Tego dnia 1813 roku zginął ks. Józef Poniatowski
Ks. Józef Poniatowski był wybitnym polskim dowódcą, bratankiem ostatniego króla Polski i uczestnikiem wojny polsko-rosyjskiej, powstania kościuszkowskiego i wojen napoleońskich.
Poniatowski był synem Teresy z Kinskich i Andrzeja Poniatowskiego, bratankiem ostatniego króla Polski (Stanisława Augusta). Dzięki jego namowom wstąpił do polskiej armii po odbyciu służby w siłach cesarskiej Austrii.
W wojnie polsko-rosyjskiej w 1792r. dowodził m. in. w zwycięskiej bitwie pod Zieleńcami, po akcesie króla do konfederacji targowickiej złożył dymisję. Jako uczestnik powstania kościuszkowskiego, niezbyt fortunnie bronił Warszawy od strony północnych Powązek.
Zajrzyj tu: Targowica. Polska zdrada ukartowana przez Katarzynę II i Potiomkina
W latach 1795-1806r. nie brał udziału w życiu politycznym „narodu bez państwa”, spędzając czas na zabawach w swoich rezydencjach w Pałacu pod Blachą oraz w Jabłonnie.
Gdy w 1806r. na ziemie zaboru pruskiego, książę „Pepi” opowiedział się po stronie zwolenników Napoleona, dzięki protekcji marszałka Joachima Murata, stanął na czele armii i objął funkcję ministra wojny Księstwa Warszawskiego, którą sprawował aż do śmierci.
W 1809r. ks. Józef Poniatowski dowodził w wojnie z Austrią, która stanowiła pierwszą zwycięską kampanię od czasów bitwy wiedeńskiej. Mimo wielokrotnych namów ze strony Aleksandra I, pozostał wierny Napoleonowi i wraz z nim wyruszył w 1812r. na kampanie rosyjską, w której dowodził V Korpusem Wielkiej Armii, a czasowo całym jej prawym skrzydłem.
Bił się pod Smoleńskiem, Borodino i Tarutino. W 1813r. ponownie organizował siłę zbrojną na niezajętych jeszcze przez Rosjan terenach. Pozostał w opozycji do orientacji prorosyjskiej i zdecydował się pójść z Bonapartym na zachód. W kampanii 1813r. bił się na czele VIII Korpusu, z którym też wziął udział w „Bitwie Narodów” pod Lipskiem.
4 dnia zmagań, 19 października 1813r., po otrzymaniu wcześniej 4 ran, utonął w Białej Elsterze.
Koniecznie przeczytaj też: Borodino 1812-Verdun 1916. Porównanie dwóch najbardziej krwawych bitew XIX i XX wieku
Tak to zajście opisuje Waldemar Łysiak:
W Pleissie utracił Poniatowski konia. Przedzierali się dalej przez ogrody Reichela i Richtera. Oddajmy znowu głos Kołaczkowskiemu: „Książę szedł pieszo ogrodami leżącymi między Elsterą i Pleissą: tu kulą karabinową w bok po raz drugi [po raz czwarty – przyp. W.Ł.] ugodzony, padł w objęcia otaczających go oficerów. Wkrótce odzyskał jednak przytomność i z pomocą adiutanta dosiadł z trudnością konia, lecz już się chwiał w siodle. Zaczęto go ze wszystkich stron zaklinać, aby się dał opatrzyć i oddawszy komendę innemu generałowi, zachował się dla Ojczyzny. Lecz odwaga księcia z niebezpieczeństwem wzmagać się zdawała, „Nie! nie! -zawołał – Bóg mi powierzył honor Polaków, Bogu go tylko oddam”. Wspomina inny świadek ostatnich chwil księcia, generał Redel: „Książę otoczony kilkunastu wojskowymi (…) szukał dogodnego miejsca do przeprawy przez Elsterę. Długo krążyliśmy nad brzegiem, nareszcie w ogrodzie, przez który ta rzeka płynie, trafiliśmy na miejsce, które się zdawało dobrem, a czasu tracić już nic można było, bo dochodziły nas krzyki zbliżających się, nieprzyjaciół”. W tym momencie Kicki odebrał drugą ranę. Księcia w stanie przytomności utrzymywał już chyba tylko silny wiatr znad rzeki.
Warto zajrzeć tu: Marsz V Korpusu Wielkiej Armii na Smoleńsk w 1812 roku
Kołaczkowski tak maluje ostatnie chwile Poniatowskiego:
Oficer inżynierów przybiega i miejsce najdogodniejsze do przeprawy wskazuje: książę brzegiem rzeki postępując, kieruje się w tę stronę, lecz spostrzegłszy nieprzyjacielski oddział, zachodzący mu drogę, zawołał głośno: Otóż oni! Konia zawraca i rzuca się do Elstery. Osłabiony ranami, koniem już nie powoduje, ten jednak pasuje się z nurtem i wspiąć się na brzeg wysoki, urwisty nie może. To wszystko działo się pod gradem kuł. W tej ostatniej chwili książę odbiera trzecią [piątą – przyp. W.Ł.] ranę, zsuwa się z konia i pędem wody porwany tonąć zaczyna.
Askenazy w przypisach do swej monografii o księciu pisze:
(…)z oględzin lekarskich przy balsamowaniu wynika, że ranę w pierś na wskroś musiał otrzymać w ostatniej chwili, przy wspinaniu się na brzeg; zapewne wtedy momentalnie zdarł konia i w tył obalił na siebie.
Redel zaś notuje:
(…)podobno w tym skoku popręg pękł, koń się przewrócił i zgniótł jeźdźca (…) Zacny Blechamp i tu na ratunek spieszy. W szlachetnym zapale rzuca się w rzekę i porywa księcia. Widziano, jak obejmuje wpół, starał się unosić głowę księcia nad powierzchnią wody, lecz daremne były usiłowania tego szlachetnego męża. Znikli obaj na zawsze w nurtach zdradliwej rzeki! Taki byt zgon bohatera polskiego, wodza kochanego, przedkładającego śmierć nad sromotną niewolę.
Udział w zwycięskich dla Polski bitwach, odwaga i wierność ideałom niepodległości, wreszcie bohaterska śmierć, sprawiły, że książę Józef Poniatowski stał się bohaterem narodowym.