Zapewne każdy z nas choć raz zastanawiał się, co czują żołnierze podczas walki albo jaka panuje atmosfera, kiedy wiadomym jest, że lada chwila może zjawić się wroga armia. Odpowiedzi na te i podobne pytania można uzyskać od ludzi, którzy wojnę przeżyli. W tym celu wybrałem się na rozmowę z panem Stanisławem Cieślą, Przewodniczącym Rady Okręgowej Środowiska Żołnierzy Bataliony Chłopskie, bydgoskim kombatantem.
Uczucia
Odczucia dotyczące konfliktów zbrojnych można podzielić na cztery części: widmo zapowiadającego się konfliktu, czas obawy przed zbliżającym się przeciwnikiem oraz przerwy między niebezpiecznymi sytuacjami, czas walki, czas po zakończeniu wojny.
W przededniu wojny
Jako wstęp do naszej rozmowy, pan Cieśla rozwinął wypowiedź o atmosferze z trzydziestego dziewiątego roku oraz kampanii wrześniowej. Wypowiedź zawierała przede wszystkim wspomnienie zdarzeń, nie zaś opis uczuć. Mój rozmówca wspominał między innymi obowiązkowy przegląd pojazdów i koni, które za wynagrodzeniem zabierano do celów wojskowych. Dla potrzeb armii oddawano konie, wozy zaprzęgowe, a nawet rowery.
Co ciekawe, na pytanie o to, czy polskie społeczeństwo na myśl, że niemiecki najeźdźca puka do drzwi, odczuwało strach, kombatant odpowiadał: ,,Nie.” W naszym narodzie jest duch odwagi, dawał do zrozumienia. Dodatkową ulgę stanowiła nadzieja na pomoc ze strony sprzymierzonych państw.
Spotkanie z najeźdźcą
Prędzej czy później musiało nastąpić spotkanie z żołnierzami z Wehrmachtu. Weteran wspomina, iż wielu żołnierzy podczas wstępowania do wiosek wcale nie chciało siać terroru, lecz zyskać sympatię miejscowych, tłumacząc dzieciom, że sami zostawiali w domach takich malców czy wręczając im czekoladę.
Tak było jedynie w Małopolsce. Inaczej sytuacja przedstawiała się w północnej i zachodniej części kraju, w tym na terenach dawnego województwa toruńskiego czy poznańskiego, gdzie duży odsetek społeczeństwa stanowiła ludność niemiecka. Przykładem zatrważającego wydarzenia była tzw. bydgoska krwawa niedziela (niem. Blutsonntag). 3 września mord na bydgoszczanach został rozpoczęty około godziny 10.00 strzelaniem z kościołów ewangelickich, domów, zakładów przemysłowych czy instytucji niemieckich do przechodzącego przez miasto frontowego wojska polskiego. We wrześniu zamordowano w Bydgoszczy szacunkowo 200-300 ludzi, a Werner Kampe, nadburmistrz i kreisleiter NSDAP w mieście nad Brdą, określił liczbę zamordowanych w tym czasie na 400. Haniebny jest sposób, w jaki Niemcy rozpowszechniali swoją propagandę, która polegała na przedstawianiu pobitych przez Wehrmacht Polaków jako napadniętych Volksdeutschów.[1]
