gruby skazał odpowiedzialnego za ten czyn Bertholda (Bertholfa) na ukrzyżowanie, choć oficjalnie nie stosowano tej kary od czasów antyku.
Aura tajemnicy otacza też nieco śmierć czeskiego, węgierskiego i (poniekąd) polskiego króla Wacława III. Właśnie w drodze do Krakowa, gdzie ruszył upomnieć się o koronę, 4 sierpnia 1306 roku w Ołomuńcu, został zabity przez najemnego żołnierza, Konrada z Dotensteinu, który zadał królowi trzy pchnięcia sztyletem. Natychmiast został zabity przez rycerzy, co uniemożliwiło uzyskanie jakichkolwiek zeznań. Do dziś nieznany pozostaje mocodawca, choć jeden z czeskich kronikarzy sugerował, iż zlecił to Albrecht Habsburg.
Jakub I Stuart
W wyniku spisku dworskiego 21 lutego 1437 roku zamordowany został natomiast król Szkocji Jakub I. Inicjatorem mordu był krewny króla, przedstawiciel bocznej linii dynastii panującej, Walter Stewart, hrabia Atholl.
Z pomocą swego wnuka Roberta, pełniącego rolę królewskiego szambelana, zabójcy, z darzącym nienawiścią króla Robertem Grahamem na czele, dostali się do komnaty monarszej w Perth i mieczami usiekli Jakuba, próbującego ukryć się w rurze ściekowej. Walter liczył, iż pozbywając się rywala sam obejmie tron, lecz lordowie szkoccy poparli małoletniego syna króla, Jakuba II.
Tym samym Walter został oskarżony o królobójstwo. Za ten czyn został skazany na serię trwających trzy dni tortur i śmierć. Najpierw za pomocą wózka z dźwigiem szarpano jego ciało rozrywając stawy, po czym umieszczono go w pręgierzu i na głowę włożono rozpalony żelazny diadem z napisem „król wszystkich zdrajców”. Drugiego dnia ciągnięto go ulicami Edynburga, przywiązanego do płotu i według części źródeł torturowano rozżarzonymi obcęgami oraz oślepiono.
Trzeciego dnia z żywego nadal ciała wyszarpano wnętrzności oraz serce i spalono je. Na koniec korpus pozbawiono głowy, poćwiartowano i wystawiono na widok publiczny. Kary śmierci otrzymali również wspólnicy Waltera Stewarta.
Osman II
20 maja 1622 roku w swoim pałacu w Stambule zabity został też młody sułtan turecki Osman II. Był to wyraz buntu wojsk janczarskich, wobec niechętnemu im władcy. Osman po klęsce w bitwie pod Chocimiem, zaczął obarczać janczarów winą za niepowodzenia i ograniczać ich rolę w armii.
Za namową wielkiego wezyra, Kara Davud Paszy janczarzy udusili więc sułtana cięciwą łuku (tureckie źródła podają kilka wersji tej śmierci). Choć nie planowano karać zabójców, gdyż dzięki temu na tronie osadzono ponownie chorego umysłowo Mustafę I, to wezyrowie zażądali jednak by spotkały ich odpowiednie konsekwencje.
Wielu janczarów, w tym głównego oskarżonego, ukrywającego się do ostatniej chwili, Davud Paszę pojmano i skazano na śmierć. Wyrok wykonano 18 stycznia 1623 roku. Nie są znane szczegóły egzekucji, lecz kiedy w XIX wieku otworzono sarkofag Paszy, okazało się, iż znajdujący się tam szkielet pozbawiony jest głowy.
Królobójstwo Karola I
Niezwykle ciekawie jawi się kwestia kary za śmierć króla Anglii i Szkocji Karola I. Oficjalnie został on skazany i ścięty w świetle prawa, podobnie jak choćby Jane Grey, Maria I Stuart czy Ludwik XVI, jednak powrót na tron monarszej rodziny doprowadził do zemsty. Karol II wydał co prawda akt przebaczenia dla popleczników Olivera Cromwella, jednak z wyłączeniem królobójców, czyli tych którzy podpisali wyrok śmierci na jego ojca.
Otrzymali oni po procesie kary włóczenia, wieszania i ćwiartowania. Kara ta była klasycznie stosowana w Anglii za zdradę stanu, spotykała zatem nie tylko królobójców, przykładowo ten sam wyrok usłyszał choćby słynny William Wallace. Po zaciągnięciu winnych na płocie ze splecionych gałęzi na miejsce kaźni, powieszono ich na krótkich sznurach, które nie łamały jednak karku, a jedynie podduszały na oczach ciekawskich gapiów.
Skazańców następnie, wciąż żywych, odcięto i poddano kolejnym mękom. Kat uciął im genitalia i rozciął brzuchy, wyciągając z nich wnętrzności. Na koniec wycięto serca, pozbawiono korpusy głów i poćwiartowano ciała, których fragmenty umieszczono na miejskich bramach. Co szczególnie makabryczne, ekshumowano też ciała nieżyjących już sygnatariuszy wyroku i poddano je karze.
Gustaw III
W 1792 roku w operze sztokholmskiej zabity został z kolei król Szwecji Gustaw III. Reformujący kraj monarcha spotkał się z oporem arystokracji, której przywileje zostały ograniczone, w związku z czym zawiązali oni spisek, któremu przewodniczyli: Jacob Johan Anckarström, Adolph Ribbing, Claes Fredrik Horn, Carl Pontus Lilliehorn i Carl Fredrik Pechlin.
16 marca 1792 roku ukryci pod maskami zamachowcy zaatakowali króla podczas balu maskowego w operze. Anckarström oddał strzał w plecy króla, nie zabijając go jednak na miejscu, monarcha zmarł blisko dwa tygodnie później w wyniku powikłań po postrzale (zakażenia krwi). Liczba osób zaangażowanych w zamach była w rzeczywistości dość znaczna, lecz postanowiono z Anckarströma zrobić kozła ofiarnego i niejako przemilczeć udział wielu innych, często wysoko postawionych oficjeli.
Egzekucja królobójcy, mimo szerzącego się oświecenia, była dość „klasyczna”. Po trzech dniach tortur, głównie biczowania, publicznie dokonano egzekucji. Kat uciął mu rękę, a następnie głowę, usunął wnętrzności, serce i genitalia, a na koniec poćwiartował zwłoki. Najbliżsi współpracownicy zabójcy otrzymali dość łagodne wyroki – dożywotniego więzienia (którego nawet nie odsiedzieli) lub wygnania.
Edward V i jego brat
Na koniec warto przyjrzeć się jeszcze jednemu królobójstwu, trochę niepasującemu do tego zestawienia, ze względu na potencjalny brak winnego. Chodzi mianowicie o śmierć młodziutkiego króla Anglii Edwarda V i jego młodszego brata Ryszarda.
Oficjalnie przyjmuje się, iż chłopcy przetrzymywani w Tower zostali zgładzeni na rozkaz ich stryja Ryszarda III, choć brak na to jakichkolwiek pewnych dowodów. Dziś w jednym szeregu z królem stawia się też jego następcę Henryka VII Tudora i księcia Buckingham Henryka Stafforda, jako ewentualnych zleceniodawców mordu. Istnieje jednak zapis źródłowy podający nazwisko winnego.
Thomas More ok. 30 lat po całym zajściu zapisał, iż z rozkazu Ryszarda III młodych książąt pozbył się jego bardzo zaufany człowiek – James Tyrell, dusząc chłopców poduszkami. Zgodnie z zapisem przyznał się do owego czynu tuż przed swą egzekucją 6 maja 1502 roku. Skazano go za zdradę, polegającą na poparciu pretensji do tronu innego kandydata i ścięto.
Choć jego wina jest zwykle uważana za wymysł autora, to teoria ta ma swoich zwolenników wśród badaczy do dnia dzisiejszego. Warto zauważyć jednak, iż ukarano go dość „zwyczajną” śmiercią jak na rzekomego królobójcę.
Królobójstwo dla sławy
Choć trudno ocenić na ile silna była u powyższych zamachowców chęć zdobycia rozgłosu, przy okazji innych celów, to jest jeden człowiek, który postanowił zabić monarchę tylko z tego powodu i nie miało dla niego znaczenia kto będzie ofiarą. Anarchista włoski Luigi Lucheni postawił sobie za cel zabić jakiegoś monarchę, by w ten sposób zaakcentować niechęć do tego ustroju i na zawsze zapisać swe nazwisko na kartach historii.
Jego wybór ostatecznie padł na cesarzową Elżbietę, żonę Franciszka Józefa I, znaną powszechnie jako Sissi. Cesarzowa od śmierci samobójczej syna stroniła od zgiełku życia dworskiego i oddała się podróżowaniu. Wsiadając na statek wycieczkowy w Genewie 10 września 1898 roku została zaatakowana przez Luigiego, który wbił jej pilnik w serce.
Elżbieta o własnych siłach wstała i wsiadła na statek, lecz wkrótce padła nieprzytomna, zmarła kilkanaście minut później. Zabójca zbiegł, lecz po kilku chwilach został pojmany przez przypadkowych mężczyzn. Uznali, iż podejrzany jegomość przed kimś ucieka i zatrzymali go, a następnie przekazali żandarmerii. Lucheni z dumą przyznał się do swego czynu.
Oprawcy marzyła się męczeńska śmierć i liczył na proces w jednym z kantonów, gdzie kara ta była wykonywana, o co nawet poprosił. Odmówiono mu jednak i osądzono w kantonie Genewa, gdzie nie praktykowano już kary śmierci. Skazany otrzymał ostatecznie dożywocie w miejscowym więzieniu.
Spędził tam 12 lat spisując swe pamiętniki, a kiedy mu je skonfiskowano popadł w depresję i powiesił się na pasku w celi 19 października 1910 roku. Jego głowa w roztworze formaldehydu była przechowywana w placówkach naukowych Szwajcarii i Austrii do 2000 roku, kiedy ją ostatecznie pochowano na wiedeńskim cmentarzu.
Królobójstwo historii najnowszej
Mogłoby się wydawać, że w wieku XX, czy XXI zabicie króla to czyn niemożliwy, a przynajmniej niepotrzebny, nic bardziej mylnego. Te zabójstwa zwykle miały jednak wymiar niejako symboliczny i były wyrazem niechęci do monarchii lub konkretnego jej przedstawiciela ze strony grupy zorganizowanych ekstremistów.
Najsłynniejszy zamach w dziejach na koronowaną głowę miał miejsce właśnie wówczas i dotyczy księcia Modeny i następcy tronu Austro-Węgier arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. 28 czerwca 1914 roku arcyksiążę wraz z małżonką Zofią zostali zastrzeleni przez członka serbskiej organizacji Młoda Bośnia, Gavrilo Principa w Sarajewie.
Natychmiast pojmany zamachowiec próbował popełnić samobójstwo, połykając kapsułkę z cyjankiem, lecz zwymiotował truciznę i wraz z innymi przedstawicielami Młodej Bośni i Czarnej Ręki stanął przed sądem 29 października 1914 roku. Ze względu na bardzo młody wiek nie wolno go było skazać na śmierć, otrzymał więc wyrok 20 lat ciężkiego więzienia. Podobne kary otrzymali pozostali, równie młodzi członkowie organizacji, zaś trzej pełnoletni skazani zostali na śmierć i stracono ich przez powieszenie.
Principa osadzono w twierdzy w Terezinie, gdzie w fatalnych warunkach z zimna i wilgoci zachorował na gruźlicę kości. Zmarł 28 kwietnia 1918 roku. Jak wiadomo jego czyn stał się przyczynkiem do pierwszej wojny światowej. Co jednak istotne, nie sam zamach Austriacy potraktowali jako „casus belli” lecz odmowę władz Serbii w przeprowadzeniu śledztwa. Choć zamachowiec jest pośrednio odpowiedzialny za jeden z największych konfliktów w dziejach świata, to w rodzinnym kraju stał się bohaterem narodowym, czczonym po dziś dzień.
Ledwie rok wcześniej zginął inny monarcha z ręki zamachowca, król Grecji Jerzy I. 18 marca 1913 roku monarcha został zastrzelony podczas spaceru w Salonikach przez Aleksandrosa Schinasa. Schinas twierdził, że jest anarchistą, a do tego król nie chciał mu dać pieniędzy. Aresztowany został poddany torturom, by wyciągnąć od niego zeznania i nazwiska ewentualnych mocodawców. Nie wyjawił jednak żadnych współpracowników.
Media okrzyknęły go pijakiem i włóczęgą, który zrobił to samodzielnie, jednak głośne stały się plotki o udziale w zamachu rządu Bułgarii. Teorie spiskowe dodatkowo podsyca fakt, iż dokumenty ze śledztwa spłonęły w tajemniczych okolicznościach. Sam Schinas 6 maja 1913 roku wyskoczył przez okno budynku żandarmerii i zginął na miejscu. Oficjalnie uznano to za samobójstwo, lecz pojawiły się pytania o ewentualną „pomoc” żandarmów w zgonie.
Kolejnym monarchą zgładzonym poprzez broń palną, jest Aleksander I Karadziordziević, król Jugosławii. Podczas swego pobytu we Francji został zastrzelony przez Włado Czernozemskiego dnia 9 października 1934 roku w Marsylii. Zamachowiec reprezentował Wewnętrzną Macedońską Organizację Rewolucyjną, walczącą o wyzwolenie Bułgarów, współpracującą z chorwackimi ustaszami. Czernozemski ukrył pistolet w bukiecie kwiatów i podbiegł do samochodu wiozącego monarchę, oddając 10 strzałów.
Dowódca ochrony, jadący konno, szablą uderzył w kark zamachowca, po czym ten próbował się zabić, lecz tłum rzucił się na niego i skatował zamachowca przy bezczynności policji. Jeszcze żyjącego Włado zabrano na przesłuchanie, jednak obrażenia były tak dotkliwe, że nie wypowiedziawszy słowa zmarł tego samego dnia.
Szczególnie ciekawa jest postać Dragutina Dimitrijevicia, zabójcy króla Serbii Aleksandra I Obrenovicia i jego żony Dragi w 1903 roku, odpowiedzialnego przy okazji za zamach na cesarza Franciszka Józefa w 1911 roku i na Franciszka Ferdynanda w 1914 roku. Dimitrijević został jednak skazany na śmierć przez rozstrzelanie dopiero w 1917 roku pod zarzutem próby kolejnego zamachu, tym razem na życie wspomnianego powyżej króla Jugosławii Aleksandra I Karadziordzievicia – choć ten zarzut był akurat nieprawdziwy.
Ponadto do niniejszego zestawienia można dodać:
- Mirza Reza Kermani, którego ofiarą padł irański władca (szach) Naser ad-Din Szah Kadżar, stracony przez publiczne powieszenie 10 sierpnia 1896 roku,
- Alfredo Costę i Manuela Buiçę, zabójców króla Portugalii Karola I i jego syna Ludwika Filipa, zabitych na miejscu przez straż królewską,
- Ignacego Hryniewieckiego, który rzucił bombę w powóz cara Rosji Aleksandra II, od której zginął zarówno monarcha, jak i zamachowiec (pozostałych uczestników zamachu, w tym kilka kobiet, skazano na śmierć lub zesłano na Syberię, ponadto żydowskie pochodzenie jednej z nich Hesii Helfman spowodowało falę pogromów na Żydach, niesłusznie obarczonych winą za zabicie władcy),
- Mustafę Szukri Aszu zabójcę władcy Jordanii (wówczas Transjordanii) Abd Allaha I, „podziurawionego jak sito” przez ochronę króla w trakcie próby ucieczki (na śmierć lub więzienie skazano też wielu wplątanych w zamach Palestyńczyków),
- emira Fajsala ibn Musa’ida, członka rodziny panującej, który w 1975 roku zastrzelił swego stryja, króla Arabii Saudyjskiej Fajsala, gdy ten modlił się w meczecie, otrzymał za to wyrok śmierci, publicznie ścięto go kilka miesięcy później.
Do ostatniego głośnego na cały świat zabójstwa króla doszło 1 czerwca 2001 roku w stolicy Nepalu, Katmandu. Syn władcy i następca tronu książę Dipendra w do dziś niejasnych okolicznościach, zmasakrował własną rodzinę zabijając z karabinu i pistoletu maszynowego rodziców – króla Birendrę i królową Aishwaryę, rodzeństwo oraz innych członków rodziny, w sumie 9 osób, a następnie strzelił sobie w skroń.
Jak się okazało, książę zamachowiec przeżył i zgodnie z nepalskim prawem, przy oburzeniu świata został ogłoszony królem. Był nim jednak tylko w teorii, gdyż cały czas pozostawał w śpiączce, a trzy dni później – 4 czerwca zmarł. W ten sposób książę sam wymierzył sobie karę, choć skutki jego czynu miały dalsze konsekwencje. Na tronie zasiadł stryj Dipendry, król Gyanendra, nieobecny podczas feralnego spotkania w pałacu.
Od początku był on podejrzewany o udział, a nawet zaplanowanie zamachu, co nie przysporzyło mu sympatii. Sam zamach znacząco osłabił też autorytet monarchii, co w połączeniu z krytyką posunięć nowego władcy doprowadziło do decyzji Zgromadzenia Konstytucyjnego Nepalu w 2008 roku o zmianie ustroju na republikę.
Nieudane zamachy ukarane śmiercią
Również nieudane zamachy na koronowane głowy stawiano zwykle na równi z królobójstwem, a ich wykonawców traktowano z równie zajadłą brutalnością. Prawdopodobnie jednym z najlepiej obrazujących to przykładów jest zamach na życie węgierskiego króla Karola Roberta 17 kwietnia 1330 roku. Niejaki Felicjan Zach, miejscowy magnat, postanowił, zgodnie z przekazami źródłowymi pomścić w ten sposób gwałt na swej córce Klarze, którego dokonać miał brat królowej Elżbiety, późniejszy władca Polski Kazimierz Wielki.
Jako, że królewicz zdążył już opuścić Węgry, gniew Felicjana skupił się na jego rodzinie. Wtargnął zatem na dwór królewski z mieczem i zaatakował parę monarszą. Udało mu się odciąć królowej cztery palce u dłoni, po czym został zabity przez straż królewską, a jego poćwiartowane ciało porozsyłano do miast węgierskich. Karol Robert rozwścieczony tym atakiem, nakazał też okaleczyć Klarę, obcinając jej nos, wargi i palce u dłoni oraz obwozić ją po kraju, pokazując co czeka tych którzy odważą się porwać na życie monarchy.
Nie był to jednak koniec, Klarę ostatecznie zabito, tak jak niemal wszystkich członków rodu. Syna Felicjana i jego sługę, którzy mieli towarzyszyć zamachowcowi podczas ataku, zabito z pomocą koni, zaś ich ciała rzucono psom na pożarcie. Dalszą rodzinę wygnano i skonfiskowano ich majątki. Choć nie ma pewności czy czyn polskiego następcy tronu był rzeczywistym modus operandi, to zwykle przyjmuje się go za wysoce prawdopodobny.
Nieudanego, lecz bliskiego powodzenia zamachu dokonał też Juan de Cañamares, kataloński chłop, przypuszczalnie chory psychicznie. 7 grudnia 1492 roku zaatakował on króla Hiszpanii Ferdynanda Aragońskiego, poważnie raniąc władcę w szyję (przed głębszymi ranami monarchę ochronił wysoki kołnierz i zawieszony na szyi gruby łańcuch).
Królewska straż zadała mu na miejscu kilka ciosów nożami lecz król rozkazał pozostawić go przy życiu, by móc przesłuchać zamachowca. De Cañamares twierdził, że chciał zabić króla, by móc zająć jego miejsce (był rolnikiem), uznano go więc za niepoczytalnego i król podjął decyzję o ułaskawieniu. Własny wyrok wydała jednak Rada Królewska, skazując szaleńca na śmierć.
Przytwierdzonego do wozu nieszczęśnika przewieziono ulicami Barcelony, pozwalając motłochowi na torturowanie i okaleczanie skazańca. Na koniec został on ukamienowany przez lud, poćwiartowany i spalony.
Ukarany z podobną zajadłością został również, bez wątpienia najsłynniejszy nieudany zamach na życie króla – dzieło Guya Fawkesa. W rzeczywistości to nie on był głównym pomysłodawcą zamachu, a jedynie stanowił jego wykonawcę.
Grupa katolickich spiskowców postanowiła zabić króla Anglii i Szkocji Jakuba I (VI), wysadzając w powietrze budynek parlamentu. W tym celu w piwnicy pod obiektem zgromadzono beczki z prochem. By jednak nie pozbawiać życia katolickich oficjeli, ktoś ostrzegł Lorda Monteagle, wysyłając mu list z ostrzeżeniem, ten przekazał jednak wiadomość królowi. Przeszukując piwnice znaleziono Fawkesa z lontem i zegarkiem.
Po torturach w końcu przyznał się od wszystkiego i ujawnił nazwiska towarzyszy. Ośmiu spiskowców skazano na śmierć przez powieszenie. Wyrok został wykonany, ciała następnie rozcięto, wyrwano trzewia i poćwiartowano, rozsyłając fragmenty na krańce królestwa jako przestrogę, głowy skazańców umieszczono z kolei na London Bridge.
Jedynie Fawkes zdołał zeskoczyć z szubienicy, lecz w wyniku upadku złamał sobie kark. Jego zwłoki potraktowano tak jak współtowarzyszy. Tzw. spisek prochowy z 5 listopada 1605 roku został uczczony w formie święta, zwanego Dniem Guya Fawkesa, podczas którego Brytyjczycy corocznie bawią się na festynach i tradycyjnie palą kukły przedstawiające nieszczęsnego patrona owego dnia.
Warto szczególnie wyróżnić jeszcze jeden zamach, ze względu na wręcz znikomy uraz zadany monarsze, ukarany jednak z największą zajadłością. Robert-François Damiens 5 stycznia 1757 roku zaatakował króla Francji Ludwika XV i delikatnie zranił go nożem. 28 marca został stracony, uprzednio poddano zamachowca jednak brutalnym torturom.
Najpierw nagiego przewieziono wózkiem przez ulice Paryża, gdzie przed kościołem przyznał się do winy i prosił boga o wybaczenie (ten zwyczaj był często praktykowany u skazańców), dopiero po tym zawieziony został na miejsce egzekucji. Rękę w której trzymał nóż umieszczono nad ogniem, lecz tak by spalała się powoli.
Ciało przywiązano do drewnianego podestu, obdarto brzuch ze skóry oraz polano roztopioną mieszaniną wosku, ołowiu, smoły i żywicy, tak samu uczyniono z kończynami, następnie rozerwano ciało czterema końmi. Ten ostatni zabieg okazał się jednak trudny do przeprowadzenia, gdyż mimo wyrwania rąk i nóg ze stawów, ciało pozostało w jednym kawałku.
Kat sam ponacinał więc ścięgna i przy jednej z kolejnych prób konie rozczłonkowały nieszczęśnika. Te niebywałe katusze trwały ok. 2,5 godziny, a co szczególnie przerażające, Damiens niemal do ostatniej chwili pozostawał żywy. Relacja jednego ze świadków poświadcza, iż nawet po oderwaniu skazańcowi nóg i jednej ręki ten nadal był żywy, umarł dopiero tuż po utracie ostatniej kończyny. Na koniec pozostałości spalono i rozrzucono prochy na wietrze.
Choć przyglądający się egzekucji tłum krzyczał, iż Damiens jest „potworem wyrzyganym przez piekło” i z aprobatą przyjmował zadawane mu cierpienia, to ze strony światlejszych przedstawicieli społeczeństwa spadła fala krytyki za niestosowane od 150 lat tortury tego rodzaju.
Królobójstwo to problem, z którym przyszło się zmierzyć również polskim monarchom jako, że nie są do końca znani, a przede wszystkim nie zostali ukarani oprawcy Leszka Białego i Przemysła II, ograniczyć się należy do zamachów nieudanych.
Wśród tychże prym bez wątpienia wiedzie postać Michała Piekarskiego, który 15 listopada 1620 roku zaatakował Zygmunta III Wazę. Przejawiający od czasu wypadku w młodości manię prześladowczą i agresję Piekarski planował ów atak od dawna, a dodatkowo zachęciła go wieść o zamordowaniu króla Henryka IV we Francji. Kilkukrotnie przymierzał się do ataku, lecz ostatecznie zdecydował się nań gdy król udał się na niedzielną mszę.
Zaatakował monarchę węgierskim czekanem. Ciosy w twarz i ramię okazały się niegroźne, lecz zamach postanowiono przykładnie ukarać. Powszechnie uważano, iż umysłowo chory Piekarski był jedynie narzędziem w ręku prawdziwego, wysoko postawionego zdrajcy, lecz mimo tortur, żadnych nazwisk nie udało się uzyskać.
Sąd sejmowy skazał Piekarskiego na śmierć, podobną do tej jaka spotkała dziesięć lat wcześniej jego bohatera – Ravaillaca. W czterech wybranych punktach Warszawy poddano go torturom polegającym na szarpaniu ciała rozpalonymi szczypcami i darciu pasów skóry. Prawą rękę, w którą włożono mu narzędzie zamachu, spalono, a następnie odcięto, bez uprzedniego palenia ucięto także lewą.
Następnie rozerwać go miały cztery konie, lecz miały one problem z rozczłonkowaniem ciała i potrzebne było przecięcie stawów przez kata. Zwłoki na koniec spalono, a popioły nabito w armatę i wystrzelono w powietrze.
Królobójstwo – podsumowanie
Jak widać na podstawie powyższego zestawienia, które jest tylko pewnym wyborem, mającym na celu ukazanie całości zjawiska, zabicie króla karano ze szczególnym okrucieństwem. Analizując poszczególne przykłady widać też pewną zależność. Zwykle, bez względu na kraj, kary były podobne, a szczególnie zwraca uwagę niejako symboliczne ukaranie ręki, która wyrządziła ową krzywdę.
Warto jednak dodać, iż wśród niebywale licznych monarchów zabitych w wyniku zamachu, mocodawcami, a nawet zabójcami byli często ich następcy. W tej sytuacji winny zwykle pozostawał bezkarny, a do tego cieszył się władzą. Proceder ten w średniowiecznej Europie był niebywale częsty, co obrazują choćby wczesne dzieje Norwegii, czy Szkocji, gdzie mamy całą serię podobnych zdarzeń.
Przykładowo znany głównie z szekspirowskiej tragedii król Makbet w 1040 roku zabił króla Duncana I, obejmując tron, następnie zaś on i jego syn sami stracili życie z rąk Malcolma III, który objął po tym władzę. Analogiczna sytuacja miała miejsce nawet w XX wieku, kiedy w wyniku zamachu stanu, zabójcy króla Iraku Fajsala II, Abd al-Karim Kasim i Abd as-Salam Arif zajęli stanowiska premiera i wicepremiera kraju.
Nie każdemu rzecz jasna się udawało przejąć władzę po zabójstwie monarchy, czego przykładem jest choćby wspomniana powyżej historia zabójcy Jakuba I, wielu jednak uznało, że warto spróbować. Na tych którym się nie powiodło czekała jednak najcięższa kara – dla królobójcy.
Bibliografia:
- Abbot G., A guide to the ultimate penalty, Chichester 2005.
- Baszkiewicz J., Henryk IV Wielki, Warszawa 1995.
- Bricard I., Leksykon śmierci wielkich ludzi, Warszawa 1998.
- Brown, M. H., James I. King of Scots, Oxford 2004.
- Bruce A. McAndrew, Scotland’s Historic Heraldry, Woodbridge 2006.
- Buisson J. C., Zamordowani. Najsłynniejsze zabójstwa polityczne w historii, Poznań 2013.
- Cawthrone N., Publiczne egzekucje, Warszawa 2014.
- Gąsiorowski W., Królobójcy, Łódź 1989.
- Grzybowski S., Henryk Walezy, Wrocław 1980.
- Jones C., The Great Nation. France from Louis XV to Napoleon, London 2002.
- Kendall P. M., Ryszard III, Warszawa 1980.
- Kersten A., Historia Szwecji, Wrocław 1973.
- Łyżnik D., Morderstwa polityczne XX wieku, Warszawa 1992.
- Marfà i Riera C., Joan de Canyamars (1432?-1492), [w:] Sessió d’Estudis Mataronins, núm 2, 1985, s. 25-32.
- Morawski K. S., Zabójstwo króla Aleksandra I w świetle archiwalnych relacji prasowych, [w:] Studia z Dziejów Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej 51, no 1, 2016, s. 49-79.
- Motley J. L., The Rise of the Dutch Republic, Vol. 3, London 1856.
- Pernould R., Ryszard Lwie Serce, Warszawa 1994.
- Radziński E., Aleksander II. Ostatni wielki car, Warszawa 2005.
- Róg R., Polscy królobójcy, Warszawa-Kraków 1993.
- Sroka A., Zamach Felicjana Zacha w świetle najnowszej historiografii węgierskiej, [w:] Studia źródłoznawcze XLIV, 2007, s. 149-154.
- Widacka H., W kręgu wielkiego króla czyli opowieści wilanowskie, Warszawa 2008.
- Wyrozumski J., Kazimierz Wielki, Wrocław 1982.
- Zientara B., Henryk Brodaty i jego czasy, Warszawa 2006.
Paweł Kupsik